Przestawienie wajchy. PiS ma nowy sposób na to, by doprowadzić do polexitu?

Anna Dryjańska
Oficjalnie Prawo i Sprawiedliwość nie chce wyprowadzać Polski z Unii Europejskiej. W połowie września, po serii polexitowych wypowiedzi swoich czołowych polityków, partia Jarosława Kaczyńskiego przyjęła nawet specjalną uchwałę w sprawie przynależności do Wspólnoty. Nadal jednak sączy w uszy Polek i Polaków antyunijną narrację, tylko w inny sposób. O tym, jak PiS zniechęca Polaków do Unii, mówi naTemat analityczka Anna Mierzyńska z OKO.Press.
fot. Piotr Molecki/East News
Anna Dryjańska: Napisała pani na Twitterze, że Zjednoczona Prawica zaczyna zniechęcać do Unii Europejskiej w inny sposób. Władza głosi, że Europa chce się pozbyć Polski. Czy taki sposób mówienia o Wspólnocie to coś nowego?

Anna Mierzyńska: Ta narracja jest obecna od kilku lat. Przypomnę, że w 2018 roku prezydent Andrzej Duda najpierw nazwał Unię Europejską wyimaginowaną wspólnotą, a potem dodał, że jej decyzje wypychają Polskę z Europy. Nowe jest za to wzrastające natężenie tego przekazu – zaczął się nasilać po tym, jak Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nałożył karę na rząd za łamanie wyroku ws. Turowa. Teraz komunikat chwilowo ucichł, bo Zjednoczona Prawica płynie na fali strachu przed ludźmi na granicy, ale spodziewam się, że narracja o złej Unii wypychającej biedną Polskę będzie szeroko wykorzystywana przez obóz władzy.


Dlaczego PiS zmienił formę antyunijnej narracji?

Polskie społeczeństwo mocno wspiera obecność Polski w Unii Europejskiej. W tej sytuacji władza, która nie chce tracić poparcia, nie może wprost opowiedzieć się za polexitem.

Słowa posła Marka Suskiego, który nazwał Unię okupantem i porównał jej działania do polityki Hitlera, zaszkodziły PiS-owi. Podobnie wypowiedź wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego, który z uznaniem mówił o wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii. To wzbudziło niepokój opinii publicznej, w tym wyborców Zjednoczonej Prawicy.

Dlatego Prawo i Sprawiedliwość przyjęło uchwałę, w której wykluczyło możliwość polexitu. Jednocześnie jednak nadal zniechęca Polaków do Unii Europejskiej. Teraz jednak robi to sprytniej. Zamiast sugestii dotyczących polexitu słychać narzekania, jak to zła Unia chce się pozbyć biednej Polski, jak ją krzywdzi, prześladuje, wypycha.

Co partia zyskuje dzięki takiej narracji?

Rząd PiS może zrzucić winę za wszystkie swoje błędy i niepowodzenia na kogoś innego. Chodzi o przekonanie społeczeństwa, że władza robi wszystko dobrze – to ta zła Unia się na nią uwzięła. Nawet zresztą nie tyle na rząd PiS, a na Polskę. Jeżeli więc dojdzie do polexitu, to nie będzie to wina rządzących, ale "wypychającej" Europy. PiS naprawdę chce polexitu? Gdyby rolnicy nie dostali dopłat, to roznieśliby Nowogrodzką w pył. Podobnie biskupi, wielcy posiadacze ziemscy. A wściekłych obywateli byłoby znacznie więcej.

Nie sądzę, by ta narracja powstała po to, by wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej. Jednak premier David Cameron też tak naprawdę nie chciał brexitu, a jak się to skończyło, wszyscy wiemy. Antyunijna narracja ma swoje konsekwencje.

Nie zobaczymy ich z dnia na dzień, ani z tygodnia na tydzień, ale powoli, krok po kroku, jeśli taki przekaz będzie kontynuowany, zacznie spadać poparcie dla obecności Polski w Unii Europejskiej. Pojawi się obojętność, zaczną się szerzyć wątpliwości. Potem zacznie rosnąć liczba przeciwników Unii Europejskiej. Możemy się znaleźć w punkcie bez powrotu. Rozpędzona machina może się nie zatrzymać?

To znany mechanizm. Obserwujemy go na przykładzie pogarszającego się stosunku Polaków do Niemiec. Przez te 6 lat nie zdarzyło się nic, co mogłoby popsuć nasze relacje. Nic, oprócz antyniemieckiej propagandy TVP i innych prorządowych mediów. A jednak, jak pokazują badania, sympatia do Niemców spada. Sam negatywny przekaz wystarczy, by wpływać na społeczeństwo.

Oglądaliśmy to też w Wielkiej Brytanii. Proces zniechęcania Brytyjczyków do Unii trwał latami i skończył się brexitem. A teraz widzimy na Wyspach pustki w sklepach i stacje benzynowe bez paliwa. Bo jakimś politykom lata temu opłacało się obrzydzanie Unii. Czy można jakoś przeciwdziałać antyunijnej propagandzie PiS i TVP?

O swój odcinek dba Unia Europejska, która pilnuje, by rząd oznaczał unijne inwestycje w Polsce wspólnotowym logo. W ostatnich latach władza chętnie bierze pieniądze z Europy, ale już niezbyt chętnie o tym mówi.

Ostatnim głośnym przykładem były słowa prezydenta Dudy, który odwiedził budowę tunelu w Świnoujściu i podziękował wszystkim, tylko nie Unii Europejskiej, która wyłożyła na tę inwestycję gigantyczne środki.

Swoje robią też media, które nie są zależne od rządu. Patrzą władzy na ręce i nie ulegają antyunijnej propagandzie.

A co mogą zrobić ludzie, czytelniczki i czytelnicy tego wywiadu?

W rozmowach – osobistych, w internecie – warto pokazywać te wszystkie pozytywne rzeczy, które mamy dzięki Unii Europejskiej. Pieniądze i inwestycje są ważne, ale nie jedyne. Chodzi nie tylko o dopłaty, ale i możliwość swobodnego podróżowania. Chodzi o wolność prowadzenia działalności gospodarczej za granicą i studiowania w wybranym kraju. Jest mnóstwo praktycznych przykładów, na których to pozytywne nastawienie można budować. To będzie dobra kontra dla antyunijnej narracji rządzących.
Czytaj także: Sondaż: Polacy odpowiedzieli, czy boją się, że PiS doprowadzi do polexitu

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut