Justyna Kowalczyk bardzo mocno o sytuacji kobiet w Polsce. "Inkubatory i przechowalnie"

Krzysztof Gaweł
– Wiele kobiet traktuje się jako inkubatory i przechowalnie. Chyba coś tu jest nie tak – stwierdziła w rozmowie z Dariuszem Faronem z WP Sportowych Faktów Justyna Kowalczyk, nasza mistrzyni olimpijska i legenda polskiego sportu. Jak zawsze, nie gryzła się w język i celnie podsumowała to, co dzieje się w Polsce. Niestety, sama również doświadczyła tego, co złe i musiała mierzyć się z hejtem ze strony kibiców.
Justyna Kowalczyk nie gryzła się w język i mocno podsumowała sytuację kobiet w Polsce Fot. Damian KLAMKA/East News
Justyna Kowalczyk nie trenuje już morderczo każdego dnia, nie zakłada ukochanych nartek i nie walczy z Norweżkami o miejsca na podium, ale ma w życiu nowe cele i realizuje się jako matka oraz żona. Nie zmieniło się jedno: nasza mistrzyni nie gryzie się w język i mówi, co myśli. A są to ważne słowa.

Młoda mama obserwuje sytuację w naszym kraju i w rozmowie z WP Sportowymi Faktami podkreśliła, że jest zaniepokojona tym, co się dzieje. Dała tego wyrazisty przykład. – Gdy dowiedziałam się o śmierci pani Izabeli, pobiegłam do męża i powiedziałam: "Jezu, patrz, co się dzieje!". To się będzie działo nadal – przyznała ze smutkiem mistrzyni olimpijska oraz mistrzyni świata.

Według naszej wybitnej sportsmenki odejście od kompromisu aborcyjnego i zmiana przepisów sprawiły, że doszło do tragedii w Pszczynie. Jak opisuje, sama w ciąży doświadczyła tego, z czym zmaga się wiele kobiet w Polsce. – Gdy opinia publiczna dowiedziała się, że jestem w ciąży, byłam pouczana na każdym kroku. Stałam się własnością narodu. A co komu do tego, co się dzieje w mojej ciąży?! – zżymała się Justyna Kowalczyk.


Dziś jest mamą i realizuje się w nowej roli, choć musiała nauczyć się tego, że dostaje zewsząd wiele dobrych rad i ludzie wiedzą lepiej, jak i co powinna zrobić ze swoim życiem. – Wiele kobiet traktuje się jako inkubatory i przechowalnie. Chyba coś tu jest nie tak – zauważyła nasza mistrzyni. Kowalczyk na słowa niektórych kibiców, a także na hejt, który ją dotknął w social mediach, reagowała zdecydowanie. Jedna sytuacja niemal skończyła się w sądzie.

Dziś nasza mistrzyni mieszka w domu pod lasem, wraz z mężem prowadzą aktywny tryb życia i łamią utarte schematy. Także opiekując się synkiem, który wraz z rodzicami niemal od urodzenia wędruje po górach. I nie tylko. Justyna Kowalczyk ma swój sposób na macierzyństwo, ma do niego prawo i realizuje się w sposób, któremu wypada przyklasnąć.

– Kobiety ciągle wtłacza się w schematy. Skoro jesteś już matką i żoną, to siedź przy garach. (...) Jako społeczeństwo zmierzamy do ortodoksji. (...) Fanatycy nie siedzą już cicho, bo poczuli, że mają siłę – stwierdziła smutno nasza mistrzyni. Mamy nadzieję, że jej głos nie pozostanie bez echa.

Źródło: WP Sportowe Fakty
Czytaj także: "Im się wydaje, że jak zdobędą szczyt, to doznają objawienia". Dlaczego śmiertelne ryzyko pociąga?

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut