W co i z kim gra Andrzej Duda? "Nie podejrzewam, że nagle stał się samodzielnym politykiem"
Ustawka czy może jednak afront? Przez zachwyty nad prezydenckim wetem ws. Lex TVN szybko zaczęły się przebijać pytania o motywację głowy państwa. – Pan prezydent nie przyzwyczaił nas niestety do tego, że jest samodzielnym politykiem, dlatego nie podejrzewam, że stał się nim w nocy z 25 na 26 grudnia – mówi ekspert ds. wizerunku politycznego dr Mirosław Oczkoś
Ustawka jest po to, żeby na końcu pojawiły się korzyści. Jeśli więc mamy analizować coś, co jest na stole, a nie spekulować, to trzeba zauważyć, że w tej sytuacji, mimo całej awantury wokół lex TVN – jak i również działaniom takim, jak choćby bezprawne posiedzenie komisji, które doprowadziło do przyjęcia ustawy przez Sejm – nie pojawił się żaden benefit dla Prawa i Sprawiedliwości.
Benefitem dla PiS-u byłoby skierowanie ustawy medialnej do Trybunału Konstytucyjnego. Wtedy Jarosław Kaczyński miałby nad nią pełną kontrolę. Należałoby więc rozważyć kilka kwestii, bo być może coś zadziało się między uchwaleniem ustawy w Sejmie a ostateczną decyzją prezydenta Dudy, czyli zawetowaniem lex TVN.
Co mogło mieć wpływ na decyzję prezydenta?
Staram się skupiać bardziej na faktach niż na moich wyobrażeniach, a pierwsze co rzuca się w oczy to wywiad prezesa i dyrektora generalnego Discovery International w "Financial Times".
Jean-Briac Perrette podkreślał, że koncern będzie korzystał z wszelkich możliwości, żeby chronić TVN.
W międzyczasie Komisja Europejska zgodziła się na połączenie Discovery z innym wielkim koncernem WarnerMedia, co oznacza, że będzie to jeden z największych koncernów medialnych w Europie.
Nie można zapomnieć również i o tym, że w nowelizacji ustawy medialnej pojawił się zapis, który kompletnie wycinał prezydenta i jego przedstawicieli z Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
Są jednak i takie głosy, że prezydenckie weto miało odciągnąć uwagę od afery związanej z Pegasusem.
I tu wchodzimy w sferę spekulacji. W tej chwili PiS nie ma takiej kołdry, która by przykryła wszystkie wypływające afery. Jeśli za chwilę pojawi się następny Pegasus, następny Dworczyk, albo cokolwiek innego, to przepraszam bardzo, ale czym odciągać od tego uwagę?
Najbardziej zadziwia fakt – i chyba od tego należałoby rozpocząć naszą rozmowę – że jest spora grupa ludzi, która mówi "Boże, zachował się przyzwoicie", "Niesamowite"... Te reakcje świadczą o tym, że coś jest z nami nie tak, że jesteśmy chorzy.
Najwyższy urzędnik w państwie, strażnik Konstytucji, zachowuje się raz na kadencję przyzwoicie, a my robimy z tego wielkie halo i jesteśmy szczęśliwi. W takiej sytuacji naprawdę zaczynam się czuć, jak staruszka, którą uratowali skinheadzi, bo przestali ją kopać.
Czyli te peany są przesadzone?
Są w ogóle niepotrzebne. Nie przesadzajmy. Prezydent był też łaskaw być komiczny w swoim uzasadnieniu, gdy mówił, że wrzutki do ustawy w drugim czytaniu są niezgodne z Konstytucją. Niech najpierw zobaczy, ile takich ustaw podpisał, ile z nich było w nocy dopychanych kolanem, do ilu wrzucano jakieś dziwne rzeczy, jak choćby w przypadku tzw. ustawy covidowej. Temat rzeka.
Jeden człowiek, który powinien się przynajmniej zachować przyzwoicie, zachował się przyzwoicie. I dobrze, ale nie róbmy z niepodpisania tej ustawy wydarzenia na miarę wygranej w Bitwie Warszawskiej. Nie wiem, co teraz prezydent zrobi z nadmiaru tych komplementów. Chyba oszaleje.
Pamiętajmy też, że na pewno toczy się jakaś gra wewnątrz Zjednoczonej Prawicy, w której jedną ze stron jest bardzo radykalny Zbigniew Ziobro. Widać także, że Jarosław Kaczyński słabnie politycznie. Zmian nie przeprowadza tak, jak zwykle to robił, czyli takim blitzkriegiem. Niewykluczone, że prezydent chce się do tej gry włączyć.
Jest jedna spekulacja, której właściwie sobie nie wyobrażam, ale warto o niej wspomnieć. Być może Amerykanie powiedzieli, jeśli zawetujecie, to my sprawiamy, że wiadomości o Pegasusie przestają wyciekać. To oczywiście byłby już taki deal na poziomie rządowym.
Za dużo byłoby minusów podpisania nowelizacji ustawy medialnej w takim kształcie. Weźmy pod uwagę chociażby element gospodarczy, o którym mówił prezydent, Amerykanie mogliby zacząć bacznie przyglądać się naszym inwestycjom w Stanach Zjednoczonych.
To jest wojna. Na ten moment został załagodzony najostrzejszy spór, który był widoczny na zewnątrz, ale spór wewnętrzny nadal trwa, bo Amerykanie nie godzą się na to, co się dzieje z praworządnością w Polsce.
Mówił pan o korzyściach dla PiS-u, których w tej sytuacji nie ma, a czy są jakakolwiek korzyści dla samego prezydenta? Owszem są głosy zachwytu, ale nie brakuje też bardzo zawiedzionych wyborców.
W naszej Konstytucji nie ma jeszcze zapisu, że jedna osoba może sprawować urząd prezydenta więcej niż przez dwie kadencje. Jeśli jednak wybory odbędą się w terminie parlamentarnym, za dwa lata, to Andrzej Duda będzie prezydentem jeszcze przez dwa lata po głosowaniu, więc może być istotnym elementem popierania, blokowania etc.
Mówimy to od początku drugiej kadencji, że skoro nie ma trzeciej, to Jarosław Kaczyński już niczego mu nie zrobi, więc może podejmować samodzielne decyzje. Jednak widocznie Andrzej Duda ma taką, a nie inną osobowość, więc nie ma mowy o wielkich heroicznych czynach, tylko coś musiało zadziać się wewnętrznie, że ktoś go przekonał albo wpłynął na niego.
Pan prezydent nie przyzwyczaił nas niestety do tego, że jest samodzielnym politykiem, dlatego nie podejrzewam, że stał się nim w nocy z 25 na 26 grudnia.
Poza tym osoby z najbliższego otoczenia prezydenta mówiły także, że chciałby on w przyszłości zaistnieć w instytucjach międzynarodowych, co na tym etapie jest science fiction. Zdegradowaliśmy się jako państwo do pozycji chłopca, któremu wszyscy biją brawo, gdy kopnie piłkę.
Joe Biden też nie pogratulował prezydentowi Dudzie bezpośrednio – 3 osoby z Departamentu Stanu powiedziały, że Biden był zadowolony. To bardzo przykre, ale myśmy strasznie się uwstecznili w relacjach międzynarodowych.
Jeśli jednak mielibyśmy rozpatrywać ostatnie wydarzenia w kategoriach wygranej tego, kto zyskał cokolwiek, to rzeczywiście – nie analizując tej kwestii w taki sposób jak my teraz – trzeba przyznać, że do ludzi doszła informacja, że prezydent zawetował lex TVN. Większość powie "brawo" i przestanie o tym myśleć.
Czyli z tej kupy kamieni, o której mówił swego czasu Bartłomiej Sienkiewicz, jeden kamień został zdjęty z prezydenta. Choć właściwie to kamyczek, nie kamień.
To, co istotne, to fakt, że PiS ma jeszcze do wykorzystania wiele ruchów. W TK leży, i warto o ty pamiętać, ustawa o dostępie do informacji niejawnej, która kasuje każde wolne medium bez względu na to, czy może nadawać, czy nie.
Jednak zwolennicy teorii, że prezydent zagrał na nosie Jarosławowi Kaczyńskiemu, twierdzą, że świadczy o tym także wypowiedź Andrzeja Dudy dotycząca Pegasusa i tego, że sprawę tę trzeba wyjaśnić, choćby powołując parlamentarną komisję śledczą. Podpisuje się pan pod tym?
Zawetowanie ustawy medialnej mimo wszystko trochę nam zdjęło z oczu Pegasausa, a to jest przecież sprawa pilniejsza nawet niż lex TVN, ponieważ świadczy o tym, że nie żyjemy w państwie demokratycznym. Skoro można podsłuchiwać opozycję przed wyborami, to jesteśmy Rosją.
Odpowiadając jednak na pytanie, przestałem mieć jakiekolwiek oczekiwania w stosunku do polityków w ogóle, do prezydenta tym bardziej. Natomiast historia pokazuje, że dana chwila czyni czasami z polityka kogoś innego, niż był.
A jeśli o komisję chodzi, to jak miałaby wyglądać komisja śledcza w zdominowanym przez PiS parlamencie? Nie wiem, choć nauczyliśmy się, że mamy do czynienia z nienormalnymi sytuacjami. Jeśli jednak ta sprawa nie zostanie wyjaśniona w tej kadencji, to stanie się to z pewnością w którejś kolejnej.
Jestem teoretykiem, pisałem pracę doktorską na temat amerykańskich debat prezydenckich, więc mocno zgłębiłem temat i Afery Watergate i innych wpływów, dlatego wiem, że na taką skalę, o jakiej jest dziś mowa w kontekście Polski, naprawdę nie dzieje się to się na świecie. Ujawniono 33 wejścia do telefonu posła Brejzy, co oznacza, że był regularnie podsłuchiwany w czasie kampanii.
Jeśli tak się stało, to nie możemy mówić o równych wyborach, trzeba mówić o wyborach w kraju autorytarnym. Być może nie dociera to do nas do końca, ale powiem szczerze, że ja jestem przerażony.
To tak jakby naukowcy wymyślili lek na COVID-19, pracowali na tym godzinami, po nocach, a ktoś ich podsłuchał i przedstawił recepturę, jako swoją. To jest dokładnie ta sama sytuacja, gdy mówimy o opracowaniu wyborczej strategii.
Wrócę jeszcze do początku naszej rozmowy, czyli do pytania o ewentualną ustawkę. Czy podpowiedzią może być tutaj reakcja TVP Info na decyzję prezydenta? Konferencja pojawiła się z opóźnieniem, a później komentatorzy, pan Karnowski i pan Sakiewicz, chyba nie do końca wiedzieli, jak się odnaleźć w tej rzeczywistości.
O i to jest taki element, którym możemy się posługiwać w naszej rozmowie i który raczej świadczy o tym, że to nie była ustawka lub jeśli była, to z kimś innym. Być może jest tak, że pan prezydent postanowił zawrzeć sojusz z kimś z PiS-u, np. z Mateuszem Morawieckim.
To otwiera pole do naprawdę dużej interpretacji. Tym bardziej że, jak już wspominałem, Zbigniew Ziobro się radykalizuje, wewnątrz ugrupowania politycznie słabnie Jarosław Kaczyński.
Owszem jest grupa wyborców PiS-u, która jest niezmienna, ten twardy elektorat daje poparcie w okolicach 30 pkt proc. W radykalizmie nie pozyska się więcej. Przypominam jednak, że PiS przegrał wybory w 2007 roku, mając 32 pkt proc. poparcia.
Być może to, co się stało, jest więc jakimś ruchem podyktowanym rozmową pt. Słuchaj Andrzej widzisz, że z Jarosławem jest tak i tak, a tu masz Zbyszka, który nie pała do ciebie sympatią... Być może rozpoczyna się jakiś długi marsz do zmiany władzy.
Czytaj także: Adam Bodnar: Walka o wolność mediów się nie kończy