Robert Lewandowski uczcił swój wspaniały jubileusz i wykreował bohatera meczu z Anglią

Krzysztof Gaweł
Robert Lewandowski zagrał w reprezentacji Polski po raz 125 w karierze. Wyjątkowy wieczór i wyjątkowy mecz - starcie w wicemistrzami Europy z Anglii - zakończył z asystą i przynajmniej dwoma okazjami do zdobycia gola. Biało-Czerwoni zagrali pod wodzą swojego kapitana świetne zawody i zremisowali z wicemistrzem Europy 1:1 (0:0). Gola na wagę remisu zdobył Damian Szymański.
Robert Lewandowski w ten sposób mógł strzelić gola przed przerwą Fot. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER
Robert Lewandowski nie mógł w marcu zagrać z Anglią przez kontuzję kolana i dziś już wiemy, jak duża to była strata dla Biało-Czerwonych. Kapitan od początku starcia - które było jego 125. w koszulce z Orłem na piersi - był bardzo aktywny, angażował defensywę rywali i razem z Adamem Buksą wywierał presję na rywali.

Gola mógł zdobyć w 29. minucie zawodów. Karol Linetty dograł znakomicie ze środka pola, Lewandowski w powietrzu "dziubnął" piłkę i niewiele zabrakło, by efektownie pokonał Jordana Pickforda. Takie gole zdobywał już w Bundeslidze, tym razem do szczęścia zabrakło naprawdę bardzo niewiele. Jeszcze w doliczonym czasie gry pokazał Anglikom w środku pola, dlaczego jest najlepszym napastnikiem świata.


A później... musiał rozdzielać Kamila Glika i Harry'ego Maguire'a, którzy w przerwie skoczyli sobie do gardeł. Wrócił do swojej gry po przerwie, w 71. minucie uwolnił się spod krycia rywali i płaskim strzałem chciał zaskoczyć bramkarza Anglików. Nie udało się, a jeszcze po chwili bramkę dla rywali zdobył Harry Kane. Kapitan zaraz rzucił się do ofensywy.

Bardzo blisko szczęścia był w 89. minucie, gdy znów urwał się rywalom i huknął zza pola karnego. Minimalne niecelne. Ale najlepsze było przed nami. W doliczonym czasie gry w ogromnym zamieszaniu pod bramką gości "Lewy" opanował ze spokojem piłkę, wrzucił ją przed bramkę, gdzie wpadł Damian Szymański i trafił na 1:1. Kapitan znalazł strzelca, zapisał na swoim koncie asystę.

A Damian Szymański został niespodziewanie bohaterem. Niespodziewanie, bo nie dość że wszedł na murawę z rezerwy - Paulo Sousa musiał zdjąć ostro grającego Grzegorza Krychowiaka - to w ogóle miało go nie być na wrześniowym zgrupowaniu. Został awaryjnie dowołany w miejsce kontuzjowanych kolegów. Tego się nikt, łącznie z Anglikami, nie spodziwał.
Czytaj także: Gol w samej końcówce. Świetny mecz na PGE Narodowym, Polacy zatrzymali Anglię

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut