Co "Don’t Look Up" mówi o naszym stosunku do nauki? Bodnar punktuje fanów teorii spiskowych

Adam Bodnar
dr hab., prof. Uniwersytetu SWPS, były Rzecznik Praw Obywatelskich
Głośny Netflixowy film „Nie patrz w górę” (Don’t Look Up) odnosi się do różnych aspektów naszej rzeczywistości politycznej i społecznej. Spośród wszystkich wątków zainteresował mnie jeden – dotyczący jakości pracy naukowej.
"Nie patrz w górę" sporo mówi o dzisiejszym podejściu do nauki Fot. Youtube/Netflix
Astronom grany przez Leonardo di Caprio, w odniesieniu do nowych pomysłów pozbycia się komety zagrażającej Ziemi, zadaje pytanie – czy były one przedmiotem weryfikacji naukowej? Czy proponowane teorie zostały zweryfikowane przez innych naukowców poprzez publikację w recenzowanych czasopismach (peer-reviewed)?

Czytaj także: Horror o... nas. "Nie patrz w górę" to najważniejszy film o ludzkości, jaki zobaczysz [RECENZJA]

Nie uzyskuje na to pytanie pozytywnej odpowiedzi. Od tego czasu przestaje się zajmować tym, co dalej się wydarzy. Zdaje sobie sprawę, że zdarzenia muszą mieć określony przebieg, bo nauka nie znosi przypadkowości i „księżycowych” teorii.

Dezinformacja jako metoda sprawowania władzy

W tym niewinnym pytaniu, czy przedstawione teorie naukowe były recenzowane i weryfikowane, kryje się głęboki sens dyskusji o współczesnym świecie. Każdego dnia jesteśmy zalewani różnego rodzaju informacjami. Co trzeciemu obywatelowi wydaje się, że posiadł wiedzę jak rozwiązywać problemy tego świata. Publikuje swoje przemyślenia w internecie bądź w wątpliwej jakości publikatorach.


Dezinformacja jest wykorzystywana jako metoda sprawowania władzy, zarówno w relacjach międzynarodowych, jak i przez rządy poszczególnych państw, byle tylko przekonać do siebie wyborców. Działalność mediów społecznościowych przyczynia się do polaryzacji skrajnych poglądów. Te wszystkie procesy zostały świetnie omówione przez dr Agnieszkę Demczuk z UMCS w książce pt. "Wolność wypowiedzi w społeczeństwie informacyjnym".

Ludzkość nie wymyśliła lepszego sposobu radzenia sobie z tymi problemami niż dyskurs naukowy. Co do zasady w świecie naukowym wszystkie awanse, promocje oraz zawodowe docenienie powinny się opierać na ciągłej weryfikacji jakości badań i odkryć.

Wartość i jakość prac naukowych

Dlatego nie można uzyskać doktoratu, habilitacji lub profesury bez uzyskania pozytywnych recenzji, pochodzących od osób, które reprezentują daną dziedzinę nauki. Pieniądze na badania (granty) uzyskuje się także po rzetelnej ocenie planowanych działań. Dąży się do tego, aby wszelkie dzieła naukowe były publikowane w recenzowanych czasopismach naukowych lub w książkach wydawanych przez prestiżowe wydawnictwa.

Proces selekcji artykułów naukowych czy książek do publikacji jest staranny i czasochłonny. Może obejmować także tzw. „blind review”, czyli recenzje uzyskiwane przez autorytety w danej dziedzinie, ale których nazwiska nie są ujawniane ocenianemu, po to, aby zachować ich maksymalny obiektywizm i niezależność. Metody oceny prac naukowych ulegają ulepszeniu z każdym kolejnym rokiem. Nie bez przyczyny najważniejsze wydawnictwa naukowe i czasopisma są wydawane we współpracy z najpoważniejszymi ośrodkami naukowymi na świecie.

Również polscy naukowcy uczestniczą w tego typu wymianie naukowej. Ci najlepsi mogą pochwalić się wysokimi współczynnikami cytowalności (czyli cytowania ich dzieł przez innych kolegów i koleżanki z danej dziedziny), są członkami redakcji uznanych czasopism naukowych, mierzy się wpływ ich publikacji na budowanie poziomu wiedzy w danej dziedzinie. Towarzyszą temu odpowiednie mierniki poziomu naukowego.

Są w Polsce profesorowie medycyny, którzy tzw. wskaźnik Hirscha mają powyżej 40, co oznacza absolutne szczyty światowe. Moim osobistym bohaterem od lat jest dr Grzegorz Niedźwiedzki z Uniwersytetu Uppsala, który dzięki odkryciu w Górach Świętokrzyskich śladów tetrapoda, stał się liderem światowej paleontologii.

Czytaj także: DiCaprio zapowiedział, co może stać się z Ziemią za 10 lat. W tle film "Nie patrz w górę"

W nauce nie ma znaczenia, skąd naukowcy pochodzą. Liczy się to, co mają do powiedzenia oraz w jakim zakresie, na ramionach poprzednich pokoleń gigantów nauki, odkrywają kolejne tajemnice, przybliżają prawdę i tłumaczą procesy naukowe, historyczne i społeczne.

"Nie patrz w górę", czyli nauka przegrywa z polityką

Na czym zatem polega problem przedstawiony w filmie „Nie patrz w górę”? Ano na tym, że nauka przegrywa z polityką. Można być zasłużonym naukowcem, powszechnie szanowanym w świecie, ale politycy nie będą brali danych i opinii naukowych pod uwagę. A jeśli ktoś im to wytknie, to znajdą jakiegoś sfrustrowanego badacza, który będzie starał się udowodnić nawet najbardziej radykalną tezę. Byle tylko zaistnieć.

Ewentualnie politycy zakrzyczą naukowców, mówiąc, że skoro czegoś nie widzimy, to dane zjawisko czy rzecz nie istnieje. Tak jakby wymyślenie mikroskopów i teleskopów nigdy nie miało miejsca.

Media mogą nie być odporne na tego typu zabiegi manipulacyjne. Dla mediów ważniejsza może być rozrywka, kontrowersja, spór, niż analiza twardych danych. Ale dziennikarze nie są również kształceni, jak współpracować z naukowcami, jak czytać przedstawiane dane naukowe, skąd je czerpać, ale także jak odpytywać polityków jak zamierzają wykorzystać przedstawione dane w procesie decyzyjnym.

Efekty widzimy każdego dnia. Śnieg za oknem może stać się dla publicystów ważniejszym argumentem o tym, że wszystko jest OK z naszym klimatem, niż raport IPCC przygotowany przez tysiące naukowców z całego świata.

Koronawirusa można leczyć za pomocą cudownych preparatów promowanych przez różnych internetowych ekspertów, podczas gdy badania naukowe tego nie potwierdzają. Podważane jest znaczenie szczepionki na koronawirusa, tak jakby Europejska Agencja Leków zatrudniała amatorów, a nie setki osób specjalizujących się w nadzorowaniu jakości badań klinicznych.

A jak ośrodek naukowy Citizen Lab z prestiżowego Uniwersytetu w Toronto (22. miejsce na świecie według Listy Szanghajskiej) informuje o używaniu szpiegowskiego oprogramowania o nazwie Pegasus, to ministrowie z rządu zamieszczają zdjęcia konsoli do gier z lat 90-tych.

Patrzmy w górę

Jednym z największych problemów współczesnego świata jest kryzys zaufania. Nie wiemy czego się uchwycić oraz komu wierzyć, kiedy jesteśmy zalewani morzem informacji i sprzecznych komunikatów.

Czytaj także: Adam Bodnar: Jak osiodłać Pegaza?

Powróćmy do zaufania do nauki, do tych metod weryfikacji osiągnięć naukowych i jakości badań, które są wykorzystywane od lat. To dzięki nim rozwija się nasza cywilizacja. Zmuszajmy media i polityków, aby sięgali do danych naukowych oraz na ich podstawie podejmowali decyzje. Pociągajmy ich do odpowiedzialności, jeśli fałszują rzeczywistość oraz zarządzają naszym życiem publicznym na podstawie własnych wyobrażeń czy interesów politycznych, a nie na podstawie rzetelnych i sprawdzonych danych naukowych.

Patrzmy w górę oraz w naszą przyszłość – zaufajmy nauce.