To źle, że Merkel i Macron działają ws. kryzysu? Ekspert: Naszego telefonu nikt nie odbierze
W poniedziałek prezydent Francji Emmanuel Macron rozmawiał z prezydentem Rosji Władimirem Putinem o kryzysie migracyjnym na granicy z Białorusią. Natomiast Angela Merkel w tej samej sprawie zadzwoniła do dyktatora Białorusi Aleksandra Łukaszenki. – A czy nasz premier zatelefonował do swojego odpowiednika w Moskwie? My nie mamy do kogo telefonować, bo naszego telefonu nikt nie odbierze – stwierdził w rozmowie z naTemat.pl dr Janusz Sibora.
- Rozmowy Macrona i Merkel z Putinem i Łukaszenką wywołały burzliwą dyskusję wśród polskich komentatorów. Krytycznie odnieśli się do nich niektórzy politycy PiS oraz przedstawiciele Ministerstwa Spraw Zagranicznych
- Dr Janusz Sibora w rozmowie z naTemat.pl ocenił, że telefonu od polskich przedstawicieli nikt by w Moskwie nie odebrał, a krytyczne komentarze na temat dyplomacji Macrona i Merkel są nietrafione
Dlaczego Niemcy i Francja postanowiły rozmawiać z Rosją i Białorusią? Bo to, co się dzieje na wschód od Warszawy, nie jest tylko polsko-białoruskim kryzysem, ale stało się zagrożeniem dla całej Europy.
Rozmowa z Władimirem Putinem, która miała miejsce z inicjatywy prezydenta Francji Emanuela Macrona, miała trwać godzinę i 45 minut. Jej celem miało być zakończenie kryzysu – stwierdził w rozmowie z mediami doradca Macrona.
– W kwestii migracji, nawet jeśli nie ma zbieżności co do oceny genezy obecnego kryzysu na granicy białoruskiej, Władimir Putin powiedział prezydentowi, że rozumie potrzebę jego zakończenia, ze względu na "przyzwoitość w stosunku do migrantów, którzy są instrumentalizowani" – podkreślił doradca francuskiego prezydenta.
Z kolei poniedziałkowa rozmowa Merkel – Łukaszenka trwała około 50 minut i dotyczyła sytuacji na granicach Białorusi i Unii Europejskiej, zwłaszcza potrzeby pomocy humanitarnej dla uchodźców i migrantów. Politycy uzgodnili, że będą kontynuować współpracę w tych kwestiach – przekazały zagraniczne media, powołując się na biuro prasowe rządu federalnego.
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, w rozmowie poruszono szczegółowo sposoby i perspektywy rozwiązania problemu migracyjnego, aby nie dopuścić do eskalacji sytuacji na granicy. Alaksandr Łukaszenka i Angela Merkel zapowiedzieli dalsze kontakty, które będą miały na celu rozwiązania narastającego konfliktu.
Rozmowy przedstawicieli Francji i Niemiec wywołały duże emocje wśród polskich komentatorów. "Niemcy i Francja negocjują z Rosją i Białorusią ponad głowami państw doświadczających hybrydowej agresji. To złamanie zasad wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa UE" – ocenił na Twitterze Jacek Saryusz-Wolski, europoseł PiS.
– Kanclerz Merkel tuż przed swoją rozmową z Aleksandrem Łukaszenką poinformowała o tym polskie władze. To nie powinno tak wyglądać, to powinien być co najmniej szczebel premiera. Ale doceniamy, że nasi niemieccy sąsiedzi nas o tym poinformowali – stwierdził z kolei wiceszef MSZ Łukasz Jasina.
Jak zapewnił, Polska aktywnie uczestniczy w tym wszystkim, co się dzieje i również komunikuje się z Aleksandrem Łukaszenką. – Nie jest to może rozmowa, jak wczorajszy telefon Angeli Merkel, ale przypominam, że my jednak tego człowieka za prezydenta nie uznajemy – stwierdził Łukasz Jasina na antenie Radia Wnet.
Odnosząc się do tego typu wypowiedzi dr Janusz Sibora podkreślił w rozmowie z naTemat.pl, że rozmowa Merkel – Łukaszenka to była w istocie "rozmowa jednego z przedstawicieli Unii Europejskiej z Łukaszenką i tu jest ten punkt ciężkości".
– Poza tym to sprawy humanitarne były w tych rozmowach kwestią nadrzędną i tych dwóch kwestii strona polska nie chce chyba w komunikacie na temat tej rozmowy za bardzo zauważać – ocenił historyk dyplomacji i badacz dziejów protokołu dyplomatycznego. Jak dodał, jeśli nie zwrócimy uwagi na element humanitarny, to nie zrozumiemy istoty tej rozmowy.
– Kwestia uznawania czy nieuznawania Łukaszenki jako prezydenta zdecydowanie nie jest pierwszorzędna. W momencie gdy mamy kryzys humanitarny i realne zagrożenie życia ludzi jest to po prostu nie na miejscu. W dyplomacji trzeba mieć krótką pamięć i co za tym idzie liczy się pragmatyczne podejście. Mamy rozwiązać problem, a później będziemy się zastanawiać, czy Łukaszenka jest prezydentem czy nie – skomentował wypowiedzi wiceszefa MSZ dr Sibora.
Dr Janusz Sibora dla naTemat.pl: Naszego telefonu w Moskwie nikt nie odbierze
Ekspert ocenił również, że telefonu od polskich przedstawicieli nikt by w Moskwie nie odebrał, "dlatego muszą przejąć to działanie reprezentanci innych unijnych państw, które te kontakty po prostu mają".
Ja się pytam, czy nasz wicepremier ds. bezpieczeństwa zatelefonował do Moskwy? Kto odebrałby jego telefon? A czy nasz premier zatelefonował do swojego odpowiednika w Moskwie? My nie mamy do kogo telefonować, naszego telefonu nikt nie odbierze. Dlatego muszą przejąć to działanie reprezentanci innych unijnych państw, które te kontakty mają.
Dr Sibora w rozmowie z naTemat.pl wskazał, że Polska płaci obecnie za brak polityki wschodniej, a nasz kraj takich kanałów komunikacji, jak Francja czy Niemcy po prostu nie ma. Podobny komentarz dr Sibora zamieścił również na swoim Twitterze.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut