Czy PiS rozgościł się na lekcjach historii? Nauczyciele mówią wprost, co zmieniło się w szkołach

Aneta Olender
Wygumkowywanie faktów, postaci, przemilczenie niewygodnych elementów całości, półprawdy, czy też ćwierćprawdy, to wszystko teoretycznie synonimem kłamstwa nie jest, a jednak historia według PiS wydaje się być alternatywną wersją minionych wydarzeń. Gorzej jeśli ta alternatywa przedostałaby się do podręczników historii. O to, czy jest się czego obawiać, zapytaliśmy nauczycielki historii i WOS-u.
Fot. Jacek Domiński/REPORTER
Było już o tym, że to PiS wprowadził Polskę do UE, że za nasze wejście do NATO odpowiedzialny jest nie m.in. Bronisław Geremek, a sam Jarosław Kaczyński. Zresztą brat tego ostatniego – Lech Kaczyński – jak przekonywał prezes PiS-u "w obliczu niechybnej kompromitacji Wałęsy" miał stać się "symbolicznym patronem ruchu Solidarność". Na tych przykładach lista ta się nie kończy, o czym można się przekonać czytając choćby ten tekst: 6 nowych faktów historycznych wg PiS.

Na "Solidarności" warto się jednak na chwilę zatrzymać, bo to temat, którego dotyczyła jedna z ostatnich awantur.


"R. Trzaskowski w rozmowie z podkomisją Kongresu USA zarzuca rządowi 'wymazanie L. Wałęsy z książek'. To kolejny dyplomatyczny fake totalnej opozycji. 'Solidarność' jest obecna w polskich szkołach. W liście do Kongresmenów USA zamierzam przedstawić fakty o nauce historii w Polsce" – napisała na Twitterze Anna Zalewska, europosłanka PiS i była minister edukacji. Nikogo chyba nie zdziwi, że wpis ten wywołał spore poruszenie wśród internautów. Tym bardziej, że Anna Zalewska za decyzje podejmowane w trakcie szefowania resortowi edukacji (i nie tylko), zdaniem wielu osób (bardzo wielu), na żaden laur nie zasłużyła.

"Niech pani chociaż nie kłamie. Powiedział prawdę. Dla was przez płot stoczni skakał Kaczyński. Ten, który przespał wprowadzenie stanu wojennego. A walkę z komuną toczył Morawiecki. Pomimo, że miał w tym czasie 12 lat i na dodatek za tę działalność dostał legitymację kombatanta. Wstyd" – napisał jeden z komentujących.

Podobnych wpisów pod postem polityczki można znaleźć znacznie więcej: "Po Pani deformie edukacji podręczniki do historii są fatalnie napisane. Są nudne, przeładowane informacjami nieadekwatnymi do wieku uczniów, naszpikowane propagandą, komuniści też próbowali przemycać swoją ideologię, a wyszło im odwrotnie. Wam też się nie uda"

Albo: "'Solidarność' jest obecna w polskich szkołach dzięki nauczycielom, którzy pamiętają, kto ją tworzył. W nowej historii wg Czarnka Wałęsa będzie występował jako Bolek, a Mazowieckiego zastąpi Morawiecki".

Jak wyglądają lekcje historii, co naprawdę można znaleźć w aktualnych podręcznikach do tego przedmiotu i jak uczniowie odnajdują się w często narodowej narracji, spytaliśmy nauczycielki historii.

Jest Lech Wałęsa?

Czy Lech Wałęsa został wygumkowany z podręczników do historii lub czy jego udział w przemianach w Polsce został zmarginalizowany? Odpowiedź na to pytanie może nie być satysfakcjonująca, ponieważ brzmi: nie wiadomo.

– Wychodzę z założenia i powtarzam to też młodzieży, czy będzie zaznaczone, że trzeba o nim powiedzieć, czy nie, to i tak będziemy o Lechu Wałęsie wspominać. Nie gumkuje się postaci, które są związane z pewnymi wydarzeniami. Nauczyciele tego nie pominą ze względy na uczciwość, etykę zawodową. Nie jestem jednak w stanie teraz sprawdzić, czy Lech Wałęsa pojawia się w podstawie, czy też nie – przyznaje Agata, nauczycielka historii w liceum ogólnokształcącym.

Nasza rozmówczyni nie może powiedzieć, jak z Wałęsą rozprawili się – i czy w ogóle – twórcy podstawy programowej, ci, którzy wpływają na treści, ponieważ owe treści będą znane dopiero, gdy rozpocznie się kolejny rok szkolny.

– Jeśli chodzi o reformę, to na razie wiemy, jakie zmiany zakłada ona w nauczaniu w liceum w klasach od 1 do 3. Historia w 3 klasie kończy się przed II Wojną Światową. Współczesność, wszystko to, co po 1945 roku, czyli kwestie potencjalnie sporne lub kontrowersyjne, będą w klasie 4. Tak naprawdę będziemy wiedzieli, jak to wygląda, jaka jest propozycja tej narracji, wtedy, kiedy dostaniemy podręczniki – dodaje nasza rozmówczyni.

Przypomnijmy, że chodzi o pierwsze roczniki, które trafiły do szkoły średniej po skończeniu ośmioletniej szkoły podstawowej, nie gimnazjum.
Agata
nauczycielka historii w LO

Trudno jest oceniać całość tej podstawy, choć można ją przejrzeć, ponieważ mamy do tego wgląd. Nie widzimy jednak, co będzie w treściach podręczników.

Znamy hasła, pewne postaci, do których trzeba nawiązać, ale nie wiemy, jak to będzie wyglądało w treści, jakie będą ilustracje. Jak będzie ta narracja prowadzona w podręczniku. I to jest niepokojące dla nauczycieli. Taki brak stabilności w edukacji.

Zaniepokojona zmianami jest też Barbara, która pracuje w szkole podstawowej. Od swoich uczniów wie, że podczas niektórych lekcji pojawiają się tematy tabu, że pewnych kwestii nie można poruszać (pojawiają się jednak i takie "kwiatki" jak namawianie dzieci do tego, aby nie nosiły maseczek, bo "ochroni je Bóg").

– Młodzież mówi, że nie wszędzie można porozmawiać na wszystkie tematy. Nie o wszystko można zapytać i to jest dla mnie niepokojące, bo jeśli młody człowiek ma pytanie i chciałby się czegoś dowiedzieć, to można mu przedstawić różne stanowiska dotyczące danej sytuacji, zdarzenia, zjawiska, różny sposób patrzenia – podkreśla.

– Natomiast wybieranie sobie przez rządzących treści, które mają być, a które nie, to jest to wpływanie w sposób pośredni, a właściwie i trochę w sposób bezpośredni, na to, czego mamy uczyć, co jest prawdziwą historią. Jeśli obecna władza wybiera sobie, co jej pasuje, to po zmianie kolejna władza też będzie robiła to samo? Nie będziemy przecież wygumkowywać z podręcznika UE, bo komuś nie pasuje, albo Lecha Wałęsy. Nie da się opowiedzieć historii "Solidarności" bez Lecha Wałęsy – dodaje.

Największym zagrożeniem może być HiT

HiT, czyli Historia i Teraźniejszość, to przedmiot, który ma pojawić się w planach lekcji – eliminując z nich WOS – dopiero od przyszłego roku szkolnego, więc tak naprawdę dla wszystkich (prawie) jest na razie tajemnicą. Tego przedmiotu mają uczyć się uczniowie klas niehumanistycznych w szkołach średnich.

– Jeśli WOS-U nie będzie, a zastąpi go HiT, to naprawdę będziemy mieli miernych ale wiernych obywateli. Być może będą mieć wiedzę historyczną, ale jeśli nauczyciel nie doda do lekcji elementów funkcjonowania państwa, praw człowieka, elementów dotyczących prawa w ogóle, to będą mieć o tym pojęcie tylko ludzie po klasach humanistycznych. Oznacza to, że niewielki procent młodych ludzi będzie przechodził edukację dotyczącą społeczeństwa obywatelskiego, mechanizmów działania władzy, patologii władzy itd. – zaznacza Kamila, który uczy w LO.

To będzie indoktrynacja, twierdzi opozycja. Przemysław Czarnek, minister edukacji, zaprzecza jednak takim informacjom. Na początku listopada podczas rozmowy w Polskim Radiu mówił, że nie rozumie, skąd takie zamieszanie wokół tego przedmiotu i dlaczego wzbudza tak duże emocje.

– Wszyscy, którzy mają dzieci w wieku 20-paru lat, powiedzmy w wieku licealnym, w wieku ponadpodstawowym, wiedzą, że z nauczaniem historii drugiej połowy XX wieku jest w Polsce wielki problem. (...) Jeśli ktokolwiek słyszał o historii drugiej połowy XX wieku, to byli to ewentualnie tylko ci, którzy zdawali maturę z historii, ale to też w bardzo ograniczonym zakresie. (...) Chcemy dotrzeć z informacjami do wszystkich. Informacjami, powtarzam, prawdą na temat tego, co działało się od II wojny światowej do początku XXI wieku – wyjaśniał.

Dodał też, że bez tej wiedzy trudno zrozumieć dzisiejszą rzeczywistość. – Jeśli opozycja twierdzi, że to będzie indoktrynacja, to ja pytam opozycję na antenie, co rozumie pod pojęciem indoktrynacji, bo ja jako minister edukacji i nauki nie wiem jeszcze, jakie będą podstawy programowe i jaki będzie ostateczny program nauczania tego przedmiotu. Jeśli opozycja domaga się indoktrynacji, to ja mam apel: proszę nie mierzyć innych swoją miarą – stwierdził szef resortu edukacji.

Akurat argument dotyczący tego, że nadal nie jest znany ostateczny program nauczania przedmiotu, więc nie ma się o co awanturować, nie przemawia do nauczycieli. Ci bowiem chcieliby się do niego przygotować.

– Dopiero co nauczyciele musieli pisać rozkłady do nowej podstawy programowej po podstawówce, a mamy też przecież roczniki po gimnazjum w szkołach. Dopiero co pojawiły się nowe podręczniki, bo każda zmiana to nowe podręczniki, a już słyszymy, że będzie przedmiot HiT, do którego znowu musi powstać nowy podręcznik. Wszystko jest w biegu. Znowu nie będzie szansy, żeby nauczyciele wcześniej zapoznali się z podręcznikiem, bo ten pojawi się na ostatnią chwilę w sierpniu albo już w trakcie września, bo tak też bywało – mówi Agata.

– Powiem pani jak to wygląda. Od czerwca zaczynamy wydzwaniać do wydawnictwa, czy już jest podręcznik gotowy. Podgląd do podstawy programowej mamy. Nie widzimy jednak jak narracja w podręczniku jest prowadzona i jakie ilustracje są tam dobierane. W tym roku książki dostaliśmy właściwie w pierwszym tygodniu września. Trochę to późno – dodaje rozmówczyni.

Agata podkreśla, że szkoła to też planowanie, a na to nie ma czasu. Jest za to zapoznawanie się z podstawą i z podręcznikami na ostatnią chwilę, co dezorganizuje pracę nauczycieli i szkół.

Więcej godzin, dużo więcej materiału

Czasu nie ma też na solidne omówienie materiału z uczniami. Co prawda godzin lekcji historii i WOS-u jest więcej, ale dużo więcej jest też szczegółów dotyczących niektórych tematów.

– Moim zdaniem za dużo. Mieliśmy iść w kierunku koncentracji na historii Polski w odniesieniu do wydarzeń europejskich. Mieliśmy mieć czas na działanie, na projekty, ale powiem szczerze, że na poziomie liceum o czymś takim można zapomnieć – zaznacza Kamila.

Nauczycielka wyjaśnia też, że czasami trzeba zdecydować, które opowieści trzeba można skrócić, aby rozbudować – zdaniem prowadzących – istotniejszych.

– Na WOS-ie na poziomie podstawowym uczyłam klasę 1 i 2. Raczej nic nie zostało wygumkowane, są najważniejsze kwestie: naród, obywatelstwo, ustrój państwa, prawo itd. Ale oczywiście jest mało czasu. Jedna jednostka lekcyjna to jeden temat, co oznacza, że nie mamy czasu na dyskutowanie z młodzieżą, na refleksję. Na poziomie rozszerzonym jest trochę inaczej – podkreśla rozmówczyni naTemat.
Kamila
nauczycielka historii w LO

Kombinujemy, urywamy, jedne rzeczy trochę pomijamy, żeby skupić się na innych. To boli przy zagadnieniach, które dotyczą ustroju, funkcji państwa, prawa. Proszę mi wierzyć, że to naprawdę działa na zasadzie podawania podstawowych pojęć.

Brakuje nam czasu na dyskusję, na inscenizację. Wcześniej nie było tego czasu więcej, ale akcenty były rozłożone inaczej.

Taki jest klimat

– Może jestem przewrażliwiona, ale razem z innymi nauczycielami zauważyliśmy, że wszystko jest dziś narodowe, to określenie jest nadużywane – mówi Agata, kiedy pytam ją o to, co jeszcze zmieniło się w szkole przez ostatnie lata.

– Myślę, że nauczyciele mają mniejszą swobodę, jeśli chodzi o dobór form aktywności z uczniami. Istnieje obawa przed wprowadzeniem na zajęcia fundacji i stowarzyszeń. Trzeba się ubiegać o zgody, a hasła takie, jak ekologia, dyskryminacja, dialog międzykulturowy są różnie odbierane. Istnieje także punktacja za organizowanie konkursów, których kiedyś było sporo, ale teraz mija się to z celem, bo ich tematyka musi być określona. Usłyszałam, że tematyka żydowska niekoniecznie jest dobra, żeby ją wypunktować do kuratorium – opowiada Barbara.

Na problem związany ze współpracą z organizacjami pozarządowymi zwraca uwagę również Kamila. – Szczerze powiem, że mam odczucie, że jest to kwestia kontrolowania tego, żeby na lekcje wchodzili tylko ci, którzy myślą tak jak władza i będą mówić to, co władza sobie życzy – podkreśla, ale dodaje jednocześnie, że wiele zależy od tego, jaka jest dyrekcja.
Kamila
nauczycielka historii i WOS-u w LO

Jednym z najpotężniejszych narzędzi, które ma do dyspozycji dyrekcja w walce z nauczycielami, jest oczywiście komisja dyscyplinarna.

Komisja może nałożyć naganę i to jest niesamowite według mnie. Można się od tego odwoływać, ale nerwy i stres są. A przecież są i dyrektorzy, którzy chcą się wykazać przed władzą, bez względu na swoje poglądy.

Z tą młodzieżą się tak nie da

Choć sytuację w edukacji jedna z nauczycielek określa jako porażkę ludzi i systemu, to z taką samą pewnością mówi też o sile młodych ludzi. – To jest inna młodzież, jest bardzo otwarta. Tym młodym ludziom nie da się zamknąć ust, tak łatwo omamić. Mają dostęp do mediów, do internetu, chcą żyć w wolnym świecie, dlatego wyjdą na ulicę zademonstrować swój światopogląd, będą go też manifestować choćby np. poprzez tęczowe torby – mówi Barbara.
Barbara
nauczycielka historii w SP

W 7, 8 klasie szkoły podstawowej można już mówić o takim naprawdę świadomym kształtowaniu osobowości. Te dzieciaki wiele rzeczy dostrzegają, rozmawiają między sobą i słyszą rozmowy rodziców w domu, oglądają serwisy informacyjne.

Może nie jest to wielka grupa, ale na pewno coraz bardziej rozumiejąca, co się dzieje wokół. Świadoma ruchów społecznych dotyczących praw kobiet, LGBT itd.

Barbara nie jest zresztą w tej opinii osamotniona, bo i pozostałe rozmówczynie dodają, że młodzi ludzie nie chcą być pozbawieni swoich praw, a to jest szansa dla nas wszystkich. – Ta młodzież widzi szansę w otwartości świata, w integracji, nie chce, żeby coś im ograniczano – podkreśla Kamila.

– Nawet jeśli pan minister wymyśli więcej batów na nauczycieli, to i tak nie uda mu się zrealizować swojego celu, czyli tego, że szkoła ma prowadzić do zbawienia. Młodzież jest różna, ale ta świadoma i aktywna młodzież to duża grupa. Niektórzy już działają w młodzieżówkach partyjnych, w ruchach klimatycznych, w Strajku Kobiet. Nie da się nakazami wcisnąć ich w to myślenie, którego władza by oczekiwała, czyli takie, które stworzyłoby Polaka-katolika i potencjalnego wyborcę PiS-u – dodaje Agata.
Agata
nauczycielka historii w LO

To jak podchodzimy do wykonywania tego zawodu jest związane z tym, jakimi zasadami moralnymi kierujemy się w życiu, ponieważ będzie się to przekładało na to, czy będziemy uczyć pod dyktando, czy jednak będziemy sobie pozwalali o pewnych rzeczach podpowiedzieć, nawet z takiej czystej uczciwości zawodowej.

Czytaj także: Elżbieta Witek była bezradna. Wiadomo, co dalej z "Lex Czarnek"