Michalik: Izę z Pszczyny zabił nie tylko fanatyzm polityków. Tak samo zabiła ją bezczynność lekarzy
Uważam, że w przypadku Izy z Pszczyny, lekarze są tak samo winni, jak politycy. Trudno jest to powiedzieć w sytuacji, gdy politycy PiS prowadzą na nich prymitywną nagonkę, niemniej taka jest prawda. Lekarze i politycy przyczynili się do śmierci Izy w takim samym stopniu, choć na różne sposoby.
Próbuję sobie wyobrazić, jak Iza umierała. Jak leżała w sali chorych, z postępującym zakażeniem, bezradna i przestraszona, jak pytała lekarzy, co się stanie i dlaczego nikt jej nie pomaga. Jak się boi. Wysyła do bliskich przerażające, pełne strachu esemesy. I próbuję sobie wyobrazić, co wtedy robili lekarze, którzy wiedzieli, że ona umiera. I że umrze, jeśli nic nie zrobią.
Siedzieli w dyżurkach? Żartowali z pielęgniarkami? Odpisywali na wiadomości? Przeglądali w telefonie Facebooka? A może zajmowali się innymi pacjentami lub wypełniali papiery? Nigdy nie zrozumiem, jak wiedząc, że Iza umiera, mogli nic nie zrobić? Co za ludzie są w stanie tak postąpić?
Czytaj także: Eliza Michalik: Rząd pozbawiony kontroli zamienia się w dyktaturę, na końcu zawsze krwawą
Politycy, z całą ich zbrodniczą ideologią i psychopatyczną bezdusznością byli wtedy daleko, ale lekarze byli blisko. Nie rozumiem, jak mogli nie powiedzieć: chrzanić polityków, ratujemy życie tej dziewczyny. O polityków będziemy się martwić później.
Chciałabym przeprowadzić z nimi wywiady. Z lekarzem, który był za nią odpowiedzialny. Zapytać, czy ma sobie coś do zarzucenia? Czy drugi raz postąpiłby tak samo? A może myśli, że miał prawo złamać przysięgę Hipokratesa, skoro miał poczucie, że politycy mu kazali? Może nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności?
Izę zabił fanatyzm polityków, co do tego nie mam wątpliwości. Ale tak samo zabiła ją bezczynność lekarzy, którzy się nią wtedy mieli obowiązek zająć.
Dla żadnego dorosłego człowieka nie może być usprawiedliwieniem, że ktoś mu coś kazał. Tego jestem pewna. Nie możemy się na to zgodzić. W jakim świecie, społeczeństwie będziemy wtedy żyli? Nie przyjmuję do wiadomości, że lekarz może komuś pozwolić umrzeć ze względu na politykę, dla mnie to nie lekarz. Tak jak nie przyjmuję do wiadomości wykrętnego ględzenia fanatycznych polityków w tej sprawie - dla mnie mają krew na rękach.
Słucham w telewizjach i czytam w różnych artykułach biadoleń lekarzy, że „teraz będą się bać jeszcze bardziej” i myślę - „Nie, to my, pacjenci teraz będziemy się was bać”, bo zamiast nas leczyć, pozwolicie nam umierać.
Czytaj także: Ginekolog: Przerywam ciąże kobiet prawicowych polityków. Mówią, że ich sytuacja jest wyjątkowa
Skutki śmierci Izy będą straszne i doniosłe społecznie. Która kobieta w zagrożonej ciąży zaufa swojemu ginekologowi? Wszystkie czujemy dziś, że dla polityków jesteśmy śmieciami i nasze życie jest nic nie warte, ale dla lekarzy? Nigdy się z tym nie pogodzę i żadna kobieta w Polsce nie powinna.
Słuchałam wczoraj polityków opozycji usprawiedliwiających tych lekarzy i zastanawiałam się, jak mogą uznawać, że lekarze mogli złamać prawo i swoją przysięgę „bo się bali”? A co mnie to obchodzi, że się bali? Ja też się boję. I my wszyscy. Co to w ogóle za wytłumaczenie? Czasem człowiek musi robić swoje mimo strachu i to była właśnie taka sytuacja.
Wiemy z historii, że posłuszni wykonawcy są tak samo groźni, jak ci, którzy wydają rozkazy i sądzi się ich tak samo.
Wszystkim lekarzom w Polsce trzeba dziś wyraźnie powiedzieć: takich rozkazów nie wolno wam wykonywać. Jesteście winni lojalność swoim pacjentkom, nie politykom. Jeśli będziecie wykonywać takie rozkazy, będziecie postępować źle i nie będzie dla was usprawiedliwienia ani wybaczenia.