"Bój się i czekaj na najgorsze". Cyberatak na ukraińskie strony rządowe i komunikat... po polsku

Wioleta Wasylów
W czwartek późnym wieczorem doszło do ataku hakerów na internetowe strony rządowe na Ukrainie. Na oficjalnej witrynie rządu oraz części ministerstw pojawiał się tajemniczy komunikat dla odwiedzających. Napisany był w trzech językach, m.in. po polsku. "Bój się i czekaj na najgorsze. To za twoją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość" – brzmiał jego fragment. Ukraińskie służby oznajmiły, że choć witryny są teraz nieczynne, to podczas cyberataku nie nastąpił żaden wyciek danych wrażliwych.
Hakerzy włamali się na kilka rządowych stron na Ukrainie. Fot. ARKADIUSZ ZIOLEK / East News

Internauci w nocy z czwartku na piątek zaczęli umieszczać w sieci zrzuty ekranu, na których było widać zainfekowane strony rządowe na Ukrainie i przytaczany wcześniej komunikat od hakerów. Powyższa wiadomość wyświetlała się w trzech językach: po rosyjsku, ukraińsku i... po polsku. Brzmiała on złowieszczo. Napisano w niej także, że dane ludzi zostały wykradzione.


Czytaj także: Sekretarz generalny NATO ostrzega: Istnieje realne ryzyko konfliktu w Europie

"Ukrainiec! Wszystkie Twoje dane osobowe zostały przesłane do wspólnej sieci. Wszystkie dane na komputerze są niszczone, nie można ich odzyskać. Wszystkie informacje o Tobie stały się publiczne, bój się i czekaj na najgorsze. To dla ciebie za twoją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Za Wołyń, za OUN UPA, Galicję, Polesie i za tereny historyczne" – przekazano w komunikacie.

Ponadto na samej górze witryny, nad wiadomością, widać było cztery przekreślone kółka. Znajdowały się w nich kolejno: świński łeb, herb Ukrainy, kontury tego kraju, a na końcu jego flaga.

Cyberatak na strony rządowe na Ukrainie. Podejrzenia wobec Rosji

W piątek informacje o cyberataku potwierdził rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Ukrainy Ołeh Nikołenko. Jak zaznaczał, na razie nie wiadomo jeszcze, kto się dopuścił tego cyberataku, jednak ukraińskie władze mają pewne podejrzenia. – Jest za wcześnie, by wyciągać wnioski, ale mamy długą historię rosyjskich ataków wobec Ukrainy – oznajmił rzecznik.

Włamano się nie tylko na stronę MSZ, ale również na oficjalne witryny rządu, Ministerstwa Edukacji, Ministerstwa Energetyki, a także Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych. Co równie istotne, zhakowano też rządową aplikację "Dija". Poprzez nią obywatele mogą używać swoich dokumentów w formie cyfrowej i korzystać z wybranych państwowych usług.

Czytaj także: Kolejne niepokojące wiadomości z Donbasu. Separatyści wzmacniają swoje pozycje

Według zapewnień Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), pomimo cyberataku, hakerzy nie wykradli danych wrażliwych i nie doszło do żadnego wycieku.

Co prawda, wspomniane rządowe strony na razie nie są dostępne, jednak SBU tłumaczyło, że wstrzymano ich działanie (choć ma je uruchomić "w najbliższym czasie"), ponieważ ukraińskie władze i służby chcą uniknąć "rozprzestrzenienia się cyberataku", a poza tym muszą ustalić źródło problemów technicznych, dzięki którym hakerzy włamali się na strony.
Czytaj także: Oświadczenie Jarosława Kaczyńskiego ws. cyberataków. "Przeprowadzone z Rosji"