Afera mailowa: Dworczyk miał pisać do Morawieckiego o "100-proc. lojalności" szefa CBA
Na stronie PoufnaRozmowa.com pojawiła się nowa wiadomość, która miała wyciec ze skrzynki mailowej Michała Dworczyka. Szef KPRM miał ujawnić w niej kulisy odejścia z CBA jego ówczesnego szefa Ernesta Bejdy. W mailu pada sformułowanie, że Bejda "podkreśla, że jest w 100 proc. lojalny".
Czytaj także: Jest zawiadomienie ws. przekroczenia uprawnień przez szefa CBA. Miał tuszować skandal z udziałem polityka PiS
W jej treści Michał Dworczyk miał poinformować premiera, że dzwonił do niego ustępujący ze stanowiska szefa CBA Ernest Bejda. Prosił, żeby przekazać Morawieckiemu, że "dzwoni z podziękowaniami za możliwość dotychczasowej pracy". "Przyjął wszystkie decyzje i jak podkreśla w 100 proc. lojalny" – czytamy w wiadomości.
Bejda miał nawiązać także do swojego następcy. "Prosił, tylko żeby zapytać się, czy wiesz pomyśle na jego następcę – jakiś człowiek z ABW z delegatury chyba katowickiej" – miał pisać Morawieckiemu Dworczyk.
Ustępujący szef CBA miał zaopiniować, że Andrzej Stróżny, bo o nim była mowa, jest "ok, ale obawia się, że może nie udźwignąć wyzwań, jakie stoją przed CBA".
Zmiana warty w CBA
Przypomnijmy, że Ernest Bejda należał do grona najbliższych współpracowników wiceprezesa PiS, ministra spraw wewnętrznych i administracji oraz koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego.Tymczasem płk Andrzej Stróżny z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego do Centralnego Biura Antykorupcyjnego przechodził z łatką osoby blisko związanej z prezesem Solidarnej Polski, ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym Zbigniewem Ziobro. Była to więc dość wymowna "zmiana warty".
Afera e-mailowa. Rząd konsekwentnie nie komentuje ujawnianych wiadomości
Rzecznik rządu Piotr Müller pod koniec września ubiegłego roku oznajmił, że zgodnie z zaleceniami ekspertów "konsekwentnie nie będzie komentować informacji", które pojawiają się na kanałach wykorzystywanych przez grupę hakerską.
Jak wskazywał, publikowane przez hakerów treści są przedmiotem walki dezinformacyjnej prowadzonej z terenu Federacji Rosyjskiej. Polski rząd nie potwierdza więc i nie zaprzecza prawdziwości e-maili, jednak część z nich została potwierdzona przez ich nadawców lub adresatów.