"Drugie miejsce mnie nie interesuje". Po co nam "Gambit królowej", skoro mamy Nonę Gaprindaszwili

Ola Gersz
O wybitnych kobietach wciąż słyszy się za mało, ale historia dopiero się rozkręca. Wielu ludzi na świecie usłyszało więc po raz pierwszy o Nonie Gaprindaszwili dopiero, gdy 80-latka pozwała Netflixa. Tymczasem gruzińska szachistka to kilkukrotna mistrzyni świata, która zdobyła 25 medali olimpijskich, bezlitośnie pokonywała mężczyzn i została pierwszą pierwszym arcymistrzem męskim. Czy królowa szachów, która nie znosi przegrywać, wygra również z Netflixem?
Nona Gaprindaszwili była wielokrotną mistrzynią szachową. Nazywano ją królową szachów Fot. SPUTNIK/EAST NEWS
Twórcy hitu Netflixa, nagrodzonego Emmy "Gambitu królowej", stworzyli fikcyjną arcymistrzynię Beth Harmon, która bez skrupułów pokonywała w szachowych rozgrywkach kolejnych mężczyzn. Tymczasem taka kobieta istniała naprawdę. Nic dziwnego, że Nona Gaprindaszwili wściekła się na ignorancję Scotta Franka i Allana Scotta.


Gruzińska arcymistrz 18 września złożyła pozew w federalnym sądzie okręgowym w Los Angeles.Poszło o trwający 16 sekund fragment ostatniego odcinka, w którym komentator relacjonujący mecz Beth Harmon w Rosji wypowiada słowa: "Jedyną niezwykłą rzeczą w Elizabeth Harmon jest jej płeć, a nawet to nie jest nietypowe w Rosji. Jest mistrzyni świata Nona Gaprindaszwili, ale ona nigdy nie mierzyła z mężczyznami".

Tymczasem 80-letnia dziś Gaprindaszwili nie tylko grała z szachistami, ale również wygrywała. "Opowiadając fikcyjną historię, która ma inspirować kobiety, Netflix poniżył prawdziwą kobietę, która rzeczywiście przetarła szlaki innym" – brzmi treść 25-stronicowego pozwu cytowana przez portal Deadline.
"Gaprindashvili jest pionierką kobiecych szachów i uwielbianą bohaterką w Gruzji. W ciągu swojej niezwykłej kariery wygrała wiele turniejów, pokonała jednych z najlepszych męskich graczy na świecie oraz stała się pierwszą kobietą w historii, która osiągnęła status międzynarodowego arcymistrza szachowego pośród mężczyzn" – ciągną prawnicy Gruzinki, którzy domagają się dla swojej klientki 5 milionów odszkodowania. Dlaczego więc powstał serial nie o niej, ale o fikcyjnej mistrzyni?

"Chwała królowej"

– Nie wiem. Szczerze mówiąc, trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć. Kiedy to było? – zastanawia się Nona Gaprindaszwili w odpowiedzi na pytanie dziennikarza, kiedy zaczęła grać w szachy. Inne gruzińskie szachistki – Nana Alexandria, Maja Chiburdanidze i Nana Ioseliani – odpowiadają bez wahania. Miały 5, 8, 9 lat, nauczył je ojciec lub brat. Tylko Gaprindaszwili nic nie pamięta.

Tak zaczyna się austriacko-gruzińsko-serbski film dokumentalny "Chwała królowej" Tatii Skhirtladze i Anny Khazaradze, który można oglądać podczas tegorocznej edycji online Festiwalu Filmowego Millennium Docs Against Gravity. "Ich historie są w stanie przyćmić nawet serial 'Gambit królowej'" – czytamy w opisie dokumentu z 2021 roku o legendarnych szachistkach z Gruzji, co w kontekście pozwu Gaprindaszwili brzmi... dość przekornie.

Nona Gaprindaszwili nie pamięta, kiedy zaczęła grać w szachy, ale pamięta swój pierwszy turniej. Trafiła na niego przypadkiem, bo jeden z jej braci rozchorował się i sam nie mógł wziąć udziału w rozgrywkach. Mała Nona przykuła uwagę i w wieku 12 zapisano ją do szkoły dla szachistów. Gruzinka pamięta też swoje pierwsze zwycięstwo. Był rok 1961, miała 20 lat i właśnie pokonała mistrzynię świata Jelizawietę Bykową podczas Szachowych Turniejów Pretendentów. Ambitna reprezentantka Związku Radzieckiego zdeklasowała rywalkę bez większych problemów, co otworzyło jej drogę do sławy. Najlepsze było jednak przed nią.

"Niech ci woda sodowa nie uderzy do głowy"

Gdy w 1962 roku Nona Gaprindaszwili wygrała swoje pierwsze mistrzostwa świata – które od 1950 do 1988 roku były zdominowane przez szachistki ze Związku Radzieckiego – w ZSRR zwariowano na jej punkcie. Błyskawicznie stała się gwiazdą, bo mieszkańcy ZSRR, jak pokazuje to "Gambit królowej", naprawdę kochali szachy.

– Nigdy nie zapomnę podróży do domu po tym, jak zostałam mistrzynią świata. Gdy przekroczyliśmy granicę z Gruzją, pociąg zatrzymywał się na każdej stacji. Stawałam na dziesiątkach peronów, wszędzie czekali na mnie ludzie. W Tbilisi był wielki tłum i ludzie się tak przepychali, że mój ojciec zgubił lewy but – wspomina w "Chwale królowej" swój wielki moment.

Kiedy Gaprindaszwili, nowa mistrzyni świata, wreszcie dotarła do domu, była zupełnie wyczerpana. Tymczasem jej rodzina przygotowała przyjęcie na jej cześć. – Powiedziałam: "Róbcie, co chcecie, ja padam na łóżko". Ojciec mnie zatrzymał: "Czekaj, chcę wznieść za ciebie toast". Zamiast mi pogratulować, powiedział: "Niech ci woda sodowa nie uderzy do głowy" – opowiada. Do 1992 roku Gaprindaszwili zdobyła 25 medali (w tym 11 złotych drużynowych i 9 indywidualnych) na szachowych olimpiadach kobiet. Triumfowała na kolejnych czterech mistrzostwach świata kobiet (1965, 1969, 1972, 1975), była również pięciokrotną mistrzynią ZSRR. Wspomniane Turnieje Pretendentów wygrała aż cztery razy. W 1978 roku 37-letnia wówczas królowa szachów musiała uznać swoją przegraną z 17-letnią krajanką Mają Chiburdanidze, ale nie lubi o tym mówić.

Bo Nona Gaprindaszwili – podobnie jak bohaterka "Gambitu królowej" – uwielbia wygrywać i nie uznaje porażek. – 2. czy 3. miejsce mnie nie interesuje – wyznaje szczerze w "Chwale królowej".

W filmie Gaprindaszwili znowu staje w szranki – tym razem w Europejskich Mistrzostwach Szachowych Seniorów na Rodos w Grecji w 2019 roku. – Nona, moja idolka. Całe życie marzyłam, żeby z tobą zagrać. Kiedy myślę o tej partii, którą rozegrałyśmy, czuję się szczęśliwa. Mówię szczerze. Podarowałaś mi niesamowity prezent. Najlepszy, jaki dostałam – mówi jedna z zawodniczek mistrzostw do arcymistrzyni. Sama zainteresowana nie jest ukontentowana – nie sięgnęła po najwyższą nagrodę. – Ale co zrobić. Życie toczy się dalej – wzrusza ramionami.
– Nikt mnie do tego nie zmusza – tłumaczy reżyserkom swoją decyzję o udziale w rozgrywkach. – Po prostu szachy wydłużają mi życie. Dzisiaj nie zagrałam dobrze, ale i tak czuję się doskonale. Ta sytuacja budzi we mnie pozytywne emocje, to cały mój świat – zwierza się kobieta, która doczekała się perfum "Nona" na swoją cześć. Flakonik ma (oczywiście) kształt szachowej królowej.

Pierwsza kobieta

Gaprindaszwili nie była typową panią domu, a większość czasu spędzała poza nim – na turniejach i treningach. Nie przeszkadzało to radzieckiej ekipie telewizyjnej nakręcić materiał o jej rodzinie, w której szachistka krząta się w fartuchu przy kuchni i smaży naleśniki, a jej syn Dawid – ubrany w dżinsy i mokasyny, które mama przywiozła mu z Zachodu – podaje ojcu obiad. Mąż Gaprindaszwili siedzi na fotelu i czyta gazetę "Komunista". Mistrzyni chyba nie czuje się swobodnie w tej kuchennej scenerii, z kolei jej rodzina wydaje się zdziwiona widokiem Nony przy kuchence.

Królowa szachów – podobnie jak inne radzieckie szachistki, w tym gruzińskie sławy Nana Alexandria, Maja Chiburdanidze i Nana Ioseliani – przekraczała płciowe normy. I to nie tylko w życiu codziennym, ale również w patriarchalnym świecie szachów. Nic więc dziwnego, że wzmianka o niej w "Gambicie królowej" ją oburzyła.

Bo Gaprindaszwili grała z mężczyznami. Zwyciężyła w pojedynczych rozgrywkach 39. edycji słynnego turnieju szachowego w Hastings w 1963 i 1964 roku i ex aequo zdobyła drugie miejsce w 1976 roku w Sandomierzu i dwa lata później w Dortmundzie. Z kolei w 1977 roku zrobiła furorę na turnieju w Lone Pine w USA, na którym była jednym z czterech zwycięzców. Jedyną kobietą.
Czytaj także: "Gambit królowej" to jeden z najlepszych seriali Netflixa. W sukcesie ma udział Marcin Dorociński
Kalifornijskie rozgrywki były dla niej kluczowe. Wówczas została pierwszą szachistką, która kiedykolwiek zdobyła normę (czyli wysoki rezultat w turnieju międzynarodowym z udziałem arcymistrzów) kwalifikującą ją do tytułu międzynarodowego arcymistrza. Mimo że nie zgromadziła wszystkich niezbędnych norm, to rok później Międzynarodowa Federacja Szachowa (FIDE) uhonorowała ją tym tytułem. Nona Gaprindaszwili została pierwszym arcymistrzem męskim w historii FIDE (arcymistrzynią została dwa lata wcześniej).

Na cześć szachistki jej imieniem i nazwiskiem nazwano Pałac Szachowy w Tbilisi, a 3 maja 2016 roku, w dniu 75. urodzin Nony Gaprindaszwili, odsłonięto jej gwiazdę. W swoim kraju wciąż jest bohaterką i wcale nie zamierza przestać walczyć.

– Moja kariera dobiegła końca, dlatego dziś mogę pozwolić sobie na stwierdzenie, że ilekroć coś wydarzało się po raz pierwszy, zawsze byłam w to zamieszana – zauważa w "Chwale królowej". Być może będzie więc pierwszą arcymistrzem, która wygra z Netflixem? W końcu nie znosi przegrywać.