Kibicu, nie rób tego na trybunach. Jak w Krakowie omyłkowo podpalono własny stadion?

Maciej Piasecki
Do niecodziennej sytuacji doszło podczas niedzielnych derbów Krakowa w PKO Ekstraklasie. Grupa kibiców Wisły, która była gospodarzem meczu, mocno przesadziła z użyciem środków pirotechnicznych na trybunach. Efekt? Jeden z sektorów w pewnym momencie po prostu zaczął płonąć.
Pirotechnika podczas meczu derbowego Wisły z Cracovią wymknęła się spod kontroli kibiców gospodarzy. Fot. Artur BARBAROWSKI/East News
Należałoby jednak zacząć od tego, że wnoszenie środków pirotechnicznych i korzystanie z takowych na terenie stadionu nie jest dozwolone. Od lat jednak jest to martwy przepis, który co rusz łamią piłkarscy kibice.

Fani organizują tzw. oprawy meczowe, a kluby zostają później pociągnięte do odpowiedzialności. Najczęściej poprzez organy porządkowe lub administracyjne (np. zamknięciem trybun), bądź solidną karą finansową.

W niedzielę okazja ku temu, żeby zaprezentować kolejną z kibicowskich opraw była pierwszorzędna. Derby Krakowa to piłkarskie święto miasta, które zapowiada się ciekawie również dla całej PKO Ekstraklasy.


Kibice Wisły Kraków zorganizowali pokaz, w którym nie zabrakło pirotechniki. Dodatkowo odbył się "happening" w postaci palenia szalików przeciwników, tj. Cracovii. I właśnie ta sytuacja wymknęła się spod kontroli kibiców gospodarzy, którzy nie spodziewali się, że zabawa z ogniem może skończyć się na tyle poważnie. Efekt był taki, że na stadionie przy ul. Reymonta zrobiło się niebezpiecznie, bo ludzie, którzy doprowadzili do pojawienia się ognia na trybunach, mieli spore problemy z jego ugaszeniem. Na szczęście ostatecznie wszystko skończyło się szczęśliwie.

Co ciekawe, nie była to pierwsza taka sytuacja na stadionie Wisły. Internauci przypomnieli m.in. rok 2018 i mecz z Lechem Poznań. Wówczas też zrobiło się niebezpiecznie, kiedy od jednej z rac niemal nie zajęła się jedna z flag... samych zainteresowanych.
Jak widać, na nic zdają się doświadczenia z przeszłości oraz przepisy. Najgorsze jest jednak to, że poprzez takie nieodpowiedzialne zachowanie, wkrótce może dojść do prawdziwej tragedii. Podczas której zabraknie szczęścia w nieszczęściu, tak jak w minioną niedzielę.

Czytaj także: "Święta wojna" dla Wisły. Panowanie w Krakowie rozstrzygnęło złote trafienie

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut