Kończy się cierpliwość UE. Majcherek: Ojczulek Dudy nie musi się martwić wstrzymaniem funduszy

Janusz A. Majcherek
Janusz A. Majcherek jest profesorem filozofii, socjologiem, wykładowcą w krakowskim Uniwersytecie Pedagogicznym, publicystą nagradzanym m.in. Grand Press za najlepszy tekst publicystyczny, Nagrodą Kisiela, nagrodą Allianz w kategorii media.
Wygląda na to, że skończyła się cierpliwość i pobłażliwość instytucji europejskich dla ekscesów autorytarnej władzy w Polsce.
Janusz Majcherek Fot. Beata Zawrzel/REPORTER
W ciągu kilku dni zostały wysłane trzy mocne komunikaty to sygnalizujące: wypowiedź komisarza do spraw gospodarczych Paolo Gentiloniego o wstrzymywaniu wypłat z funduszu odbudowy dla Polski z powodu naruszeń praworządności w kraju, potwierdzona przez wiceprzewodniczącego Komisji Valdisa Dombrovskisa, zaniepokojonego próbami podważania prymatu unijnego prawa; zablokowanie dotacji dla pięciu województw, które ogłosiły się strefami wolnymi od LGBT; oraz wczorajsze wezwanie Komisji Europejskiej do nałożenia na Polskę kar finansowych przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, z powodu nierespektowania jego orzeczenia, nakazującego wstrzymanie działalności Izby Dyscyplinarnej, szykanującej polskich sędziów nieposłusznych władzy politycznej PiS.


Nie znalazły więc uzasadnienia malkontenckie narzekania jednych i szyderstwa innych o nieporadności czy bezradności unijnych instytucji wobec bezprawia dokonywanego w państwach członkowskich.

Sankcje są dotkliwe, bo finansowe, a zgodnie z popularnym powiedzonkiem najbardziej boli uderzenie po kieszeni. Są więc powody do ostrożnej nadziei, że w ten sposób zostanie wymuszone na rządzącej Polską ekipie respektowanie zasad praworządności, praw człowieka, szacunku dla mniejszości.

Niestety, są też przesłanki dla bardziej pesymistycznych oczekiwań. Rządzący małopolskim i lubelskim sejmikiem wiedzieli co grozi ich regionom z powodu uchwalenia proklamacji anty-LGBT, lecz przyjęli je ponownie, a ojciec prezydenta Dudy, będący przewodniczącym sejmiku małopolskiego, oświadczył równie bezczelnie co bezmyślnie do telewizyjnej kamery, że nie widzi powodu do odstąpienia od uchwały „anty-genderowej”, jak ją określił.

Skądinąd ojczulek prezydenta wygadującego rozmaite bzdury o „ideologii LGBT” ma z różnych źródeł dochody idące w setki tysięcy (średnio ponad 350 tys.) rocznie, więc rzeczywiście nie musi się martwić wstrzymaniem europejskich funduszy dla województwa, w którym żyje i panuje.

Nadzieje, że pisowskie władze regionalne i krajowe zostaną przegonione przez mieszkańców i obywateli rozsierdzonych utratą miliardów złotych, mogą się jednak okazać płonne. Pisowskie media rozpętają kampanię propagandową, obwiniającą Unię Europejską o szykanowanie, naruszanie suwerenności, gwałcenie autonomii Polski; nie przywoływanie pisowskich władz do porządku prawnego lecz dyskryminowanie i poniżanie naszej wspólnej Ojczyzny. Ziobro już podał ton. Taka antyunijna kampania mediów narodowych może się okazać co najmniej tak skuteczna, jak ta wciąż trwająca antyuchodźcza.

Polacy wiele stracą

Nie należy chyba też się nadmiernie łudzić wysokim poziomem prounijnych deklaracji Polaków. Badacze analizujący poparcie mieszkańców Polski dla członkostwa w UE, przestrzegają że to nie jest bynajmniej euroentuzjazm. Przekonanie o korzyściach z obecności w Unii i potrzebie jej utrzymania jest powszechne, ale powierzchowne, płytkie, łatwe do osłabienia i podważenia.

Polacy najwyżej cenią pieniądze z Unii płynące oraz swobodę przemieszczania się po Europie. Jeśli te pierwsze przestaną napływać, przychylność dla europejskiej integracji może znacznie osłabnąć. Zmasowana propaganda jest bodaj zdolna to przeprowadzić.

Naiwne jest także przekonanie, że z powodu wysokiego poparcia Polaków dla członkostwa w Unii Europejskiej nie dojdzie do opuszczenia jej przez Polskę. Procedura jest akurat dość prosta, ale nawet nie zostanie podjęta. Nie będzie referendum, głosowań, deklaracji wystąpienia, negocjacji, aktu notyfikującego itp. To się dokona – już się dokonuje – metodą stosowaną przez obecną władzę w innych obszarach jej aktywności. Nazywa się ją gotowaniem żaby lub krojeniem salami.

Krok po kroku europejski porządek prawny zostanie w Polsce wyeliminowany, wkrótce np. trybunał Przyłębskiej może orzec, że musi on ustąpić przed krajowym, czyli nie ma w Polsce zastosowania. Jeśli prawa i traktaty europejskie nie będą w Polsce stosowane, praktycznie przestanie być ona częścią europejskiego obszaru prawnego, czyli w istocie UE. Dzwony nie będą biły, fanfary trąbiły, ziemia się nie zatrzęsie. Innego końca Polski w UE nie będzie.

Polacy wiele stracą w wyniku unijnych sankcji i kar. Nie jest bynajmniej przesądzone, że obwinią za to pisowskie władze, a nie unijne instytucje. Ale dobrze, że te drugie zaczynają z tymi pierwszymi poczynać stanowczo.

Bezprawie, autorytaryzm, homofobia, łamanie praw człowieka nie mogą pozostawać bezkarne. Podobnie jak zinstytucjonalizowana grabież, która może być następnym powodem wstrzymania unijnych wypłat dla Polski, jak stało się to już w przypadku Węgier.
Czytaj także: Majcherek: Jak słychać, Tusk nie bierze Lewicy pod uwagę w budowaniu antypisowskiego przymierza