Prof. Majcherek: Rosyjski nacjonalizm jest wrogi Polsce, ale przecież tak podobny do polskiego

Janusz A. Majcherek
Janusz A. Majcherek jest profesorem filozofii, socjologiem, wykładowcą w krakowskim Uniwersytecie Pedagogicznym, publicystą nagradzanym m.in. Grand Press za najlepszy tekst publicystyczny, Nagrodą Kisiela, nagrodą Allianz w kategorii media.
Funkcjonariusze i propagandyści pisowskiej władzy oburzeniem lub pukaniem w czoło reagują na wypominane im podobieństwa do putinowskiego lub łukaszenkowskiego reżimu. Werbalnie deklarują do nich wrogość. Trzeba jednak brać pod uwagę nie słowa, lecz czyny. A wrogość nie oznacza odmienności. Bywa wręcz przeciwnie.
Profesor Majcherek o nacjonalizmach i autorytaryzmach. Fot. Beata Zawrzel/REPORTER
Faszyzm i komunizm stoczyły w latach 30. XX wieku krwawe starcie w Hiszpanii, a w 40. XX wieku wojnę na niemal całym kontynencie. Jednak badacze i analitycy słusznie dopatrzyli się w nich wspólnych cech, pozwalających oba ująć w jedną kategorię totalitaryzmu. Nie był więc zupełnym przypadkiem ich sojusz, znany potocznie jako układ Ribbentrop-Mołotow, który oznaczał wspólne zniszczenie Polski.

Komunistyczny Związek Sowiecki z komunistycznymi Chinami weszły niegdyś w konflikt, który o mało nie przerodził się w otwartą wojnę dwóch państw dysponujących bronią atomową. A z komunistyczną Jugosławią w propagandowe zwarcie, w toku którego wymieniano się obelgami, wyzwiskami i najcięższymi oskarżeniami.


Na terytorium byłej Jugosławii doszło w latach 90. XX wieku do okrutnych wojen, których uczestnicy we wzajemnej nienawiści skakali sobie do gardeł i często je podrzynali. A przecież wszyscy byli nacjonalistami, podobnymi sobie w manifestowaniu tej wspólnej im ideologii (zresztą często w tym samym, serbsko-chorwackim języku). Owszem, antagonizującej ich i skazującej na wrogość, bo nacjonaliści nienawidzą innych narodów, więc także innych nacjonalistów. Ale są nacjonalistami, jak tamci.

W II Rzeczypospolitej nacjonalizm i faszyzm wykazywały silną ekspansywność i odnosiły swoiste sukcesy w zwalczaniu "lewactwa i żydostwa". Powojenni komuniści ostro potępiali te ekscesy, ale wykazywali swoim autorytaryzmem niemałe do nich podobieństwo.

Czesław Miłosz przenikliwie odnotował te powinowactwa w znanej frazie "jest ONR-u spadkobiercą Partia". O jej trafności świadczy nie tylko PRL-owska kariera przedwojennego nacjonalisty i faszysty Bolesława Piaseckiego czy antysemicka nagonka gomułkowsko-moczarowskiej ekipy w 1968 r. "Naród", "Ojczyzna", "patriotyzm" to były kluczowe słowa komunistycznej propagandy. Wielu pamiętających lub badających tamten okres wskazuje na liczne jej podobieństwa do dzisiejszej.

Istnieją dobrze udokumentowane świadectwa bezpośrednich lub pośrednich powiązań funkcjonariuszy i propagandystów PiS ze służbami putinowskiej Rosji (opisujący je Tomasz Piątek wygrywa kolejne procesy sądowe wytaczane mu przez bohaterów jego raportów).

Gdyby jednak nawet nie dowodziły one współdziałania, oczywiste są elementy współmyślenia (o liberalno-genderowym zagrożeniu z Zachodu), podobieństwa mentalnego (religijno-nacjonalistycznego wstecznictwa i szowinizmu), naśladownictwa metod (zwalczania społeczeństwa obywatelskiego i podporządkowywania niezależnych mediów przez Gazprom i Orlen), współbieżności celów (osłabienie Unii Europejskiej i obecnej cywilizacji zachodniej).

Autorytaryzmy są podobne, nawet jeśli okazują sobie wrogość. Kibole jednej drużyny są podobni kibolom innej, choć się wzajemnie nienawidzą i tłuką. Kibolstwo upodabnia ich do siebie. Rosyjski nacjonalizm jest wrogi Polsce, ale przecież tak podobny do polskiego, nawet jeśli mu wrogiego.

Psychologia i psychologia społeczna już dość dawno zidentyfikowały zjawiska manifestowania i wyolbrzymiania różnic tam, gdzie występuje bliskie podobieństwo i nazwały je "pseudospecjacją" oraz "narcyzmem małych różnic". One mogą być nie całkiem świadome, kibolom i nacjonalistom trudno jest przypisywać zdolność głębszego rozumienia i rozwiniętej samoświadomości (choć w swojej głupocie są przekonani, że to oni mają ją lepiej rozwiniętą niż inni).

Obecne wydarzenia na polsko-białoruskiej granicy pozwalają rządzącej Polską ekipie eksponować dystans i antagonizm wobec wschodnich autorytaryzmów, bo wikłają w konflikt z nimi. Lecz konflikt, a nawet wrogość, nie wyklucza podobieństwa.
Czytaj także: Nie będzie kary za nazwanie ONR "organizacją faszystowską". SN wydał wyrok

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut