Marcin Matczak dosadnie o wyroku TK. "Ci ludzie mogą być słabymi prawnikami"
Prof. Marcin Matczak nie ma wątpliwości, że reakcja Unii Europejskiej na czwartkowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej będzie poważna. W rozmowie z naTemat prawnik wskazał jednak, że orzeczenie "w istocie mówi rzeczy puste". Co to dokładnie oznacza i czy "prawny polexit" to już po prostu fakt?
Przypomnijmy, że 130-stronicowy wniosek premiera sprowadzał się do pytania o zgodność z polską konstytucją zasady pierwszeństwa prawa Unii Europejskiej oraz zasady lojalnej współpracy Unii i państw członkowskich.
W myśl wyroku Polski ma nie obowiązywać zasada pierwszeństwa prawa unijnego, ani też zasada stanowiąca o tym, że każdy kraj członkowski ma obowiązek zapewnienia obywatelom skutecznej ochrony sądowej, gwarantowanej wyłącznie przez niezależne sądy. Decyzja TK Julii Przyłębskiej już obiła się szerokim echem w całej Europie.
– Musimy jasno powiedzieć, że polski rząd igra z ogniem – ocenił szef luksemburskiej dyplomacji Jean Asselborn. – To jest bardzo poważne. De facto istnieje ryzyko wyjścia z Unii Europejskiej – ocenił z kolei francuski minister do spraw europejskich Clement Beaune.
Czy czwartkowa decyzja Trybunału Konstytucyjnego, w którym zasiadają wyłącznie nominaci PiS, mogła wyglądać inaczej? Jakie niesie za sobą konsekwencje i czy "prawny polexit" to już po prostu fakt? – na te pytania odpowiada w rozmowie z naTemat prawnik prof. Marcin Matczak.
Czy spodziewał się Pan, że wyrok TK będzie inny? Że będzie niezgodny z wolą rządu PiS?
Nie, nie spodziewałem się, że on będzie inny. To znaczy dla mnie jest już jasne, że to co nazywamy Trybunałem Konstytucyjnym nie jest niezależnym sądem, który recenzuje władzę i daje społeczeństwu nadzieje na jakieś wyważone decyzje. Dla mnie ten organ jest już od dłuższego czasu po prostu przedłużeniem władzy politycznej PiS.
Zastanowił mnie jednak fakt, że to orzeczenie jest trochę kunktatorskie, bo jeżeli się porówna dokładnie to, o co zapytał Morawiecki i to, jak odpowiedział TK, to mam wrażenie, że niektóre z tych sformułowań są celowo puste i pozbawione treści.
To znaczy?
Podam przykład: jeżeli jest mowa o tym, że nie można interpretować prawa UE, tak żeby to naruszało suwerenność Polski, to jest to tak maksymalnie ogólne sformułowanie, że w sensie prawnym ono poddaje się milionom różnych interpretacji.
To orzeczenie jak gdyby trochę w ostatniej chwili się wycofuje z powiedzenia rzeczy, które można było powiedzieć ostrzej i w istocie mówi rzeczy puste. Bo tak naprawdę obecnie ciężar np. decyzji, jaka ingerencja w funkcjonowanie systemu sądownictwa jest naruszeniem konstytucji, została oddana sędziom w pierwszej linii. Sędziowie dostali w istocie bardzo dużo wolnej przestrzeni.
Bo to oni będą musieli zdecydować, kiedy działanie Unii jest poza jej kompetencjami – TK znowu powiedział oczywistość, że sprzeczne z konstytucją jest przekraczanie uprawnień. Ale istotą jest to, kiedy następuje przekroczenie.
Dlaczego w takim razie TK Julii Przyłębskiej "nie poszedł na całość" i nie doprecyzował wszystkich kwestii?
Być może oni myślą, że poszli na całość, ale nie mają odpowiedniej kompetencji prawniczej. Być może ludzie, którzy nad tym pracowali są po prostu słabymi prawnikami i wydaje im się, że jeżeli użyją bardzo ogólnego silnego słowa, jak na przykład suwerenność, to wszystko rozstrzygną. Może nie wiedzą, że słowa bardzo ogólne w prawie poddają się w konkretnej sytuacji wielowymiarowej interpretacji.
Oni albo się wycofali w pewnym momencie obawiając się maksymalnie antyunijnego wyroku, albo wprost przeciwnie, w emocjach wydaje im się, że wydali agresywny wyrok, ale w praktyce ten wyrok będzie bezzębny. Bo w praktyce przerzucili na sędziów regularnych, tych którzy będą rozstrzygali konkretne ludzkie sprawy, ciężar wypełnienia ogólnej sentencji interpretacją.
Czy w takim razie zgodzi się Pan ze stwierdzeniem, że wczorajszy wyrok TK oznacza duży krok w kierunku "prawnego polexitu"?
Na pewno mamy kolejny ostro antyunijny komunikat ze strony polskiego rządu. Ja trochę nie wiem, jak mam oceniać ten wyrok. W kategoriach politycznych ten wyrok jest jasnym zadeklarowaniem przez PiS chęci wyjścia z porządku prawnego UE.
Na gruncie prawnym jest to też pewien ruch w kierunku podminowania porządku prawnego UE, jednak nie dotyczy to wszystkich aspektów współpracy z UE, tylko tego, ważnego, ale jednego obszaru, czyli ochrony sądowej.
Jakie więc możemy ponieść konsekwencje?
Myślę, że reakcja UE będzie poważna, dlatego że te gesty antyunijne, które ze strony polskiego rządu się pojawiają, są oczywiście agresywne. Jest to moim zdaniem działanie szkodliwe dla Polski i w moim przekonaniu samobójcze politycznie, bo przecież jesteśmy w trakcie negocjacji na temat wypłaty pieniędzy z Funduszu Odbudowy. Więc taka wrzutka w takim momencie jest po prostu ogromnym utrudnieniem dla nas i może doprowadzić do tego, że Polska tych pieniędzy nie uzyska.
Jeżeli ktoś jest tak agresywny jak polski rząd i dla swojego planu przejęcia sądownictwa jest w stanie poświęcić dobro 40 mln obywateli, no to trudno oczekiwać, że reakcja ze strony UE będzie delikatna.
A czy nasłuchuje Pan wystąpień europosłów PiS w Parlamencie Europejskim? W których podkreślają, że Polska jest przecież praworządnym krajem, w którym każdy chciałby żyć?
Ja po prostu nie słucham głupot. To są wystąpienia bez szczególnej wartości, skierowane do konkretnego elektoratu. To jest robienie dobrej miny do złej gry. Polska ma pootwierane fronty walk sądowych w olbrzymiej liczbie spraw, więc nie wiem, jaki ma sens zakłamywanie rzeczywistości. Żadne krzyki pani Szydło czy pana Jakiego tego nie zmienią. To jest próba zakrzyczenia przykrej prawdy, że wypłata tych pieniędzy się oddala.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut