Nie pójdziesz do pracy albo zrobią ci lockdown. Te kraje nie patyczkują się z niezaszczepionymi

Katarzyna Zuchowicz
Czwarta fala pandemii zbiera żniwo, ale w Polsce tak naprawdę nie ma w tym momencie znaczenia, czy ktoś jest zaszczepiony, czy nie. Paszporty covidowe nie są w użyciu, nie ma żadnych ograniczeń dla niezaszczepionych jak w innych krajach. Tymczasem za granicą idą coraz dalej. Są miejsca, gdzie już nie wystarczają restrykcje w kinach, czy restauracjach. Kanclerz Austrii jest za wprowadzeniem lockdownu dla niezaszczepionych.
Kolejka do szczepienia w Wiedniu. Kanclerz Austrii jest za wprowadzeniem lockdownu dla niezaszczepionych. Fot. Guo Chen/Xinhua News/East News
Mimo wielu protestów przeciwko ograniczeniom, w wielu krajach niezaszczepione osoby nie wejdą do różnych miejsc publicznych. Zupełnie inaczej niż w Polsce.


– Prawie wszystkie kraje europejskie wprowadziły system, w którym możliwość korzystania z miejsc publicznych jest uzależniona od tego, czy jest się zaszczepionym, czy nie. To bardzo dobrze funkcjonuje. Mamy europejskie certyfikaty szczepionkowe, tylko u nas nikt ich nie używa. W innych krajach pokazuje się je np. wchodząc do kina, czy do pociągu. U nas ma się je w kieszeni, czy w telefonie i właściwie nie ma z nich żadnego pożytku. Takich kontroli w ogóle nie ma. A to na pewno pomogłoby w wielu sytuacjach – mówiła niedawno w rozmowie prof. Krystyna Bieńkowska-Szewczyk, wirusolog z Uniwersytetu Gdańskiego.

Dziś widać, że w niektórych krajach najwyraźniej było to za mało. Są miejsca, gdzie poszli o krok dalej, nie bojąc się reakcji elektoratu. W Polsce – biorąc pod uwagę nastroje, jakie wokół szczepień u nas panują – raczej byłoby to nie do pomyślenia.

Choć może powinno, bo zagraniczne przykłady, pokazują, że to działa.

Lockdown w Austrii dla niezaszczepionych?

Gdy w Austrii ogłoszono, że aby wejść do hotelu, gabinetu fryzjerskiego, restauracji czy biblioteki, trzeba będzie od 8 listopada okazać certyfikat szczepionkowy lub zaświadczenie o przechorowaniu COVID-19, Austriacy dosłownie rzucili się do punktów szczepień.
Ale dziś również tam sytuacja jest już inna. Kanclerz Austrii Alexander Schallenberg jest za wprowadzeniem lockdownu dla niezaszczepionych. Czy tak się stanie, ma się rozstrzygnąć w niedzielę. Lockdown miały zacząć obowiązywać do 15 listopada. Mówi się, że zasady miałyby przypominać te, które pamiętamy z lockdownu w ubiegłym roku. – Nie widzę powodu, dla którego dwie trzecie obywateli ma tracić swoje prawa, bo pozostała część się waha – powiedział kanclerz, cytowany przez PAP.

Już wcześniej mówił, że osoby niezaszczepione muszą pamiętać, że odpowiadają nie tylko za zdrowie własne, ale także i za zdrowie innych. Otwarcie zapowiadał w październiku, że ewentualny lockdown w jego kraju nie obejmie osób zaszczepionych przeciwko COVID-19 i ozdrowieńców i będzie oznaczać zakaz wychodzenia z domu, z wyjątkiem wyjścia do pracy czy zrobienia niezbędnych zakupów.

Wcześniej pełny lockdown dla niezaszczepionych ogłosiły od 15 listopada władze Górnej Austrii.Zastanawiał się nad tym również kraj związkowy Salzburg.

W Singapurze o leczeniu niezaszczepionych


Tu w porównaniu do Polski zaszczepiona jest ogromna większość narodu – ok. 85 proc. Ale najwyraźniej władze nie chciały spocząć na laurach. Tym bardziej, że i tu pandemia daje się dziś we znaki i – jak się okazuje – do szpitali w większości trafiają osoby niezaszczepione.

Dlatego rząd chce, by od 8 grudnia osoby, które zostały zakwalifikowane na szczepienie, ale nie chcą się szczepić (tzw. "niezaszczepieni z wyboru"), a zachorują na COVID-19, same płaciły za leczenie – z własnej kieszeni, posiadanego ubezpieczenia zdrowotnego lub innych funduszy. Ale nie z pieniędzy publicznych. Bloomberg podał, że kosz pobytu na intensywnej terapii może wynieść ponad 18 tys. dolarów. "Nasze szpitale naprawdę wolą nie obciążać tych pacjentów kosztami, ale musimy wysłać ważny sygnał, aby zachęcić wszystkich do zaszczepienia się" – powiedział minister zdrowia Singapuru Ong Ye Kung.

Praca i niezaszczepieni


O Włoszech zrobiło się głośno w połowie października, gdy wprowadziły jedne z najbardziej restrykcyjnych covidowych przepisów. Okazało się, że bez szczepienia wcale nie będzie łatwo iść do pracy.

– Obowiązkiem jest posiadanie zielonej przepustki, żeby móc pracować. Można ją uzyskać albo po szczepieniu i wtedy jest ważna kilka miesięcy, albo po przechorowaniu, albo uzyskując negatywny wynik testu na COVID-19, ale ta ważna jest 48 godzin – opowiadała w rozmowie z Anetą Olender Paulina Wojciechowska, Polka mieszkająca we Włoszech.

– Nie możesz przyjść do pracy, jeśli nie masz przepustki. Pracodawca nie może cię zwolnić za to, że nie masz przepustki, ale może to zrobić za to, że nie przychodzisz do pracy – wyjaśniała.
Czytaj także: Nie ma covidowej przepustki, nie ma pensji. Włochy walczą z antyszczepionkowcami
Teraz restrykcyjne przepisy weszły w życie w Wielkiej Brytanii – tu jednak dotyczą wyłącznie pracowników domów opieki. Zgodnie z nimi osoby, które nie otrzymały dwóch dawek szczepionki, nie mogą pracować w tych placówkach.

Restrykcje wzbudziły duże kontrowersje. Na przykład "Daily Mail" cytuje menadżerkę jednego z domów opieki, która musiała zwolnić sześcioro pracowników, którzy odmówili szczepienia. Brytyjskie media podają, że praktycznie z dnia na dzień pracę w całym kraju mogły stracić tysiące osób.