Ślub z wdową po bracie, skandale seksualne, zabawa w malarza. Syn Bidena nie daje o sobie zapomnieć

Aneta Radziejowska
Reportażystka, autorka książek, korespondentka naTemat w Nowym Jorku
Kilka dni temu w Georges Berges Gallery w nowojorskim SoHo odbył się pokaz 15 obrazów, które namalował Hunter Biden, 51-letni syn obecnego prezydenta. Wpuszczano jedynie osoby zaproszone, wcześniej dokładnie sprawdzone, galeria była szczelnie obstawiona przez ochronę. Ceny wystawianych dzieł ustalono na 75-500 tysięcy dolarów. Cztery są już sprzedane. Etycy podnoszą alarm, że to łatwa droga kupienia sobie dojścia do prezydenta.
Syn Bidena nie pozwala Ameryce o sobie zapomnieć. Teraz zajął się malarstwem Fot. NY Post / Splash News/EAST NEWS
Hunter z wykształcenia jest prawnikiem, skończył Yale i w czasie, gdy Joe Biden był wiceprezydentem, rzadko się o nim słyszało. Pracował, wychowywał trójkę swoich dzieci.

Częściej pokazywany był syn starszy, Beau, a właściwie Joseph Robinette Biden III, który w czasie pierwszego roku wiceprezydentury ojca służył w Iraku, był odznaczony za akcje, a po powrocie wystartował w wyborach, wygrał i objął urząd prokuratora generalnego stanu Delaware. Miał zamiar zostać senatorem.

Plany pokrzyżowała mu choroba. Pierwszy rzut raka przetrwał, zmarł w 2015, gdy leczenie następnego guza mózgu okazało się nieskuteczne.


Bracia byli ze sobą mocno związani. W czasie wypadku, który zabił ich matkę i młodszą siostrę siedzieli razem z tyłu samochodu i potem leżeli razem w szpitalu. Czteroletni Hunter z silnymi urazami głowy, Beau z połamanymi nogami.

Ślub z wdową po bracie, liczne zdrady



Pierwszy szok związany z Hunterem opinia publiczna przeżyła, gdy ogłosił, że się rozwodzi, bo związał się z wdową po swoim bracie. Praktycznie w każdym programie telewizyjnym jakiś terapeuta tłumaczył wtedy, że są to sytuacje spotykane częściej, niż myślimy i że to jeden ze sposobów na podtrzymanie więzi ze zmarłą osobą. Wypowiadali się potępiający, akceptujący i tacy, którzy mieli podobne doświadczenia.

Hunter niejednokrotnie wspominał, że przez kilka lat po śmierci brata robił wiele rzeczy, których nie zrobiłby obecnie. Wtedy wydawało mu się, że dzięki temu związkowi wszystkim łatwiej będzie znieść ból i nieobecność Beau, że wejdzie w jego rolę. Rozumiał, że dla wielu osób może być to trudne do zaakceptowania, nie spodziewał się jednak aż takich reakcji. Dostawał anonimy z pogróżkami, klienci wycofywali swoje sprawy z jego kancelarii, zrywali z nim kontakty.

Joe Biden wydał w końcu oświadczenie, z którego wynikało, że sytuację zaakceptował i - jak to określił- cieszy się, że tych dwoje się odnalazło.

Związek nie przetrwał. Hunter zdradzał. Nie była to kwestia romansów. Korzystał z usług prostytutek i call-girls, brał udział w orgiach.

Czytaj także: USA podzielone ws. walki z pandemią. Niektórzy politycy chcą karać za nakazy noszenia maseczek

W 2019 został pozwany w sprawie o ustalenia ojcostwa dziewczynki urodzonej kilka miesięcy wcześniej. Z jego późniejszych zwierzeń wynika, że w ogóle nie pamięta jakiegokolwiek kontaktu z pozywającą. Materiał genetyczny oddał do badania bez protestu, był pewien, że to jakaś pomyłka lub prowokacja.

Sąd uznał jego ojcostwo w maju 2019 - w tym samym miesiącu ożenił się z poznaną trzy tygodnie wcześniej swoją obecną żoną, z którą ma synka o imieniu Beau. Pozywającej, w drodze ustaleń sądowych, wypłacił jednorazową, nieujawnioną sumę.

Bomba wybuchła też w czasie ostatniej kampanii prezydenckiej i jest to sprawa, która jest poddana śledztwu i to na różnych poziomach. Znaleziony został laptop Huntera nie tylko z jego zdjęciami z prostytutkami i w kąpieli, w trakcie intensywnej autostymulacji. Były tam także materiały mogące świadczyć o nieetycznym postępowaniu jego ojca w czasach, gdy był wiceprezydentem. Część już uznano za fałszywki i teorie konspiracyjne.

Okazało się - to również jest badane - że to sam Trump zlecił znalezienie “czegoś na Huntera” i po to coś udał się na polowanie sam Rudy Giuliani. Sprawy są toku, ustalenia się zmieniają, trzeba poczekać na pełniejszy obraz.

Obrazy prawdziwego artysty, czy... syna prezydenta



Tak naprawdę - przyznał niedawno Hunter - w tym czasie, gdy jego ojciec opłakiwał śmierć jednego syna, jednocześnie walczył o życie drugiego. Bo Hunter ćpał. Był uzależniony do tego stopnia, że wygrzebywał z dywanów cokolwiek, co choć trochę przypominało crack i palił, gdy prawdziwego zabrakło. Często był tak naćpany i otumaniony, że nie pamiętał, co robił przez kilka dni z rzędu. Gdzieś zapadał się w nicość, gdzieś się budził. W swojej wydanej w tym roku na wiosnę książce “Beautiful Things” opisał kolejne etapy wpadania w nałóg, upadki, próby wyjścia. Na odwyk doprowadziła go obecna żona.

Melissa Cohen pochodzi z Południowej Afryki, zawodowo zajmuje się robieniem filmów dokumentalnych i na wystawie Huntera w SoHo filmowała całe wydarzenie, bo ma zamiar zrobić o nim film.

- Znam ludzi, którzy mają wykształcenie w tym kierunku i całymi latami siedzą w sztuce i wchodzą na poziom wyniszczenia, z którego nie ma już odwrotu. Sztuka im nie pomaga, nie broni, nie potrafi ich wzmocnić - mówi Janusz Skowron, grafik aktywnie promujący wśród Polonii sztukę innych artystów, organizator wystaw i spotkań artystycznych.

Czytaj także: Donald zwołuje wiece, Ivanka z mężem przeprowadza się do willi za 24 mln dol. Co słychać u Trumpów?

- Jest dla mnie coś fascynującego w fakcie, że laik, człowiek bez przygotowania potrafił od nowa wybudować swoje życie i włączyć w nie nowy element i dzięki malowaniu przeszedł z etapu upadku w stan regeneracji i wyjścia z nałogu. W efekcie może zainspirować innych, pokazać im swoją drogę, To jest jak udzielenie rady: próbuj, nie poddawaj się. Co ważne, kolory bardzo mocno działają na emocje i tego typu obrazy lub ich reprodukcje powinny być wieszane w szpitalach i domach opieki, wraz z historią ich powstania. Sztuka leczy, nie mam co do tego żadnych wątpliwości - dodaje.

Na stwierdzenie, że dla wielu osób ceny tych obrazów (75-500 tysięcy dolarów) są nieco dziwne, odpowiada: - Tak, mogą wydawać się bulwersujące. Ale rynek sztuki rządzi się własnymi prawami. Szczególnie rynek sztuki nowoczesnej. Stwierdzam fakt, nie silę się na osądzanie. Wpływowi krytycy i właściciele galerii potrafią ustawiać ceny, mają swoje tricki, co jest tym łatwiejsze, że nie da się “obiektywnie” wycenić obrazów tego typu, szczególnie artysty, który dopiero zaczyna. Jeden zobaczy w tych obrazach to coś, inny nie.

Za co płacą kupujący?



Problem z obrazami Huntera polega i na tym, że niektórzy widzą w nich zagrożenie dla obiecywanego i deklarowanego przez administrację Bidena powrotu do przestrzegania norm etycznych.

W lipcu tego roku galeria sprzedała jeden z jego obrazów za 500 tysięcy dolarów. Biały Dom ogłosił - i przypomniał przy okazji obecnej wystawy - że z właścicielem galerii zostało zawarte porozumienie, zgodnie z którym tożsamość ewentualnych kupujących będzie chroniona przed Hunterem. Dla niego mają to być anonimowi nabywcy. W ten sposób uniknie się wszelkich prób nacisków na załatwienie czegokolwiek z prezydentem przez jego syna. Oraz, czego już nie napisano, zmniejszy to podejrzenia, że transakcje te służą do płacenia za cokolwiek innego niż sam obraz.

Nie wszystkich to zadowoliło. Najgłośniejszym krytykiem takiego rozwiązania jest Walter Shaub, szef Office of Government Ethics (Biuro Etyki Rządu) jeszcze z czasów prezydenta Obamy, który krótko pełnił tę funkcję także w trakcie prezydentury Trumpa.

Jego zdaniem ceny za te obrazy są rażąco wysokie i nie powinno się ukrywać tożsamości nabywców, a wręcz na odwrót, powinny to być transakcje jawne, nawet jeśli inne transakcje związane z nabywaniem dzieł sztuki bywają anonimowe.

Shaub uważa też, że Hunter doskonale wie, że ceny jego obrazów wynikają z “pracy jego taty” i że już to wystarczy do uznania, że jest to wykorzystywanie powiązań z prezydentem.

Odpytywana na tę okoliczność rzeczniczka prasowa rządu, Jen Psaki, mówiła wtedy, że “Hunter, jak każde dziecko każdego prezydenta, ma prawo do kariery artystycznej.” I że wszystkie transakcje będą prowadzone przez profesjonalnego właściciela galerii, który przestrzega najwyższych norm w tej branży. Każda oferta odbiegająca od reguł będzie odrzucona.

Co nie zadowoliło Shauba. Przyznaje on, że administracja Bidena stara się i robi w zakresie poprawienia etyki tysiąc razy więcej niż poprzednia, ale w tym wypadku oczekiwania są i powinny być wyższe: “Właśnie mamy za sobą czteroletni okres porażki etycznej i świat chce zobaczyć, czy USA są w stanie uporządkować jakoś swoje działania po tym, jak normy postępowania bywały rozciągane niczym elastyczne spodnie od dresu i wciskane na osobę kilka numerów większą”.
Czytaj także: Donald Trump pozwał Facebooka, Google'a i Twittera. Chce odblokowania swoich kont