Polski żołnierz miał poprosić o azyl na Białorusi. W weekend został zatrzymany pijany

Natalia Kamińska
Jeden z polskich żołnierzy na granicy miał porzucił służbę i uciec na Białoruś. Informacje takie podają białoruskie i rosyjskie media. Żołnierz miał uzasadniać ucieczkę m.in. niehumanitarnym traktowaniem uchodźców. "Trwają czynności wyjaśniające w tej sprawie" - podała 16. Dywizja Zmechanizowana. Żołnierz miał w weekend zostać zatrzymany pijany i pod wpływem narkotyków.
Polski żołnierz miał poprosić o azyl na Białorusi. Tak informują służby białoruskie oraz tamtejsze media. Fot. Stefan Maszewski/Reporter
Szokujące zdarzenie na granicy polsko-białoruskiej. Z informacji podawanych przez media wynika, że jeden z polskich żołnierzy w czwartek po południu zniknął z posterunku. Jego poszukiwania trwały kilka godzin. Mężczyzna ma być na Białorusi, gdzie poprosił o azyl polityczny.

Białoruski Państwowy Komitet Graniczny podał, że żołnierz to urodzony w 1996 roku Emil Czeczko. Należał do 11. Mazurskiego Pułku Artylerii 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej.

Polski żołnierz miał prosić o azyl na Białorusi

"Wczoraj, 16 grudnia br. o godz. 17.50 funkcjonariusz Sił Zbrojnych RP, Emil Cz., urodzony w 1996 r., został zatrzymany przez białoruskich strażników granicznych na posterunku granicznym Tuszemlia Grupy Grodzieńskiej Straży Granicznej w pobliżu granicy białorusko-polskiej" - cytuje treść komunikatu "Gazeta Wyborcza".


Czytaj również: Marian Banaś z wizytą na... Białorusi. NIK prowadzi tam kolejną kontrolę

Jak dodano w oświadczeniu, mężczyzna podał, że jest członkiem 11. Mazurskiego Pułku Artylerii 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej im. Króla Kazimierza, którego jednostki zostały wysłane do ochrony granicy z Białorusią w czasie stanu wyjątkowego na terenach przygranicznych Polski. "Ze względu na brak zgody na politykę Polski wobec kryzysu migracyjnego i niehumanitarne traktowanie uchodźców żołnierz starał się o azyl polityczny w Republice Białorusi" - przekazała białoruska strona.

Takie informacje podaje także rosyjska gazeta "Izwiestija". "Mężczyzna zwrócił się o azyl polityczny na Białorusi ze względu na politykę swojej kraju w związku z kryzysem migracyjnym i praktyką nieludzkiego traktowania uchodźców" - czytamy na Twitterze dziennika.

Błaszczak: żołnierz, który wczoraj zaginął miał poważne kłopoty z prawem

Do sytuacji z żołnierzem odniosły się już służby i MON. 16. Dywizja Zmechanizowana poinformowała, że "trwają czynności wyjaśniające w tej sprawie".

"W czwartek, 16 grudnia 2021 roku, w godzinach popołudniowych, stwierdzono nieobecność żołnierza 11 Pułku Artylerii, który zaginął podczas wykonywania zadań służbowych w okolicy miejscowości Narewka, Siemianówka i Jez. Siemianowskiego. Niezwłocznie podjęta została szeroko zakrojona, intensywna akcja poszukiwawcza, w którą zaangażowani są żołnierze i wszystkie działające na granicy służby. Poszukiwania cały czas trwają" – czytamy w oświadczeniu Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych.

Jednocześnie w komunikacie służby podkreśliły, że "nie potwierdzamy informacji pojawiających się w niektórych mediach o rzekomej ucieczce żołnierza na Białoruś".

Do sprawy odniósł się również rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn, który powiedział mediom, że na razie "nie komentujmy sprawy żołnierza, rzekomego dezertera na Białoruś, do czasu, gdy będzie wiadomo, jaki jest faktyczny stan w tej sprawie".

A szef MON Mariusz Błaszczak napisał na Twitterze, że żołnierz, który wczoraj zaginął miał poważne kłopoty z prawem i złożył wypowiedzenie z wojska.

Według radia RMF FM żołnierz został zatrzymany pijany w Giżycku. Był też pod wpływem marihuany.

Z kolei znany białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan twierdzi, że z żołnierzem został już przeprowadzony wywiad w mediach białoruskich. Opublikował zdjęcie na Twitterze, które ma pochodzić z rozmowy.

Kolejny incydent na granicy polsko-białoruskiej

Przypomnijmy, że w ostatnich dniach to już drugi incydent dotyczący granicy polsko-białoruskiej. W środę wieczorem uzbrojeni policjanci wkroczyli i przeszukiwali punkt pomocy humanitarnej prowadzony na Podlasiu przez Klub Inteligencji Katolickiej. Jak donosił Onet, przesłuchania wolontariuszy trwały do 5 rano.

– Dla nas jest to pokaz siły i nasilających się represji ze strony polskich służb wobec osób, które pomagają – oceniła Katarzyna Staszewska, wolontariuszka związana z Grupą Granica.
Czytaj także: Przy granicy z Białorusią zaginęła czterolatka. SG: nikt po naszej stronie jej nie widział
Klub Inteligencji Katolickiej w Warszawie uruchomił w październiku przy granicy polsko-białoruskiej Punkt Interwencji Kryzysowej, który jest obsługiwany przez kilkudziesięciu wolontariuszy. Inicjatywa powstała we współpracy z Grupą Granica zrzeszającej organizacje niosące migrantom pomoc humanitarną.

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut