Premier rozważa uruchomienie art. 4 NATO w związku z sytuacją na granicy. "Sprawy zaszły za daleko"

Ola Gersz
– Dyskutujemy z Łotwą i w szczególności z Litwą, czy nie uruchomić artykułu 4. NATO – powiedział premier Mateusz Morawiecki w rozmowie z PAP dotyczącej sytuacji na granicy z Białorusią. – Polska granica będzie skuteczną i ostateczną barierą dla działań Łukaszenki. Nie ma wątpliwości, że sprawy zaszły za daleko. Wiemy już, że żeby zatrzymać reżim białoruski, nie wystarczą same słowa – podkreślił.
Premier Mateusz Morawiecki wizytował granicę z Białorusią 9 listopada Fot. Adam Guz/KPRM
– W UE rośnie przekonanie, że kryzys, z którym się mierzymy, to nie tylko sprawa Litwy, Łotwy, Polski, ale że jest to sprawa całej wspólnoty. Więcej, jest też zrozumienie dla faktu, że Łukaszenka nie zrezygnuje z tego szturmu na granicę, jeśli nie zaczniemy działać razem – powiedział Mateusz Morawiecki w rozmowie z PAP o sytuacji na granicy z Białorusią.
Premier podkreślił, że polski rząd wraz z UE "będzie na pewno dyskutować o kolejnych sankcjach, łącznie z całkowitym zamknięciem granicy, a więc odcięciem reżimu od korzyści gospodarczych". O dodatkowych sankcjach będziemy dyskutować już podczas najbliższego specjalnego szczytu Rady Europejskiej, o który wnioskowałem – zapowiedział.

Mateusz Morawiecki o sytuacji na granicy

Szef rządu wyjawił również PAP, że Polska rozmawia z Łotwą i Litwą na temat ewentualnego uruchomienia artykułu 4. NATO. – To rozwiązanie, które przewiduje, że strony będą się wspólnie konsultowały, ilekroć zdaniem którejkolwiek z nich, zagrożone będą: integralność terytorialna, niezależność polityczna lub bezpieczeństwo któregokolwiek z państw sojuszniczych. Wydaje się, że jest to coraz bardziej potrzebne. Bo nie wystarczy już tylko, byśmy publicznie wyrażali swoje zaniepokojenie – teraz potrzebne są już konkretne kroki i zaangażowanie całego sojuszu – powiedział Morawiecki.


Premier zaznaczył, że "blokowanie dostępu do UE osobom z otoczenia Łukaszenki jest działaniem ważnym, ale daleko niewystarczającym". – Dlatego w ostatnich kilku dniach podjęliśmy bardzo intensywne zabiegi dyplomatyczne, aby zablokować te linie lotnicze, które bezpośrednio biorą udział w procederze przerzutu migrantów na Białoruś – mówił i ocenił, że był to "częściowy skuteczny" ruch". Tureckie i irackie linie zapewniły bowiem, że nie będą brały udziału w tych działaniach.

Morawiecki o reżimie Łukaszenki

– Kłamstwo, manipulacja i dezinformacja to podstawowa broń Rosji, a teraz również Białorusi. Sowieci byli w tym mistrzami i te umiejętności nie zaniknęły wraz z upadkiem Związku Sowieckiego – powiedział w rozmowie z PAP premier Mateusz Morawiecki.

– Dziś doświadczamy tego z ogromnym natężeniem. Weźmy chociażby materiał w jednej z amerykańskich stacji, w którym opisano sytuację na granicy polsko-białoruskiej. Kiedy to zobaczyłem, włosy stanęły mi dęba. To była ewidentna manipulacja. Obawiam się, że część dziennikarzy z wdzięczności za to, że zostaną dopuszczeni do miejsc, gdzie przebywają migranci, zrobią i powiedzą dokładnie to, czego zażyczy sobie Łukaszenka. Tak się kreuje alternatywną rzeczywistość, w której wybiela się winnych, a odpowiedzialność zrzuca na Polskę – stwierdził szef rządu.

I zapewnił, ze Polska jest gotowa pomoc migrantom, a polskie władze mogą "natychmiast dostarczyć każdą ilość jedzenia, środków medycznych, ciepłych ubrań, śpiworów". –Wystarczy, że władze białoruskie nie będą blokowały transportów, które niejednokrotnie wysyłaliśmy – zauważył.

Stan wyjątkowy

Co się stanie po zniesieniu stanu wyjątkowego przy granicy z Białorusią pod koniec listopada? Premier zaznaczył, że Polska "potrzebuje nowych rozwiązań na płaszczyźnie ustawowej i kończymy opracowywać takie rozwiązania".

– Projekt w trybie pilnym planujemy przedstawić w najbliższym tygodniu. Na pewno wdrożymy dodatkowe reguły, które pozwolą w dalszym ciągu skutecznie działać naszym służbom – zapowiedział.

Czy oznacza to wpuszczenie dziennikarzy, co zasugerował wcześniej szef MSWiA Mariusz Kamiński? – Reżim białoruski ma do dyspozycji dwa rodzaje "broni": posługiwanie się ludźmi jako żywymi tarczami i dezinformację. Nie mam obaw, jeśli chodzi o prezentowanie prawdziwych danych z granicy, natomiast obawiam się, że w obecności kamer prowokacje będą się tylko nasilać – odpowiedział na pytanie dotyczące mediów w pasie przygranicznym premier.

– Dziś sytuacja jest na tyle napięta, że w przypadku przerwania kordonu wzdłuż granicy dziennikarze, byliby narażeni na bezpośrednie zagrożenie zdrowia i życia – dodał w rozmowie z PAP.
Czytaj także: Tragiczny wypadek przy granicy z Białorusią. Nie żyje polski żołnierz