Godzina matematyki kosztuje nawet 300 zł. Oto, dlaczego świat korepetycji stanął na głowie

Katarzyna Zuchowicz
To już jakiś obłęd. Każdy, kto szuka korepetycji dla dziecka, musiał choć raz złapać się za głowę. Zwłaszcza w starszych klasach lub przed maturą. – Nie mam już wolnych miejsc, zapraszam za rok – słyszę u korepetytora matematyki, który za 60 minut lekcji bierze 150 zł. I wcale nie jest najdroższy. Za to zainteresowanie jest ogromne.
Ile kosztują korepetycje? Niektóre ceny mogą przyprawiać o zawrót głowy. Fot. Anna Golaszewska/East News
Ceny poszybowały, również tu inflacja zrobiła swoje. Ale też pandemia i zdalne nauczanie zostawiły swój wielki ślad. O poziomie zdalnego nauczania i tego, jak uczniowie teraz muszą się z niego dźwigać można pisać bez końca. Wszyscy wokół mówią, jakie w tym czasie oblężenie przeżywali korepetytorzy. I jakie przeżywają cały czas. Takich, do których nie sposób się dostać, nie brakuje, choć ceny mają jak z kosmosu.

– Wszyscy wokół podnoszą ceny. Moje dzieci też mają zajęcia dodatkowe i również odczuwamy podwyżki. Dlatego sama musiałam podnieść swoją stawkę – powiedziała niedawno znajoma nauczycielka, która za godzinę angielskiego bierze dziś 80 zł. To niedużo. Średnio właściwie. 40-90 zł to taki standard, do którego można się przyzwyczaić i takich ofert oczywiście jest mnóstwo.


Ale oprócz tego standardu i średnich cen jest też wyższa półka. I tu przeciętnego zjadacza chleba ceny autentycznie mogą powalać na kolana.

Cena za lekcję matematyki

– Ile? Chyba powariowali? Maksymalnie mogłabym zapłacić 60-80 zł – zareagowała znajoma mama, gdy wspomniałam o matematyce za 150 zł. Przy jednej lekcji w tygodniu miesięcznie to koszt 600 zł. A inne zajęcia? Pozostałe dzieci, jeśli ktoś ma?

Wtedy obie byłyśmy jeszcze zielone. Bo zaraz okazało się, że są i oferty 60-minutowej lekcji za 200 zł, a nawet za 300 zł. Wszystkie mają świetne, rewelacyjne wręcz opinie, i są ich dziesiątki. Chętnych nie brakuje.

– Mogę panią zapisać na listę rezerwową na przyszły rok – zaproponował jeden z korepetytorów. Inny zasugerował godzinę poranną, miał wolną tylko 8 rano. – Poza tym nigdzie już nie wcisnę – stwierdził. "Matematyka, fizyka, polski..." – ostatnie wolne miejsca. Mnóstwo jest takich ogłoszeń. W sieci reklamuje się też dużo szkół korepetytorów z różnych części Polski. A przy zdalnych korepetycjach nie ma znaczenia, czy nauka odbywa się w Warszawie, czy w Częstochowie.

Potrzebujesz matematykę dla dziecka na cito? W jednej z "matematycznych szkół" znajdujemy lekcję od razu tego samego dnia (90 zł za godzinę), ale z zastrzeżeniem, że gdyby chcieć 1,5 godziny to nie ma szans, bo korepetytor i tak nas ledwo wciśnie w napięty grafik. W drugiej, do której dzwonimy, nie ma o czym marzyć.

Widać, że rynek kwitnie. I ma się nieźle. W jednym z serwisów zajmujących się korepetycjami słyszymy, że średnie ceny faktycznie poszły w górę.

Ale tych najdroższych ofert wcale nie jest tak dużo. – To osoby, które mają ceny dużo powyżej średniej. Mają bardzo dużo chętnych i kalendarze wypełnione dużo do przodu, z reguły mają tylko pojedyncze wolne miejsca. Wielu ma stałych uczniów. Najdroższa jest matematyka wyższa, informatyka, muzyka. W szkole podstawowej, we wczesnej edukacji, takich cen pani nie znajdzie – zastrzega. Języki, jak mówi, kiedyś najdroższe, mają stabilne ceny. Inne są ceny dla maturzystów.

"Ceny szybują razem z inflacją"


– Jak jest popyt, jest i podaż, jak w każdej dziedzinie biznesu – śmieje się Andrzej, korepetytor z fizyki. Rozmawialiśmy kilka lat temu, opowiadał wtedy, że miał tylu chętnych, że zastanawiał się, czy nie zrezygnować z nauczania w szkole. – Dziś zainteresowanie jest bardzo duże. Szkołę mam tylko szczątkowo. Założyłem działalność gospodarczą, bardziej zajmuję się prywatnymi lekcjami – mówi dziś.

Tygodniowo ma 25-30 zajęć. Godzina kosztuje 100 zł. – Żeby zrobić opłaty i żyć na średnim poziomie, mi wystarcza. Z każdej dziedziny da się w tym kraju żyć, tylko trzeba być w tym dobrym. Fizyka nie należy do najtańszych przedmiotów, a ja też nie należę do tanich. Ale ceny szybują razem z inflacją – mówi.

Dlaczego nie należy do najtańszych? – Ja bardzo się do tego przykładam, co robię. Chcę, żeby moje lekcje były perfekcyjnie zrobione. Robię to od 12 lat. I taką stawkę sobie ustaliłem. Ktoś powiedział, że trzeba się cenić. Jak ktoś chce skorzystać z lekcji, czyta opinie o mnie i wie za co płaci – odpowiada.

Na dzień dzisiejszy nie ma już wolnych terminów. – Rodzice dzwonią ciągle. Zachęcam chętnych na przyszły rok, na terminy wiosenne – mówi.
Czytaj także: Na uczeniu można zarobić, ale nie w szkole. "To już jest biznes. Myślę, że do 10 tysięcy można wyciągnąć"
Sprawdzam ceny fizyki. Dużo ogłoszeń jest w przedziale 100-150 zł, ale i tu pojawiają się za 200 zł, i za 250 zł. I podobnie, dziesiątki, setki pozytywnych komentarzy.

Świat oszalał?

Lekcja kosztuje 300 zł

– Powiem wprost, przyjmuję co dziesiątą osobę, która do mnie dzwoni. Sam wybieram uczniów. Problem jest taki, że większość osób nie zdaje sobie sprawy, jak dużo nie umie. Czasem uczeń ma takie zaległości z matematyki, że proponuję rodzicom, by znaleźli studenta za kilkadziesiąt złotych, i żeby przychodził codziennie do dziecka, bo widzę, że wymaga ono takiej uwagi – mówi nam jeden z matematyków, który swoje lekcje wycenia na 300 zł.

Na dziś ma jeszcze wolne dwie godziny ok. godz. 21.00. Nikt o zdrowych zmysłach nie zapisze wtedy dziecka na lekcje, ale kto wie do czego zdolny jest zdesperowany uczeń/rodzic? Każdy, kto szukał, wie, że dobrego korepetytora wcale nie tak łatwo znaleźć.

Nasz rozmówca opowiada, że wcześniej najcześciej bywało tak, że ktoś przychodził do niego i mówił, że miał już 2-3 korepetytorów. – Teraz przychodzą od razu. Uczę kogoś, ta osoba ma rezultaty, jest bardzo zadowolona, ma najlepsze oceny w klasie. I rodzice jej znajomych nie tracą już czasu na szukanie korepetytora, przychodzą od razu do mnie. Najczęściej jest tak, że jak ktoś się u mnie uczył, to potem reszta rodziny też chce się u mnie uczyć, bo widzi rezultaty – przyznaje.

Dla stałych rodzin ma niższą cenę. Ale ta, jak widać, i tak nie gra roli: – Dopiero w tym roku ludzie zaczęli odczuwać, że wszystko jest droższe. Dwie osoby powiedziały mi wprost, że finansowo nie dadzą rady. Sporo osób widzi, że jest inflacja, że za wszystko muszą płacić więcej. Że nie wszystko jest tak świetne, jak mówi rząd.

Skąd to 300? Dlaczego tak drogo? – Cena podyktowana jest tym, że są chętni, a ja nie mam już miejsc. Ale trzeba popatrzeć przez pryzmat tego, że korepetycji udzialem od 9 lat i przez ten czas uczę się, jak to robić dobrze. Jestem po dobrych studiach, bez problemu zarabiałbym więcej w zawodzie. Ale to mój wybór, bo zdałem sobie sprawę, że ten zawód tak bardzo mnie nie interesuje – mówi.

Podkreśla, że nie uczy na zasadzie: "Jestem korepetytorem, mówię, a ty słuchaj". Włożył w to mnóstwo pracy, chce, by zajęcia były jak najbardziej profesjonalne. – Ważne jest to, czy próbuje się druga osobę zaangażować, dać jej zrozumieć. I pewnie większość lepszych korepetytorów będzie mówiła tak samo. Chodzi o to, żeby uczeń sam doszedł do większości rzeczy. Przez te 9 lat nauczyłem się jak u kogoś sprawić, żeby ta osoba sama do tego doszła – przekonuje.

Efekt polskiej szkoły?

Tak się porobiło z polską szkołą, że mało kto dziś jej ufa. Pandemia dołożyła swoje. I już nawet nie ma znaczenia cena, czy korepetycje tańsze, czy droższe. Mnóstwo ludzi z nich korzysta.

– Poziom w szkołach w czasie i po pandemii bardzo, bardzo mocno spadł. Uczniowie wrócili do szkoły, ale poziom został niski. Nawet w bardzo dobrych szkołach, gdzie jest starsza kadra nauczycielska, widać było, że tam nauczyciele nawet tabletu graficznego nie kupili. I na przykład nauczycielka przez rok tłumaczyła matematykę opowiadając o niej. Przez to w pandemii wypaliło się też trochę korepetytorów, bo nagle wyszło na to, że muszą więcej zrobić niż niż w szkole. Przez to korepetycje wyglądają trochę jak szkoła – mówi jeden z naszych rozmówców.

To największy absurd, gdy minister edukacji i nauki dwoi się troi, zajmując nowymi podstawami programowymi, nowymi lekturami i Janem Paweł II, religią, wycieczkami patriotycznymi, a zwyczajnie kuleje to na czym szkoła stoi – nauka. I brak nauczycieli. Co prawda pojawiły się tzw. godziny czarnkowe, które mają rekompensować braki po zdalnym nauczaniu, ale budzą mieszane uczucia.

Młodzież jest tak przemęczona, że nie wszyscy sensownie z dodatkowych, nieobowiązkowych, lekcji korzystają. Albo wprost uciekają na lekcje prywatne.

Bo gdy dziecko rok w rok ma innego nauczyciela od matematyki, i ten kolejny ciągle łapie się za głowę, czego nie zrobił z klasą jego poprzednik, to rodzic zaczyna widzieć problem. Gdy przez trzy lata szkoły przewinęło się pięciu nauczycieli hiszpańskiego? Gdy nauczyciel x więcej mówi o sobie niż o temacie lekcji? To "gdy" można mnożyć.

Wtedy zaczyna się szukanie korepetytora i liczenie funduszy. Serwis e-korepetycje.net przygotował niedawno "Raport z cen korepetycji 2021”. Podano średnie ceny, które znacznie odbiegają od tych, które omawiamy – z podziałem na miasta i na przedmioty. Analizie poddano 213189 ogłoszeń z 20 przedmiotów w 30 miastach. Tu również wyszło, że najdroższa jest matematyka wyższa.

Najdrożej zapłacimy za nią w Warszawie, średnio 84,19 zł za lekcję. Dla porównania w Bielsku-Białej – 45 zł.

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut