Ludzie, którzy nigdy się nie zakochują. Poznajcie aromantycznych

Ola Gersz
Karolina Kozakiewicz i Julia Radzięta zawsze wiedziały, że różnią się od swoich koleżanek. Podczas gdy ich rówieśniczki zakochiwały się w kolejnych chłopakach, marzyły o pocałunkach i "chodzeniu", one zupełnie tego nie czuły. Próbowały się dopasować: chodzić na randki, tworzyć związki romantyczne. Chciały być "normalne". W końcu zrozumiały jednak, że wszystko jest z nimi ok: są aromantyczne.
– W szkole pisałam w złotych myślach koleżanki: "Z nikim nie chodziłam, z nikim nie chodzę i z nikim nigdy nie będę chodzić" – mówi Karolina Kozakiewicz, osoba aromantycza i aseksualna Fot. Piotr Marciński
– Zawsze czułam, że jestem inna od koleżanek, które z ekscytacją opowiadały mi o chłopakach, którzy im się podobają. Ja nigdy tak nie miałam – wyznaje 18-letnia Julia Radzięta. Mimo że kiedyś myślała o stworzeniu związku, to z czasem odkryła, że to pragnienie nie pochodziło od niej.


– Było raczej skutkiem presji społecznej. Gdy babcia pytała mnie, czy mam chłopaka, myślałam: "Kurczę, przydałby mi się jakiś". Nie miałam jednak wewnętrznego pragnienia, aby z kimś być, trzymać się za rękę, całować, przytulać. Bardziej uznałam, że jeśli wszyscy kogoś mają, to fajnie byłoby nie odstawać – opowiada.

Na początku tego roku Julia zdała sobie sprawę, że jest aromantyczna. Wcześniej podobne odkrycie stało się udziałem Karoliny Kozakiewicz, obecnie członkini stowarzyszenia Asfera i zarządu stowarzyszenia Tolerado oraz wiceprzewodniczącej koła naukowego Tęczowy Port UG.

– Najpierw zrozumiałam, że jestem osobą aseksualną, ale szukałam dalej. Dopiero później zdałam sobie sprawę, że jestem również aromantyczna. Wtedy wszystko w moim życiu zaczęło składać się w sensowną całość. Zrozumiałam, dlaczego zawsze mówiłam, że nigdy z nikim się nie zwiążę. W szkole pisałam w złotych myślach koleżanki: "Z nikim nie chodziłam, z nikim nie chodzę i z nikim nigdy nie będę chodzić" – wyjawia.

Aromantyczność ǂ aseksualizm

Czym jest aromantyczność? – To nieodczuwanie pociągu romantycznego do innych osób lub odczuwanie go w bardzo niewielkim stopniu, w bardzo nielicznych sytuacjach i do bardzo nielicznych osób – wyjaśnia Justyna Bułdys, psycholożka, coach i terapeutka par, która pracuje z osobami LGBTQIA+.

Jak podkreśla Justyna Bułdys, nie jest to jednak to samo, co niechęć stworzenia związku lub świadoma decyzja o pozostaniu singlem. To że ktoś mówi, że "nie znosi związków" i nie chce nigdy żadnego stworzyć, nie oznacza, że jest aromantyczny. Wszystko zależy od obecności lub braku pociągu.

Jeśli ktoś twierdzi, że związki nie są dla niego, to być może wcześniej był w relacji romantycznej i ma za sobą trudne doświadczenia, np. doznał zranienia albo został porzucony. To jednak nie znaczy, że ta osoba nie będzie odczuwać pociągu romantycznego, bo kryterium definiującym i rozróżniającym jest nie tyle decyzja o wejściu w związek lub nie, ile odczuwanie lub nieodczuwanie pociągu romantycznego. Pociąg romantyczny i pociąg seksualny jest poza naszą wolą. To nie my decydujemy o orientacji, gdyż jest to część naszej tożsamości psychoseksualnej. Możemy wybrać sposób bycia z naszą orientacją, ale nie to, jak będziemy odczuwać.

Justyna Bułdys
psycholożka, coach, terapeutka par, pracuje z osobami LGBTQIA+
O aromantyczności wciąż mało jednak w Polsce słychać. Nieco głośniej, chociaż wciąż za cicho, jest o aseksualności (braku pociągu seksualnego). Aromantyczność jest zresztą przez wielu z aseksualnością mylona. Tymczasem są one całkowicie od siebie odrębne. Dlaczego mylimy "aro" z "asem"? – Przez brak świadomości na temat istnienia osobnych orientacji seksualnych i romantycznych – stwierdza aktywistka.

Faktycznie nie wszyscy wiedzą, że istnieją zarówno orientacje romantyczne, jak i seksualne. Pierwsze (heteroromantyczność, homoromantyczność, biromantyczność, aromantyczność itd.) określają, w kim się zakochujemy lub nie, drugie (analogicznie: heterokseksualizm, homoseksualizm, biseksualizm, aseksualizm...) – do kogo odczuwamy pociąg seksualny, jeśli w ogóle go mamy.
– Między orientacją romantyczną a orientacją seksualną w zasadzie nie ma żadnych zależności. Są osoby np. homoromantyczne, ale heteroseksualne, co oznacza, że odczuwają pociąg seksualny do płci przeciwnej, ale zakochują się w osobach tej samej płci. To trudna sytuacja, podobnie ja ta, kiedy zakochujemy się w osobach innej płci, ale pociąg seksualny odczuwamy do osób tej samej płci – tłumaczy Justyna Bułdys.

A jak jest z osobą romantyczną? Możliwości są przeróżne. – Osoba aromantyczna może być seksualna, czyli odczuwać pociąg seksualny, ale jednocześnie się nie zakochiwać. Może wchodzić w relacje seksualne lub przypadkowe sytuacje seksualne, postrzegać osoby jako atrakcyjne seksualne, odczuwać napięcie i pożądanie seksualne, ale nie idzie za tym zakochanie się i romantyzm – mówi psycholożka.

I odwrotnie – osoby aromantyczne mogą być również aseksualne, czyli – tak jak Karolina Kozakiewicz – nie odczuwać ani pociągu romantycznego, ani seksualnego. – Przyjmuje się, że wśród osób aromantycznych jest procentowo więcej osób aseksualnych, niż w ogóle społeczeństwa. Osoba aromantyczna może być częściej aseksualna, niż osoba romantyczna, ale nie ma tutaj wyraźnej korelacji – zaznacza psycholożka Justyna Bułdys.

Karolina: Utożsamia się nas z socjopatią

W liceum próbowałam zmusić się do tego, żeby być "normalna". Przez dominację normatywności heteroromantycznej w naszym społeczeństwie, czułam się gorsza, bo byłam inna. Próbowałam się więc zmusić, żeby w oczach naszej kultury być pełnowartościowa. Starałam się chodzić na randki, ale do spotkań praktycznie nigdy nie dochodziło, bo pisanie z chłopakami nigdy się nie kleiło. Faktycznie to nigdy ich nawet nie lubiłam, nie miałam nawet męskich przyjaciół. Teraz żyję ze sobą w zgodzie i do niczego się nie zmuszam.

Mam wrażenie, że często zakłada się, że osoba aromantyczna nie ma żadnych potrzeb emocjonalnych. Utożsamia się nas z socjopatami. Nie stygmatyzuję tutaj oczywiście osób z osobowością socjopatyczną, ale postrzega się nas jako osoby, które nie mają empatii i nie potrafią kochać.
Aktywistka Karolina Kozakiewicz jest aromantyczna i aseksualnaFot. Piotr Marciński
To nieprawda, często jesteśmy bardzo emocjonalnymi osobami. Mamy w sobie dużo pokładów czułości skierowanej na inne osoby. Nie chcemy iść na randkę, bo nie czujemy pociągu romantycznego, ale chcemy spotkać się z ludźmi jak przyjaciele. I trzeba przyznać, że każdy z nas tworzy jakieś relacje, w tym relacje platoniczne, czyli przyjacielskie. Potrzebujemy przytulenia, czujemy pociąg sensualny, nie odgradzamy się od świata i nie jesteśmy samotnikami.

Ludzie, którzy się nie zakochują

– Najbardziej charakterystyczną cechą osób aromantycznych jest to, że się nie zakochują – mówi Justyna Bułdys, psycholożka, coach i terapeutka par, która pracuje z osobami LGBTQIA+.

Osoby aromantyczne nie odczuwają uczuć romantycznych oraz motylków w brzuchu i nie pojawia się crush, czyli uczucie, że jest się w kimś zakochanym. Nie ma również chaosu w głowie i porywającego szczęścia pod wpływem zakochania oraz marzeń romantycznych. Osoby aromantyczne nie marzą o tym, żeby związać się z kimś romantycznie i być z nim blisko i na wyłączność przez całe życie.

Justyna Bułdys
psycholożka, coach, terapeutka par, pracuje z osobami LGBTQIA+
Brak poczucia romantycznego nie oznacza jednak braku związków. Osoby aro tworzą między innymi związki platoniczne, nazywane przez nich queer-platonicznymi. Na czym one polegają?

Związki queer-platoniczne nazywane są często relacją przyjaźń plus. To relacja, która mogłaby w zasadzie uchodzić za przyjacielską, ale nie spełnia do końca kryteriów przyjaźni, gdyż mogą pojawić się elementy romantyczne lub seksualne. Nie jest to jednak w pełni związek romantyczny lub seksualny, a raczej sfera pomiędzy przyjaźnią a związkiem romantycznym – wyjaśnia Justyna Bułdys. W takim związku jest obecnie Karolina Kozakiewicz, członkini stowarzyszenia Asfera i zarządu stowarzyszenia Tolerado oraz wiceprzewodnicząca koła naukowego Tęczowy Port UG.

– Obecnie jestem w relacji z osobą, która jest w spektrum aromantyczności i aseksualności. Tworzymy relację na naszych zasadach. Moja osoba partnerska jest w spektrum aromantyczności – jest demiromantyczna, czyli poczuła do mnie pociąg romantyczny po dłuższym czasie naszej znajomości, dokładnie po półtora roku. To dużo zmieniło w naszej relacji (bo ja jestem aromantyczna). Nie jesteśmy do końca na tym samym poziomie i o wielu kwestiach musimy rozmawiać – opowiada.

"Chciałbym być aromantyczny, wtedy związki byłyby proste"

Bo związek platoniczny nie oznacza braku związkowych problemów. – Kiedyś myślałam, że kiedy poznam osobę, która będzie taka w spektrum aseksualności i aromantyczności, to będzie idealnie. Czułam, że wygrałam los na loterii i nie będziemy mieć żadnych problemów. To jednak nieprawda – mówi Karolina.

– Nasze relacje są naprawdę bardzo podobne do tych romantycznych. Często osoba alloromantyczna (red. osoba, która nie jest aromantyczna) mówi do aromantycznego znajomego, gdy ma problemy w związku: "chciałbym być aromantyczny, wtedy wszystko byłoby takie proste". Tak nie jest – opowiada aktywistka. Zgadza się z tym pracująca z osobami LGBTQIA+ psycholożka i terapeutka par Justyna Bułdys. Jak podkreśla, trudnością dla osób aromantycznych jest już to, że czasem same przed sobą nie przyznają, że mają inną orientację i inne potrzeby.

– Jeśli wchodzą w relację, ich partner może z góry zakładać, że są heteroromantyczne i heteroseksualne. Dlatego niezmiernie ważne jest, aby w takich relacjach bardzo dużo ze sobą rozmawiać. Warto mówić o swojej aromantyczności, szczególnie gdy jesteśmy już w relacji dłuższy czas, pogłębia się nasza więź i tworzy się między nami bliskość – radzi.

Powinniśmy umówić się na konkretną relację, zawrzeć swego rodzaju kontrakt, abyśmy oboje zdawali sobie sprawę, co może się między nami dziać, a co się nigdy nie wydarzy. Rozmawiajmy o tym, czego potrzebujemy i chcemy w naszym życiu, a także o tym, co nie jest dla nas istotne i czego raczej nikt nie powinien się po nas spodziewać. Świadomość własnych potrzeb relacyjnych i uczciwe komunikowanie o nich są kluczowe dla właściwego zrozumienia relacji. Dzięki temu możemy uniknąć zranień i niewłaściwego zrozumienia zachowań i reakcji.

Justyna Bułdys
psycholożka, coach, terapeutka par, pracuje z osobami LGBTQIA+

Julia: Nie chciałam być niczyją dziewczyną

Zawsze wiedziałam, że moje uczucia były inne, ale zupełnie nie umiałam tego nazwać. W końcu zaczęłam dużo o tym czytać. Zagłębiałam się w treści aktywistyczne i edukacyjne w internecie. Najpierw spotkałam się z pojęciem "osoby greyromantycznej", czyli takiej, która zakochuje się rzadko, raz na jakiś czas i/lub w specjalnych okolicznościach. Dopiero potem zaczęłam czytać o całym spektrum aromantyczności i odnalazłam w nim siebie.

Kiedyś miałam jakieś "crushe", ale z perspektywy czasu widzę, że tylko mi się tak wydawało. Nie chciałam być niczyją dziewczyną. Mogłam czuć do kogoś silniejszy pociąg, ale nie chciałam się całować, przytulać czy wiązać z tą osobą.
Julia Radzięta jest osobą w spektrum aromantycznościFot. własność prywatna
Myślałam wówczas, że to jest właśnie ten słynny pociąg romantyczny, ale nie było to romantyczne z definicji. Bardziej chciałam poznać tę osobę, zaprzyjaźnić się z nią. Gdy porównywałam to jednak z moimi koleżankami, okazywało się, że u nich wygląda to zupełnie inaczej. Dlatego czułam, że jestem inna. Dopiero potem dowiedziałam się, że istnieje pociąg platoniczny, czyli przyjacielski.

Jestem osobą aro, która lubi ideę romansu. Podobają mi się piosenki o miłości i komedie romantyczne. Ja jestem jednak poza tą romansową ideą, ona mnie nie dotyczy. Są osoby aromantyczne, które są nastawione do miłości romantycznej negatywnie, ja sam koncept jednak bardzo ją lubię. Słucham nawet dwóch związkowych podcastów: "Ja i moje przyjaciółki idiotki" oraz "Dyskoteki, chłopaki i ogólnie takie takie", bo jestem ciekawa perspektywy i doświadczeń osób alloromantycznych. Dzięki temu mam więcej wiedzy na ten temat, mogę też doradzać przyjaciółkom. Lubię wiedzieć, mieć samoświadomość i świadomość świata. Cały czas się uczę.

Psychologia milczy

Czy aromantyczność jest orientacją romantyczną? Nieoficjalnie, bo towarzystwa naukowe nie określiły jej jeszcze jako orientacji. Jak podkreśla Justyna Bułdys, aromantyczność spełnia jednak jej kryteria. Jednym z nich, jest chociażby stałość, która polega na tym, że w różnych etapach swojego życia odczuwamy lub nie odczuwamy tak samo.

Osoby, które definiują się jako aromantyczne lub aseksualne, w większości mają głębokie poczucie, że jest to ich orientacja, a nie przemijająca tendencja. Na formalne rozstrzygnięcie kwestii, czy coś jest orientacją seksualną ze strony towarzystw naukowych, niestety zawsze musimy długo czekać. Osoby homoseksualne i biseksualne czekały kilkadziesiąt lat, aż ich orientacje zostaną wykreślone z kwalifikacji zaburzeń z podręcznika diagnostycznego i przyjęte jako orientacja seksualna.

Justyna Bułdys
psycholożka, coach, terapeutka par, pracuje z osobami LGBTQIA+
Zresztą psychologia i seksuologia w ogóle rzadko poruszają na razie temat aromantyczności. – W ogóle nie wypowiadają się na ten temat towarzystwa naukowe, jak Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne (APA) czy inne towarzystwa międzynarodowe, które zajmują się podejściem do różnorodności w ludzkiej seksualności czy romantyczności. Być może za kilka czy kilkanaście lat to się zmieni – wyraża nadzieję Justyna Bułdys.

Karolina: Na marszach równości wciąż mało jest aromantycznych flag

Nam, osobom aromantycznym, brakuje przestrzeni tylko dla nas. Nasz aktywizm odbywa się na razie głównie na internetowym poziomie, w tym na grupach na Facebooku. Temat aseksualności porusza Stowarzyszenie Asfera, ale polskiego stowarzyszenia zarejestrowanego w KRS, które jest poświęcone wyłącznie aromantyczności, jeszcze nie ma.

Na marszach równości widzę sporo aseksualnych flag, ale tych aromantycznych widzę jeszcze mało. Sama prowadziłam raz marsz równości z moimi flagami: aseksualną i aromantyczną. To był chyba pierwszy raz, kiedy takie flagi były na czele marszu, co było naprawdę bardzo symboliczne i ważne.

Kiedy wreszcie będziesz miała chłopaka?

Jak otoczenie reaguje na osoby aromantyczne? – Oczywiście doznaję dyskryminacji, często słyszę: "to ci się zmieni", "też tak miałam", "wyrośniesz z tego", "nie spotkałaś jeszcze odpowiedniej osoby". To podważanie moich doświadczeń i upupianie mnie – mówi Karolina Kozakiewicz, członkini stowarzyszenia Asfera i zarządu stowarzyszenia Tolerado oraz wiceprzewodnicząca koła naukowego Tęczowy Port UG.

– Dzięki temu, że jestem aktywistką i jestem pewna tego, kim jestem, to potrafię sobie z tym poradzić. Nie każdy jednak jest w takiej pozycji w życiu. Myślę, że to mój duży przywilej. Znalazłam też wspierającą społeczność, do której mogę się zwrócić, kiedy czuję się osamotniona, niezrozumiana i przytłoczona – dodaje.

Takie "upupiające" komentarze to rzeczywistość wielu osób aromantycznych. – Nasze społeczeństwo oczekuje, że każda osoba będzie heteroseksualna i heteroromantyczna. Każde społeczeństwo jest jednak różnorodne. Osoby aromantyczne często skarżą się więc, że co chwila słyszą od rodziny i przyjaciół pytania: "kiedy wreszcie będziesz miał dziewczynę/ chłopaka?", "co z dziećmi?", "dlaczego nie jesteś w związku?" – wylicza psycholożka Justyna Bułdys.
I podkreśla, że to krępujące, bo wymaga comingu out. Tymczasem nie każdy musi mieć chęć na ujawnienie swojej orientacji. Problem tkwi jeszcze w czymś innym. – Problem w tym, że ludzie, którzy mówią nam rzeczy, które są dla nas krzywdzące, często nie mają złych intencji. Współczujące słowa "na pewno sobie kogoś znajdziesz" są w ich przekonaniu w porządku. Chcą dla ciebie dobrze, gdyż w naszym społeczeństwie nie ma świadomości, że takie uwagi może być krzywdzące. Paradoksalnie to jest największy problem – ludzie nie mają pojęcia, że to może kogoś zranić – zauważa Koralina.

Dyskryminacja, która wypływa z dobrych intencji, wynika głównie z anatonormy, czyli podejścia, że monogamiczne małżeństwo z dziećmi jest najwyższą formą spełnienia i że wszyscy ludzie dążą do tego typu związku. Myślę, że anatonorma jest krzywdząca dla wszystkich ludzi, także dla osoby romantycznej (czyli alloromantycznej), która jest sama, bo na przyklad, przeżyła traumy w poprzednim związku i potrzebuje czasu aby je przepracować lub po prostu nie chce angażować się w stałe związki. Ona także słyszy komentarze: "pomogę ci kogoś znaleźć", co najczęściej wywołuje spory dyskomfort i presję.

Karolina Kozakiewicz
członkini stowarzyszenia Asfera, członkini zarządu stowarzyszenia Tolerado i wiceprzewodnicząca koła naukowego Tęczowy Port UG
Jak podkreśla aktywistka, zdarza się też oczywiście jawna fobia. – Nienawistna dyskryminacja, w stylu: "tacy ludzie są do niczego", "oni są dziwni" albo "trzeba się od nich trzymać z daleka, bo nie wiadomo, czego się po nich spodziewać". Najgorsze, że przy jawnej dyskryminacji możemy wprost powiedzieć, że dane słowa są obiektywnie okropne i daje nam narzędzia do walki z nią. Według mnie gorzej jest, kiedy ktoś mówi nam z troską "na pewno sobie kogoś znajdziesz". Wtedy trudno udowodnić, że to, co mówi, nie jest w porządku – mówi Karolina Kozakiewicz.

A psycholożka Justyna Bułdys dodaje: – Może jest to marzenie ściętej głowy, ale idealną sytuacją byłoby, gdyby społeczeństwo było świadome, że nie wszyscy jesteśmy taki sami i nie mamy identycznych potrzeb dotyczących relacji. Może wtedy nie męczylibyśmy osób z mniejszości pytaniami, które w ogóle są niedostosowane do ich sytuacji życiowej.

Julia: Czytałam internetowe komentarze, że aromantyczność to wymysły

Mówię głośno, że jestem aromantyczna, bo jestem z tego dumna. Pisałam też o tym na Instagramie. Może dzięki temu młodsze osoby zrozumieją, że jeśli czują się podobnie, jak ja to wszystko jest z nimi w porządku. Ja mam duże poczucie własnej wartości i bardzo siebie lubię, ale kogoś jego inność może początkowo przygnębiać. Dlatego mówię o tym wprost.

Gdy powiedziałam przyjaciółkom o moim odkryciu, spotkałam się, ze zrozumieniem. Nie mówiły, że "coś sobie wymyśliłam", tylko zauważyły, że rzeczywiście taka jestem i idealnie to do mnie pasuje. Moi rodzice na szczęście to akceptują i rozumieją, chociaż czasami słyszę: "może jeszcze kiedyś trafisz na właściwą osobę". Odpowiadam wtedy, że to nie zmieni faktu, że jestem w spektrum aromantyczności i nie skreśli tego, że mój pociąg romantyczny jest o wiele mniejszy, niż u osób allo. Nie czuję braku respektu do mnie, wszyscy podchodzą do mojej aromantyczności bardzo w porządku. Nikt nie ma z tym problemu.

Nie odczuwam dyskryminacji, czasami tylko w sieci spotykam się z negowaniem mojej orientacji. Czytałam internetowe komentarze, że "aromantyczność nie istnieje", że to jakieś wymysły i "kolejne literki". To jedyna forma dyskryminacji, z którą się spotkałam, chociaż nieosobiście.
Wszyscy podchodzą do mojej aromantyczności bardzo w porządku – mówi Julia RadziętaFot. własność prywatna
Wierzę w to, że podejście do aromantyczności się zmieni. Już powoli zwiększa się świadomość, o czym świadczy, chociażby fakt, że teraz rozmawiamy. Dużo dobrego dla społeczności robią też coming outy znanych osób. Myślę, że stopniowo będzie coraz lepiej.
Czytaj także: Polski film, który łączy, a nie dzieli. "Wszystkie nasze strachy" to historia geja-katolika

"Jesteście ok"

A co Karolina Kozakiewicz i Julia Radzięta powiedziałaby osobom w spektrum aromantyczności, które dopiero są na początku drogi do odkrycia siebie?

Karolina: Powiedziałabym osobom, które dopiero odkrywają swoją tożsamość, że są ok tacy, jacy są. Znajdźcie swoją społeczność i osoby takie jak wy: w internecie, na Facebooku, na Instagramie, TikToku. Zawsze czujcie się wartościowi i mimo wszelkich przeszkód pamiętajcie, że nie jesteście sami. Osób queer po coming oucie jest coraz więcej i myślę, że z czasem będzie jeszcze lepiej. Razem damy radę i poradzimy sobie w tym heteronormatywnym i amatonormatywnym świecie.

Julia: Jeśli czujecie się mniej wartościowi, bo nie macie chłopaka, czy dziewczyny, to pamiętajcie, że jesteście równie ważni, co osoby w związkach. Każdy z was, i osoba aromantyczna, i alloromantyczna, musi wiedzieć, że jest pełnowartościowa. Jesteście wartościowi, nie będąc w związku, nie chcąc związku, nie pragnąc relacji romantycznej i nie mając pociągu romantycznego. Kiedy zrozumiemy, że brak partnera nie umniejsza wartości człowieka, łatwiej nam będzie zaakceptować siebie, jeśli dojdziemy do wniosku, że my sami nie pragniemy relacji stricte romantycznej i jesteśmy osobami aromantycznymi. Bądźcie z tego dumni. Jesteście ok.