"Żono moja" w "Sprawie dla reportera". Zespół disco polo nie widzi problemu

Weronika Tomaszewska-Michalak
Ostatni odcinek "Sprawy dla reportera" oburzył widzów. Na antenie TVP kobiecie, która rozwodzi się z mężem, Paweł Jasionowski zaśpiewał utwór "Żono moja". Menadżer zespołu disco polo twierdzi, że nie ma w tym nic niestosownego.
Kuriozalny odcinek "Sprawy dla reportera" w TVP. Fot. Bartosz Krupa/East News // Fot. screenshot / vod.tvp.pl

"Żono moja" dla rozwodzącej się kobiety w "Sprawie dla reportera"


W ostatnim odcinku "Sprawy dla reportera" przedstawiono historię polsko-ukraińskiego małżeństwa będącego w trakcie rozwodu, które walczy między sobą o prawo do opieki nad trójką ich dzieci.
Czytaj także: Chleba i "Sprawy dla reportera". Tak Elżbieta Jaworowicz wykopała grób własnej legendzie
Najmłodsze z trójki pozostaje pod opieką mamy, pani Maryny, pochodzącej z Ukrainy. Dwójka starszych dzieci pozostaje z ojcem – Polakiem. Pani Maryna skarżyła się w programie, że mąż utrudnia jej kontakty ze starszymi dziećmi. Co więcej, kobieta zarzucała mężczyźnie przemoc seksualną i znęcanie się psychiczne.


Ku zaskoczeniu widzów na koniec dyskusji w tej przykrej sprawie w studiu "Sprawy dla reportera" pojawił się zespół disco polo. Wokalista Paweł Jasionowski w wykonał utwór "Żono moja". W trakcie występu pani Maryna ocierała łzy. W innym humorze była za to prowadząca program Elżbieta Jaworowicz, której wyraźnie podobał się występ. Kuriozalne zestawienie dramatu Ukrainki z muzycznym show spotkało się z negatywnym odbiorem ze strony widzów.

Zespół "Masters" komentuje występ w "Sprawie dla reportera"


Do sprawy odniósł się manager zespołu disco polo. – Jeśli chodzi o ten konkretny przypadek, to nie można tak podejść do sprawy, że ta piosenka się tylko źle kojarzy. Bo jeżeli ta pani przez tyle lat żyła ze swoim partnerem, to znaczy, że były też między nimi dobre chwile, to nie była tragedia cały czas. Paweł zaproponował jej do posłuchania ten utwór właśnie po to, by pomyślała o tych dobrych chwilach – powiedział w rozmowie z Plejadą Marek Kłosiński.

Zdaniem mężczyzny występ zespołu "Masters" nie należy w ogóle analizować i zastanawiać się nad tym, czy mógł kogoś urazić. – Z naszych obserwacji nie wynikało, że to była jakaś tragedia dla niej, tylko przypomnienie dobrych chwil, które spędziła z mężem. Tak trzeba podejść do tej sprawy, a nie zastanawiać się, czy takie wykony powinny być – dodał.

– Nie jesteśmy kabaretem, który naśmiewa się z kogokolwiek. Zajmujemy się tworzeniem muzyki do tańca, przy której ludzie mają się cieszyć. Nie może to być odbierane inaczej! A jeśli ktoś odbiera to inaczej, to co możemy zrobić? Tacy są ludzie i tyle – przyznał.

Manager stwierdził, że wbrew temu, co pisali widzowie, bohaterce programu bardzo podobał się występ. – W żaden sposób nie odczuliśmy szykanowania czy złości z jej strony. Na pewno nie ma do nas pretensji o ten występ – mówił Kłosiński.

Opiekun disco polowego zespołu uważa, że ludzie mają pretensję bez powodu, a jeśli nie podoba im się program, powinni zmienić kanał.

– Ludzie doskonale wiedzą, o czym jest ten program. Jeżeli komuś się nie podoba, dlaczego nie przełączy sobie na coś innego, tylko szuka tematu, by o czymś pisać? (...) To przykre, że w naszym kraju coraz mniej mówi się o osiągnięciach, nie ma pozytywnych komentarzy, tylko ludzie szukają sensacji – ocenił manager zespołu disco polo.
Czytaj także: Awantura o dziecko w studiu TVP. Chory 8-latek wszystkiemu się przysłuchiwał