"Nie ukrywajmy: między panami chemii nie ma". Czy Tusk naprawdę planuje usunąć Grodzkiego?

Anna Dryjańska
Pogłoski o tym, że Donald Tusk planuje wymienić marszałka Senatu, falami przetaczają się przez media. "Wprost" napisał, że szef PO postawił Tomaszowi Grodzkiemu ultimatum: albo zrzeknie się immunitetu, albo zostanie zmuszony do dymisji. Grodzki stanowczo zaprzeczył, by coś takiego się wydarzyło. Minęło kilka tygodni i nadal przewodzi izbie wyższej. Czy Tusk próbuje utrącić Grodzkiego, czy to tylko wytrwale podsycana plotka? A jeśli to drugie: komu zależałoby na tym, by krążyła?
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk i marszałek Senatu Tomasz Grodzki. fot. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER


– Nie ukrywajmy: między panami chemii nie ma – mówi źródło naTemat. Tuskowi ma nie podobać się, że od marca nad Grodzkim wiszą zarzuty prokuratury ws. przyjęcia czterech łapówek w okresie, gdy był jeszcze dyrektorem szpitala specjalistycznego w Szczecinie.

"Wiszą nad", bo nie zostały postawione – do tego jest bowiem konieczne zrzeczenie się immunitetu przez marszałka. A na to się nie zanosi.



Przeczytaj też: Decyzja sądu pomyślna dla Grodzkiego. Oskarżała go o przyjęcie łapówki, musi przeprosić




Tusk, Ziobro i immunitet



"W ocenie marszałka Tomasza Grodzkiego, działania prokuratury są działaniem politycznym" – oświadczył w marcu jego pełnomocnik, mec. Jacek Dubois.

Członkowie opozycji mówili wprost: na czele prokuratury stoi członek rządu PiS, Zbigniew Ziobro, a rządowi zależy na tym, by osłabić Senat, w którym większość ma opozycja. Sam Ziobro też odniósł się do sprawy: wyraził nadzieję, że Grodzki zrzeknie się immunitetu.

– Tusk ma pretensje do Grodzkiego, że zamiast to wszystko uciąć, przeciąga sprawę. TVP i inne pisowskie media mają z tego pożywkę od miesięcy – mówi nasz informator.

Wtóruje mu senator spoza PO:

– Grodzki ciąży Platformie, te nierozstrzygnięte sprawy są i będą problemem.

Jednak, podkreśla polityk, to nie musi znaczyć, że Tusk planuje wymienić marszałka, zwłaszcza, że nie jest to proste.

By go odwołać, potrzebnych jest przynajmniej 51 ze 100 senatorskich głosów, a także, zgodnie z nowym regulaminem Senatu, wskazanie kandydata na następcę. Ten z kolei musiałyby uzyskać bezwzględną większość głosów, by zasiąść w fotelu marszałka.

Mieszanie w głowach



Część naszych rozmówców jest przekonana, że doniesienia o planie "zamachu" na marszałka są nie tylko nieprawdziwe, ale również celowo preparowane i rozpuszczane w mediach, by siać zamęt.

Gdy pytamy kolejnego senatora opozycji, czy ktoś go sondował w sprawie głosowania nad nowym marszałkiem, zdecydowanie zaprzecza.

– Nie, nikt do mnie nie podchodził, a żeby to przeprowadzić, potrzebowaliby mojego głosu. Nawet gdyby PiS pomógł odwołać marszałka, to potem trzeba powołać nowego, a tu już na wsparcie polityków PiS nie ma co liczyć... no chyba że miałby to być jeden z nich, ale to byłoby kompletnym absurdem. Nawet gdyby chcieli zmusić Grodzkiego, by zrezygnował, to nikt nie wymieniałby marszałka bez porozumienia ze wszystkimi senatorami opozycji. To byłoby samobójstwo – tłumaczy.

O podchody w sprawie ewentualnego głosowania dotyczącego marszałka, pytamy troje następnych senatorów z różnych ugrupowań wchodzących w skład tzw. paktu senackiego. Każdy i każda z nich stanowczo zaprzecza.

Wszyscy jednak dobrze znają plotki dotyczące "przewrotu" – są one tematem ich rozmów na senackich korytarzach. Senatorowie stawiają na polityczny gaslighting.

– Ktoś ma interes w tym, byśmy myśleli, że coś się kroi. Polityka to nie sielanka, to brutalna gra. Czasami wystarczy namieszać komuś w głowie, by osiągnąć swój cel – mówi nam jedna z osób z Koalicji Obywatelskiej.

Przypuszcza, że pogłoski mogą rozpuszczać politycy PiS. Cel? "Wywrócenie" Senatu. Nie wyklucza też jednak kolegów z Platformy, zazdrosnych o pozycję marszałka Grodzkiego, który z racji sprawowanej funkcji jest jednym z liderów opozycji.

Senator PO: – Te pogłoski o rzekomym konflikcie to jakaś krecia robota. Komuś bardzo zależy na tym, by podkopywać relacje Tuska i Grodzkiego.

Senator nienależący do Platformy: – Ktoś próbuje wbić klin między senatorów. Tomasz Grodzki to osoba, która nas łączy. Nie piszemy się na wymianę marszałka. Nie wiadomo, czym mogłoby się to skończyć.

Chcieć a móc



Kolejny senator opozycji nie wyklucza intrygi PiS, ale jego zdaniem bardziej prawdopodobny jest zupełnie inny scenariusz.

– Nie zdziwiłbym się, gdyby to sam Tusk rozpuszczał plotki o tym swoim niby wielkim konflikcie z Grodzkim – mówi polityk. I nie ma tu znaczenia, podkreśla, że po publikacjach medialnych szef PO zadzwonił do marszałka, by zapewnić go, że nic się nie dzieje.

– Grodzki powiedział nam, że te plotki bzdury, ale chyba nie ufa do końca Tuskowi. Zresztą: nikt mu do końca nie ufa. Tusk powie ci to, co chcesz usłyszeć, rozmasuje cię, a potem zrobi swoje i sorry. Nawet jeśli nie planuje nic wobec Grodzkiego, to opłaca mu się, by Grodzki myślał, że planuje. Lubi trzymać ludzi w niepewności, to jest test na uległość – przekonuje senator.

Nasz informator, ten od "braku chemii" między Tuskiem a Grodzkim, podkreśla, że szef PO regularnie robi małe i pozornie przypadkowe afronty marszałkowi Senatu – na przykład wtedy, gdy na jednym ze spotkań najpierw poprosił o głos sołtysów, a dopiero potem marszałka Senatu. Ma to być wyraz frustracji.

– Chciałby się go pozbyć, ale nie może. Łatwo byłoby go odwołać, ale trudno by było znaleźć kogoś na jego miejsce, na kogo wszyscy się zgodzą. Sytuacja jest patowa. I Tusk doskonale o tym wie – podsumowuje.

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut