Krwawy i brutalny serial, który pokochały miliony. Oto w czym tkwi fenomen "Squid game"

Maja Mikołajczyk
"Squid game" od czasu swojej premiery jest numerem 1 na liście Top 10 Netflixa w wielu krajach na całym świecie. Widzowie dosłownie oszaleli na punkcie brutalnej, koreańskiej produkcji. Tłumaczymy, skąd mogła się wziąć niesamowita popularność tego serialu.
Tłumaczymy fenomen koreańskiego serialu Netflixa "Squid game". Fot. kadr z serialu "Squid game"

Narodziny Nowego kina Korei

Żeby zrozumieć fenomen "Squid game", musimy cofnąć się do lat 90. XX wieku – to właśnie wtedy zaczęło rozwijać się Nowe kino Korei, z którego tradycji poniekąd wyrasta hitowy serial Netflixa.


Lata 80. i 90. były czasem dynamicznych przemian społeczeństwa południowokoreańskiego, porównywanych do procesu demokratyzacji. Rząd bardzo szybko dostrzegł potencjał kultury w zakresie budowania soft power, więc sporo środków przeznaczył m.in. na finansowanie szkół filmowych i inne inwestycje w rodzimy przemysł kinematograficzny.

Produkcją filmową zainteresowały się wówczas także duże korporacje branży elektronicznej, takie jak Samsung czy LG. Chociaż obecnie zrezygnowały z zaangażowania w działalność tego typu, ich inwestycje w infrastrukturę i dystrybucję filmową okazały się dla twórców nieocenione.

Pieniądze zagwarantowały młodym filmowcom odpowiednie zaplecze techniczne i dobry start, jednak nie były gwarantem sukcesu samym w sobie – o nim zadecydowała zupełnie innowacyjna wizja kina.

Charakterystyczny styl koreańskich reżyserów

Przed ostatnią dekadą XX wieku filmy koreańskie nie były znane szerszej publiczności – właściwie w ogóle nie cieszyły się one szczególną popularnością nawet wśród swoich rodaków. Koreańczycy do 1988 roku mieli co prawda ograniczony dostęp do zagranicznych produkcji, jednak gdy tylko mogli, to właśnie po nie sięgali chętniej. Inspiracje zachodnimi filmami będzie później widać w ich własnej twórczości.

Ogromny wpływ na twórczość koreańskich reżyserów miała również nobilitacja kina gatunkowego, które wcześniej istniało na marginesie tamtejszej kinematografii. Twórcy nie przenosili zachodnich schematów w proporcji 1:1, a eksperymentowali z nimi, dzięki czemu nadawali swoim filmom autorskiego sznytu, jednocześnie zachowując rozrywkowe walory tego typu kina.

Chociaż każdy z reżyserów zaliczanych do grona twórców Nowego kina Korei ma swój indywidualny i łatwo rozpoznawalny styl, wielu z nich korzysta z podobnych filmowych chwytów.

Przed epoką nowych koreańskich reżyserów, filmowcy z Korei obierali sobie za cel realistyczne odwzorowanie rzeczywistości – zarówno w warstwie fabularnej, jak i wizualnej. Zazwyczaj były to filmy niosące ze sobą komentarz społeczny i chociaż taka tendencja jest wciąż obecna w koreańskim kinie, forma dostarczenia takich treści mocno się zmieniła.

Reżyserzy, którzy zaczęli tworzyć w latach 90. przede wszystkim odeszli od realizmu na rzecz przerysowywania różnych elementów świata przedstawionego. Nadmierna ekspresja emocji postaci, przeestetyzowana scenografia, absurdalne nawarstwienie tragedii dotykających głównego bohatera – to wszystko sprawia, że koreańskie filmy oddalają się od realizmu, a zmierzają w kierunku surrealizmu lub zamierzonej groteski.

W nagrodzonym Grand Prix na festiwalu filmowym w Cannes w 2004 roku "Oldboyu" (2003) Park Chan-wooka występują wszystkie wymienione wyżej elementy: rozedrgani emocjonalnie bohaterowie, protagonista konkurujący liczbą spadających na jego głowę nieszczęść z Hiobem, a także wizualnie dopieszczona scenografia (wraz z estetyzowanymi scenami przemocy), której nie powstydziłby się Quentin Tarantino.

Nieznany wówczas szerzej styl nowych koreańskich twórców oparty na zupełnie innej estetyce i narracji zelektryzował zachodnią publiczność, niemal z miejsca zapewniając filmowi Chan-wooka kultowy status.
"Oldboy".Fot. kadr z filmu "Oldboy"
Tak jak wspomniałam wcześniej, przedstawiciele Nowego kina Korei chętnie w swojej twórczości wychodzą od schematów kina gatunkowego, jednak nie są do nich tak silnie przywiązani, jak część ich kolegów po fachu z USA. Koreańczycy, inspirując się kinematografią amerykańską, tworzą filmy zupełnie osobne, wywracające oczekiwania widzów przygotowanych na kolejną sztampę.

"Lament" (2016) Na Hong-jina to opowieść o koreańskiej prowincji, w której epidemia tajemniczej choroby zbiera krwawe żniwo. Realistyczna konwencja kryminału bardzo szybko zamienia się w horror zaludniony przez dziwaczne zombie i demony.
Wszystko podlane jest sosem z lokalnego folkloru i chociaż takie streszczenie może brzmieć, jak przepis na kompletny chaos, jako całość smakuje to rewelacyjnie.
"Lament".Fot. kadr z filmu "Lament"
Niestereotypowe podejście koreańscy reżyserzy prezentują również w przypadku bohaterów. Nie dla nich chodzenie utartymi ścieżkami na skróty i sięganie po znane z popkultury archetypy. Chociaż czasem może się wydawać, że dana postać zachowuje się znajomo, szybko okazuje się, w jak dużym błędzie byliśmy jako widzowie.

Zaskakujący fabułą "Parasite" (2019) Bonga Joon-ho nie tylko zwodzi na manowce przemyślaną intrygą. Sympatyczna rodzina klepiąca biedę wraz z rozwojem akcji z nieporadnych poczciwot zamienia się w cynicznych graczy, którzy nie cofną się przed niczym, by żyć na wymarzonym poziomie.
"Parasite".Fot. kadr z filmu "Parasite"
Urok koreańskiego kina leży z pewnością także w jego walorach rozrywkowych. Nie jest to jednak przaśna zabawa spod znaku Patryka Vegi czy "Kac Vegas" – koreańscy twórcy opakowują w ten sposób ważne, społeczne tematy.

Akcja w "Zombie Express" (2016) Yeona Sang-ho pędzi na łeb na szyję, przeplatając pełne napięcia sceny z melodramatycznymi wstawkami, a wszystko to, by w atrakcyjnej dla widzów formie opowiedzieć o podzielonym koreańskim społeczeństwie.
"Zombie Express".Fot. kadr z filmu "Zombie Express"

Jak się ma do tego "Squid game"?

W "Squid game" znajdziemy wszystkie znane z Nowego kina Korei tendencje, które urzekły swoją oryginalnością widzów na całym świecie. Wydaje się nawet, że twórcy netflixowego przeboju jeszcze bardziej je podkręcili.

Serial momentami operuje pastelową i bajkową estetyką, pasującą do dziecięcych gier, w które grają bohaterowie. Taka scenografia produkcji jest tym bardziej uderzająca, gdyż zestawiono ją na zasadzie kontrastu z brutalnymi rozgrywkami oraz mrocznymi scenami, dziejącymi się niemal w zupełnej ciemności.

Warto w tym miejscu również dodać, że przemoc przedstawiana w koreańskich produkcjach wygląda nieco inaczej niż w zachodnich. Chociaż często bywa estetyzowana i zmyślnie inscenizowana, z reguły jest bardziej dosadna niż w najbardziej popularnych amerykańskich filmach i serialach.

Pomimo tego, że silne emocje bohaterów postawionych w ekstremalnych sytuacjach nie powinny dziwić, ekspresja serialowych postaci prawie zawsze jest nadmiarowa, nawet w porównaniu do innych koreańskich produkcji.

Taka strategia może mieć proste wytłumaczenie – być może twórcy chcieli w ten sposób wywołać tak samo silne emocje u widzów.
Sama fabuła "Squid game" nie opiera się na szczególnie oryginalnej historii, chociaż dzięki niespodziewanym zwrotom akcji z finałowym twistem na końcu (co także stanowi znak rozpoznawczy koreańskich produkcji) jest w ostateczności satysfakcjonująca.

"Efekt wow" w przypadku koreańskiego serialu może też wynikać z zupełnie innej estetyki i stylu narracji niż te, do których jest przyzwyczajona zachodnia publiczność. Produkcji udało się dać widzom doświadczenie "świeżości" przy jednoczesnym uniknięciu całkowitego poczucia obcości, co związane jest z oparciem fabuły na znanym skądinąd od wieków schemacie.

Igrzyska gladiatorów, turnieje rycerzy, książkowe i filmowe "Igrzyska śmierci" (swoją drogą – zrzynka z japońskiej powieści "Battle Royale" Kōshuna Takamiego) – ludzie od zawsze lubili obserwować rozgrywki na śmierć i życie (na szczęście współcześnie większości wystarczają te fikcyjne). Takie historie to często samograj.

Podobnie jednak jak w wielu innych koreańskich produkcjach, również w serialu Netflixa rozrywkowa formuła była pretekstem do komentarza na temat koreańskiego społeczeństwa. Dziecięce zabawy na śmierć i życie, w których teoretycznie każdy miał takie same szanse, by zostać bogaczem, miały stanowić przeciwieństwo pełnej wszelakich nierówności brutalnej rzeczywistości.

Jak się jednak szybko okazało, również w tym sztucznie spreparowanym środowisko nie udało się uniknąć podziału na równych i równiejszych.
Czytaj także: Netflix ma problem. Numer z wizytówki w serialu "Squid Game" okazał się prawdziwy
W sukcesie "Squid game" nie można pominąć udziału samego Netflixa, nie tylko poprzez stawianie na lokalne produkcje, ale także – nie ukrywajmy – algorytmy. Gdyby nie one, koreańska produkcja prawdopodobnie zniknęłaby z z reguły chętniej oglądanych zachodnich seriali.

"Squid game" nie wyróżnia się szczególnie na tle innych popularnych koreańskich produkcji, dlatego zaznajomieni z nimi widzowie nie poczują tego "efektu świeżości" i mogą być nieco rozczarowani, gdy okaże się, że to po prostu kolejna solidna produkcja Made in Korea.

Popularność serialu może jednak podobnie jak "Parasite" przełożyć się na zainteresowanie kinem koreańskim, a tym samym na jego szerszą dystrybucję także w Polsce, dzięki czemu widzowie będą częściej mieli okazję sięgać po nieszablonową kinematografię Koreańczyków.
Czytaj także: Fani hitu Netflixa pobili się przed sklepem, w którym mogli poczuć się jak w "Squid game"

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut