11 członków rodziny znaleziono powieszonych z chustami na oczach. Tajemnicza sprawa z Delhi

redakcja naTemat
Rodzina Bhatia miała przygotowywać się do nadchodzącego ślubu jednej z córek. Niespodziewanie wszystkich znaleziono martwych. Scena, jaką w ich domu zastał sąsiad, mrozi krew w żyłach. Sprawa z 2018 roku z Delhi do dziś nie została rozwiązana.
Co doprowadziło do tragedii w rodzinie Bhatia? Fot. materiał prasowy / Netflix
Patrząc na uśmiechnięte zdjęcia rodziny Bhatia (nazywanej też Chundawat), nic nie wskazywało na tragedię, która miała niebawem ją spotkać. Bliscy mieszkali w dwupiętrowym domu w Burari, gdzie w okolicy prowadzili sklep spożywczy i zakład, w którym produkowali sklejkę. W najbliższym czasie jedna z wnuczek głowy rodziny miała wziąć ślub, co było tylko kolejnym powodem do radości dla jej najbliższych.

Z dokumentu Netfliksa zatytułowanego "Dom tajemnic: śmierć w Burari" dowiadujemy się, że dla sąsiadów śmierć rodziny Bhatia była niewyobrażalnym szokiem, gdyż nikt nie spodziewał się po tak pogodnych ludziach, że byliby w stanie popełnić masowe samobójstwo.


Co ciekawe, od dawna jeden z członków rodziny opowiadał wszystkim dookoła, że opętał go duch jego zmarłego ojca. Ten szczegół dodaje do całej sprawy szczyptę mroku.

Dom, w którym straszy

Był pierwszy dzień lipca 2018 roku, gdy około godziny 7 rano jeden z sąsiadów Bhati, który przyjaźnił się z 45-letnim Lalitem, zauważył, że sklepy należące do rodziny nie zostały jeszcze otwarte, a z reguły zakupy można było tam robić już od godziny 5 rano. Gurcharan Singh ruszył do domu rodziny. Zastał otwarte drzwi, a za nimi powieszone zwłoki dziesięciu osób oraz leżące na łóżku ciało seniorki rodu, 80-letniej Narayani Devi.

Narayani Devi jako jedyna odizolowana była od reszty rodziny. Leżała na łóżku w innym pokoju i miała na sobie ślady świadczące o duszeniu. W korytarzu wisiały zaś ciała 50-letniego Bhuvnesha (starszego syna Devi), 45-letniego Lalita (młodszego syna Devi), dwóch ich żon, 57-letniej Pratibhi (córki Devi), mającej wyjść niebawem za mąż 33-letniej Priyanki (córki Pratibhy), trzech synów Bnuvnesha i 15-letniego Shivama (jedynego dziecka Lalita). Zwłoki w większości miały pozawiązywane białą chustą oczy, zaklejone usta i skrępowane dłonie oraz nogi.

Pod ich ciałami stało pięć taboretów. Na nagraniach z monitoringu, które pokazano w filmie dokumentalnym Netfliksa, widać, jak w noc poprzedzającą tragedię, żony synów Devi znosiły je do wnętrza domu.
Początkowo policja podejrzewała, że w posiadłości Bhati doszło do morderstwa. Z czasem śledczy zaczęli odchodzić od tej teorii, sugerując, że członkowie rodziny sami zdecydowali się wziąć udział w masowym samobójstwie, które miało mieć podłoże rytualne lub okultystyczne.

I tu pojawia się jeden z najciekawszych wątków sprawy, w którym jako główna postać występuje Lalit, młodszy syn Devi. Po śmierci swojego ojca Bhopala Singhy został on mianowany na patriarchę rodziny. Co więcej, od najmłodszych lat był faworyzowany przez matkę i to za jego charyzmą podążała reszta braci.

Na jakiś czas przed makabrycznym zdarzeniem życie rodziny Bhatia zaczęło coraz lepiej się układać (zwłaszcza finansowo), a całą zasługę przypisywano właśnie Lalitowi. Wszyscy uwierzyli mu, że faktycznie przemawia przez niego duch dawnej głowy rodziny, czyli Bhopal. To rzekomo za jego sprawą Priyance udało się znaleźć kandydata na męża.

Kobieta zapisywała każde słowo Lalita w swoim pamiętniku. We wpisach sprzed tragedii sporządziła instrukcję, jak odprawić tzw. rytuał "czczenia drzewa figowego", który wymyślił "opętany" patriarcha.

Narzeczony 33-letniej kobiety podczas policyjnego przesłuchania odpowiadał przecząco na pytania o jakikolwiek związek jego partnerki z praktyką okultystyczną. Ich zaaranżowane małżeństwo i plany związane ze ślubem zdawały się być jedyną rzeczą, która w tamtym czasie zaprzątała jej głowę. Z dokumentu wynika, że Lalit rozkazał członkom swojej najbliższej rodziny, aby nikomu nie mówili o tym, co dzieje się w ich domu.

Poszlaką, która sugeruje, że Lilit cierpiał na psychozę, jest notka w dzienniku Priyanki. "Trzymaj wodę w kubku, gdy zmieni kolor, pojawię się i cię ocalę" – można było przeczytać. W toku śledztwa ustalono, że śmierć poniesiona w trakcie "rytuału" mogła być zwykłym wypadkiem. Bliscy Bhopala myśleli bowiem, iż jego duch objawi się im i tym samym ocali ich przed utratą życia.

Warto dodać, że na miejscu zbrodni zauważono, iż tylko Lalit i jego żona mieli rozwiązane ręce. Podejrzewa się więc, że para mogła pomagać innym przy rytuale (m.in. zakładać pętle na szyje).

Koniec końców sprawa masowej śmierci członków rodziny Bhatia do dzisiaj mrozi krew w żyłach i powraca w dyskusjach na temat niebezpieczeństw dotyczących kultywowanego od wieków patriarchatu w Indiach, oraz negowania chorób psychicznych.
Czytaj także: "Morderstwo po amerykańsku" tobą wstrząśnie. To historia przerażającej, rodzinnej zbrodni

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut