Majcherek: To nie złe siły, ani Marsjanie zainstalowali w Polsce autorytarny reżim, a jej obywatele

Janusz A. Majcherek
Janusz A. Majcherek jest profesorem filozofii, socjologiem, wykładowcą w krakowskim Uniwersytecie Pedagogicznym, publicystą nagradzanym m.in. Grand Press za najlepszy tekst publicystyczny, Nagrodą Kisiela, nagrodą Allianz w kategorii media.
Jeszcze niedawno od polskich korespondentów z Brukseli płynęły zapewnienia o pełnej świadomości władz Unii Europejskiej, że pieniądze przyznane Polsce w ramach funduszu odbudowy staną się funduszem wyborczym PiS i stąd opory przed ich uruchomieniem oraz stawianie warunków ich odblokowania.
Majcherek: Tej „wojny” Unia Europejska nie może przegrać. Także ze względu na prounijnych Polaków fot. Beata Zawrzel/REPORTER
Debata w Parlamencie Europejskim wykazała bardzo dobrą orientację zarówno przewodniczącej Komisji Europejskiej, jak i eurodeputowanych co do autorytarnych zapędów i szalbierstw rządzącego Polską obozu politycznego.

Tymczasem Donald Tusk po swoim rekonesansie w instytucjach i wśród przywódców unijnych zapewnił, że nie było i nie ma wśród nich zamiaru karania Polaków za ekscesy pisowskiej władzy i pieniądze do Polski wcześniej czy później napłyną („Polacy dostaną pieniądze z Brukseli, nikomu nie przyszło do głowy karać Polaków za upór pisowskiej władzy”).


Czytaj także: "Majcherek: Polskie społeczeństwo dotknęła niebezpieczna choroba. Nie chodzi o COVID-19"

Albo więc decyzyjne gremia unijne jednak nie zdawały i nie zdają sobie sprawy, że obdarowując PiS dziesiątkami miliardów euro, umocnią i utrwalą autorytarne rządy w Polsce, albo mają tego świadomość, lecz im to nie przeszkadza, a w każdym razie nie na tyle, aby temu przeciwdziałać odmową finansowego wsparcia.

Uczestnicy ostatnich ulicznych protestów przeciw antyunijnej polityce PiS nie wzywali do zablokowania unijnych funduszy dla Polski, to nie były protesty przeciw ich przyznawaniu. Ale hasła „Unio nie odpuszczaj” i atmosfera tych wieców wskazywały, że w zainicjowanym i eskalowanym przez PiS konflikcie z UE są po stronie UE, a to oznacza niezgodę na rezygnację przez instytucje UE ze środków nacisku na autorytarną władzę w Polsce.

Czytaj także: Morawiecki odleciał w rozmowie z "Financial Times". Mówił o III wojnie światowej rozpętanej przez KE


Podobne sygnały wysyłali polscy opozycyjni eurodeputowani, opowiadając się za żądaniem od polskiego rządu przywrócenia praworządności, pod groźbą utraty europejskiego wsparcia finansowego. Słowa Tuska mogą natomiast świadczyć o tym, że użycie finansowego środka nacisku nie było i nie jest brane pod uwagę przez decyzyjne gremia UE, skoro te pieniądze tak czy owak mają do Polski trafić.

Jeśli władze PiS uwzględniają wypowiedź Tuska jako wyrażającą stan nastrojów w instytucjach UE, to po prostu „wezmą na przeczekanie”: skoro te pieniądze tak czy owak, wcześniej czy później do Polski trafią, to nie ma powodu do jakichkolwiek ustępstw. A nawet im później one napłyną, tym lepiej, bo bliżej wyborów, a elektoratowi można będzie wcisnąć narrację, że PiS się nie ugiął i zmusił Unię do ustępstw, a nie odwrotnie.

Czytaj także: "Prof. Majcherek: Wyborcy PiS mogą najwięcej stracić na wyprowadzeniu Polski z UE"

Ze słów Tuska płynie także inny ambarasujący wniosek: jakoby rządy PiS zostały na Polskę nasłane z zewnątrz, a nie były wynikiem wyborczych decyzji Polaków (skoro tych drugich nie można obarczać odpowiedzialnością za poczynania tych pierwszych). Lecz to nie złe siły, ani Marsjanie zainstalowali w Polsce autorytarny reżim, a jej obywatele.

Owszem, istnieje realny problem wymuszenia ustępstw na autorytarnej władzy PiS bez robienia krzywdy proeuropejskiej części polskiego społeczeństwa. Jednak wszyscy przytomni obserwatorzy i komentarzy powinni sobie zdawać sprawę, że ci Polacy, którzy wyszli na ulice z poparciem dla Unii Europejskiej, nie doświadczą dobrodziejstw funduszy oddanych do dyspozycji rządowi PiS, bo ten skieruje je do swojego elektoratu i tych samorządów, gdzie władzę sprawują ludzie PiS.

I nie ma znaczenia co zapisano w Krajowym Planie Odbudowy przesłanym do Brukseli; Fundusz Sprawiedliwości miał służyć wspieraniu ofiar przestępstw, a stał się kasą dla swoich, podobnie jak wiele innych zasobów i środków przejętych przez funkcjonariuszy PiS. Bezwarunkowe przyznanie europejskich funduszy pisowskiej władzy oznacza więc pokrzywdzenie najbardziej prounijnej części polskiego społeczeństwa.

Chyba nie o to jednak unijnym instytucjom i decydentom chodzi. Miejmy nadzieję.
Czytaj także: Janusz Majcherek: Dzisiaj coraz bardziej wstyd przyznawać się do polskości