Lisiński miał kłamać ws. molestowania przez księdza. Jest wyrok Sądu Apelacyjnego w Łodzi

Weronika Tomaszewska
Sąd Apelacyjny w Łodzi uznał, że Marek Lisiński kłamał ws. molestowania przez księdza, którego o to oskarżał. Uznano, że jego wersja zdarzeń jest niewiarygodna. Tym samym oddalono roszczenia byłego rzecznika ofiar pedofilii w Kościele, który żądał 1 mln zł odszkodowania.
Sąd Apelacyjny w Łodzi uznał zeznania Marka Lisińskiego za niewiarygodne. Fot. Mateusz Grochocki/East News

Lisiński oskarżył księdza o molestowanie seksualne

Przypomnijmy, że działacz przez lata twierdził, iż jako 13-latek we wczesnych latach 80. padł ofiarą molestowania ze strony księdza Zdzisława W.
Czytaj także: Są oświadczenia Lisińskiego i Fundacji. "Zawiodłem zaufanie ofiar duchownych"
Zeznawał, że wikariusz z jego rodzinnej wsi miał się z nim spotykać w "organistówce". Dodajmy, że te słowa Lisińskiego, kilka lat później, podważył między innymi syn organisty w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

W sierpniu 2013 roku Lisiński został współzałożycielem fundacji "Nie Lękajcie Się" i zaczął pełnić rolę rzecznika ofiar molestowania seksualnego przez duchownych. Rok później kuria uznała winę oskarżonego przez aktywistę księdza.


Księdza zawieszono, a Lisiński chciał 200 tys. zł rekompensaty

Ten od początku nie przyznawał się do winy. Jednak w wyniku decyzji kurii został zwieszony w posłudze na trzy lata, a także dożywotnio zakazano mu pracy z dziećmi. Wówczas Lisiński zaproponował biskupowi, że jeżeli wypłaci mu 200 tys. zł rekompensaty, to ten odstąpi o dalszych roszczeń.

Kiedy jej nie otrzymał, skierował pozew do Sądu Okręgowego w Płocku, domagając się już miliona złotych zadośćuczynienia. Wtedy sąd także uznał księdza za winnego. Nakazał przeprosiny, jednak kapłan złożył apelację.

Niedługo później fundacja Lisińskiego opublikowała raport o pedofilii w Kościele. W lutym 2019 r. mężczyzna wraz z posłanką Joanną Scheuring-Wielgus oraz warszawską radną Agatą Diduszko-Zyglewską dokumenty przekazali w Watykanie papieżowi Franciszkowi. Papież ucałował rękę Lisińskiego, jako ofiarę kościelnej pedofilii.

Ujawniono, czego Lisiński domagał się od ofiary księdza pedofila

Potem ukazał się artykuł "Gazety Wyborczej", z którego wynikało, że kuria nadal uważała księdza Zdzisław W. za winnego, mimo że przed sądem biskupim nie przesłuchano zgłaszanych przez niego świadków.

Oskarżony duchowny nie wyparł się molestowania seksualnego innych osób, jednak kategorycznie zaprzeczył, by doszło do tego w przypadku Marka Lisińskiego.
Czytaj także: Lisiński nie jest już szefem fundacji Nie Lękajcie Się. Ujawniono, czego domagał się od ofiary księdza pedofila
Dziennik podał również, że Lisiński miał wyłudzić pieniądze od 26-letniej Katarzyny, ofiary księdza Romana B. z Towarzystwa Chrystusowego. Według ustaleń dziennikarzy wmawiał on kobiecie, że ma raka trzustki i potrzebuje 30 tys. zł na operację. Otrzymał od niej 20 tys. zł w ramach pożyczki i 10 tys. zł w prezencie. W tamtym czasie złożył też rezygnację z funkcji prezesa fundacji.

Marek Lisiński kłamał w sprawie molestowania, orzekł Sąd Apelacyjny w Łodzi


Tymczasem o mężczyźnie znów zrobiło się głośno. 11 października 2021 zapadł prawomocny wyrok w sprawie molestowania Lisińskiego. Sąd Apelacyjny w Łodzi, że zeznania mężczyzny są niewiarygodne. Okazało się, że przedstawił on trzy różne wersje wydarzeń.

"Tak daleko idące rozbieżności w przedstawianiu tych samych wydarzeń nie da się wytłumaczyć w świetle zasad wiedzy i doświadczenia życiowego, co prowadzić musi do wniosku, że twierdzenia powoda są niewiarygodne" – napisał w uzasadnieniu wyroku łódzki sąd.

Mężczyzna ma teraz zapłacić księdzu ok. 11 tys. złotych, tytułem zwrotu kosztów procesowych.
Czytaj także: Dwie twarze ludzi, którzy pomagają innym. Afera Lisińskiego to nie pierwsza taka sprawa w Polsce

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut