"Niemcom zależy na spójności Europy". Ekspert o tym, co dla Polski oznacza zwycięstwo Scholza i SPD

Wioleta Wasylów
Wybory parlamentarne w Niemczech wygrali socjaldemokraci z SPD, a chadecy z CDU mieli najgorszy wynik w historii. Mimo to różnica głosów była nieznaczna. Jest więc możliwych kilka scenariuszy dotyczących tego, kto zawiąże koalicję. Pewne jest jedynie to, że kanclerzem Niemiec nie będzie już Angela Merkel. Co to może oznaczać dla Polski? Zapytaliśmy o to eksperta ds. niemieckiej polityki, Adama Traczyka.
Olaf Scholz (na zdjęciu) jest kandydatem na kanclerza z ramienia zwycięskiej w niemieckich wyborach parlamentarnych socjaldemokratycznej partii SPD. Kandydatem CDU jest z kolei Armin Laschet. Fot. Jakub Noch / naTemat.pl
W niedzielę w Niemczech odbyły się wybory do Bundestagu. Niewielką różnicą wygrała partia socjaldemokratów z SPD nad chadekami z CDU. Ci pierwsi zdobyli 25,7 proc. głosów, a drudzy – 24,1 proc. Na trzecim miejscu uplasowali się Zieloni z 14,8 proc. głosów. Liberałów z FDP wybrało 11,5 proc. osób, które wrzuciły kartki do urn, populistyczno-prawicową AfD – 10,3 proc., zaś Lewicę – 4,9 proc.

Na stanowisko kanclerza kandydują Olaf Scholz z SPD i Armin Laschet z CDU. Jednak sytuacja dotycząca tego, kto utworzy rząd, jest otwarta. – Bardzo ciekawe jest to, że mniejsze partie, czyli Zieloni i FDP mogą sobie wybrać wspólnie partnera, którego uczynią kanclerzem i pod którym będą rządzić. Partie centrowe: SPD i CDU będą się licytować, kto da więcej tym mniejszym partnerom – zwraca uwagę w rozmowie z nami wiceprezes think-tanku Global.Lab Adam Traczyk.


Po poprzednich wyborach negocjacje dotyczące utworzenia koalicji rządzącej trwały cztery miesiące. Według naszego rozmówcy teraz rząd powstanie szybciej. Podkreśla on, że zarówno liberałowie, jak i Zieloni mają wolę "dogadania się", bo chcą być w rządzie. Prawdopodobnie obie partie ustalą najpierw "pakiet wspólnych warunków i przedstawią je potem temu głównemu partnerowi".

Czytaj także: Bartosz Dudek #TYLKONATEMAT wyborów w Niemczech: Nie ma charyzmatycznego kandydata na kanclerza

– Najbardziej prawdopodobnym układem jest koalicja SPD, Zielonych i FDP. To byłaby logiczna opcja, bo tworzyłaby ją zwycięska partia, a na czele rządu stałby polityk, który wygrał wybory. W przeszłości SPD tworzyło przez wiele lat rządy z liberałami, a potem z Zielonymi. Gdyby teraz udało się połączyć oba nurty, to byłby ciekawy eksperyment – twierdzi Adam Traczyk.

Wariant, w którym to chadecy, mimo zajęcia drugiego miejsca, staną na czele koalicji, uważa za mało prawdopodobny, ze względu na sytuację, jaka panuje w partii. – CDU przegrało wybory z najgorszym wynikiem w historii, więc teraz zacznie się u nich okres rozliczeń. W takiej sytuacji trudno prowadzić negocjacje dotyczące utworzenia rządu – zauważa.

Co wyniki wyborów oznaczają dla Polski?

Adam Traczyk przyznaje, że to sprawy wewnętrzne były główną osią dyskusji podczas kampanii wyborczej wszystkich partii w Niemczech, zaś kwestie międzynarodowe zdecydowanie schodziły na dalszy plan. – Jeśli chodzi o arenę europejską spodziewam się raczej utrzymania umiarkowanej polityki – mówi.

– Wszyscy w Niemczech mają świadomość, że Berlin jest stolicą wielkiego państwa w środku Europy i zadaniem kraju jest to, by dbać o spójność kontynentu – zaznacza nasz rozmówca. Według niego w ramach tego nowy rząd będzie starał się przyspieszyć omówienie kwestii wprowadzenia europejskich podatków, co oczywiście będzie też dotyczyło Polski.

Adam Traczyk podkreśla, że kanclerz Niemiec Angela Merkel ze względu na dbanie o spójność Europy – a także ze względów historycznych – decydowała się nie wchodzić w większe starcia z Polską. Przewiduje, że podobnie będzie postępował przyszły kanclerz.

Czytaj także: Kto będzie kolejnym kanclerzem Niemiec? Kandydaci zabierają głos po wyborach

Wiceprezes Global.Lab uważa, że mimo wszystko mogą wystąpić pewne zgrzyty na linii Polska-Niemcy. – Zapewne dojdzie do sporu o transformację energetyczną i energię atomową. Niemcy odchodzą od niej, a Polska chce budować elektrownie atomowe – tłumaczy.

– Ciekawe też, co się wydarzy w kwestiach dotyczących praworządności, bo wobec przypadków jej łamania Angela Merkel miała podejście życzliwej obojętności – przyznaje nasz rozmówca. Zaznacza, że zarówno Zieloni, jak i Liberałowie są na te sprawy bardziej wyczuleni, więc z tego powodu może dojść do nieco bardziej stanowczej polityki wobec Polski. Podkreśla przy tym, że ogół stosunków Polski i Niemiec raczej niewiele się zmieni.

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut