Bodnar: W jakim państwie chcemy żyć, jakim państwem chcemy być?

Adam Bodnar
dr hab., prof. Uniwersytetu SWPS, były Rzecznik Praw Obywatelskich
Od kilku miesięcy tli się w Polsce konflikt, który w dużej mierze definiuje jakim państwem ma być Polska. Chodzi o kwestię nauczania języków mniejszości narodowych i etnicznych. Rząd postanowił obciąć publiczne subwencje dla samorządów lokalnych na nauczanie języka niemieckiego. Złamał w ten sposób obowiązujące od lat prawo, ale także podważył konstytucyjne gwarancje praw mniejszości narodowych i etnicznych.
Bodnar: To spór o to, w jakim państwie chcemy żyć. Czy ma to być państwo, w którym bezwzględnie promuje się i wspiera finansowo jednowymiarowy, etniczno-narodowy i religijny patriotyzm, ocierający się o granice nacjonalizmu? Fot. Piotr Zagiell/East News
Ochrona praw mniejszości narodowych i etnicznych niestety nie jest powszechnie rozumiana w Polsce. Po pierwsze, mniejszości narodowe i etniczne zamieszkujące Polskę są stosunkowo nieliczne. Łącznie nie przekraczają 1 % ludności kraju.

Po drugie, są rozdrobnione terytorialnie. Po trzecie, przestrzeganie ich praw zależy od tego, czy na terenie danej gminy co najmniej 20% mieszkańców stanowią przedstawiciele mniejszości narodowej i etnicznej. Jest to zatem jeden z przykładów praw, z których można korzystać tylko grupowo.

Czytaj także: Bodnar: Afera Pegasusa dotyka samego jądra demokracji. To matka wszystkich afer?


Ale jeśli już taka grupa zamieszkuje daną gminę, to już może korzystać z określonych uprawnień służących kultywowaniu tradycji, kultury, zwyczajów oraz języka. W pewnym sensie staje się to nie tylko prawem tej mniejszości, ale także obowiązkiem władz publicznych, aby dana grupa mniejszościowa nie zanikła, tylko mogła się normalnie rozwijać i koegzystować z dominującą większością.

Ochrona praw mniejszości narodowych i etnicznych wynika z art. 35 Konstytucji RP, ale także z Konwencji Ramowej z 1995 r. o Ochronie Mniejszości Narodowych i Etnicznych. To jedna z najważniejszych umów w dorobku Rady Europy.

O jej przestrzeganie dba się na poziomie międzynarodowym, gdyż rzetelne przestrzeganie praw mniejszości narodowych i etnicznych przeciwdziała wzrostowi nacjonalizmów, ksenofobii, a także konfliktów między państwami.

Polskie regulacje konstytucyjne są wypełnione szczegółową treścią przez ustawę z 6 stycznia 2005 r. o mniejszościach narodowych i etnicznych. Ustawa określiła, które mniejszości, ze względu na swoją historię, odrębność kulturową oraz językową, oraz obecność na ziemiach polskich od ponad 100 lat mają taki status.

Mniejszości narodowe to te, które mogą się odwoływać do narodu, który zamieszkuje i współtworzy inne państwo (np. mniejszość żydowska – Izrael, mniejszość ukraińska – Ukraina). Natomiast mniejszości etniczne do takiego państwa odwołać się nie mogą, bo państwo takie nie istnieje (np. mniejszość romska czy mniejszość karaimska).

Czytaj także: Co "Don’t Look Up" mówi o naszym stosunku do nauki? Bodnar punktuje fanów teorii spiskowych


Dodatkowo w ustawie przewidziany jest status języka regionalnego. W Polsce taki status ma język kaszubski, ale już nie język śląski (o co wnosiłem jeszcze jako RPO). Co więcej, Ślązacy od lat dopominają się o uznanie ich statusu jako mniejszości etnicznej.

Od praw mniejszości narodowych i etnicznych należy odróżnić prawa migrantów pochodzących z określonego państwa. Migranci z Ukrainy, którzy masowo przybyli do Polski w ostatnich dziesięcioleciach, nie posiadają praw wynikających ze statusu mniejszości narodowej. Bo nie są potomkami tych, którzy mają historyczne pochodzenie związane z ziemiami polskimi.

Państwo polskie nie ma zatem w stosunku do nich żadnych dodatkowych zobowiązań, ale oczywiście może ich wspierać. Wszystko zależy od decyzji politycznej. Natomiast prawny obowiązek, odnoszący się do praw mniejszości narodowych, w tym przypadku nie istnieje.

Dlaczego to rozróżnienie jest tak ważne? Ponieważ w niedawnych dyskusjach politycznych pojawił się argument, że skoro Niemcy nie wspierają nauczania języka polskiego w niemieckich szkołach, to dlaczego Polska ma wspierać nauczanie języka niemieckiego w ramach uprawnień mniejszości niemieckiej w Polsce.

W tym argumencie jest jednak tylko pozorność logiki. W Polsce bowiem taki obowiązek wynika wprost z przepisów prawa oraz ze wspomnianej Konwencji Ramowej o Ochronie Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Mniejszość niemiecka ma od lat status uznanej mniejszości narodowej w Polsce. W Niemczech natomiast status historycznych mniejszości mają tylko cztery mniejszości: mniejszość duńska, mniejszość serbołużycka, mniejszość fryzyjska oraz niemieccy Romowie i Sinti.

Natomiast wszystkie grupy migranckie (w tym Polacy czy Turcy w Niemczech) traktowane są zupełnie inaczej, a ich ewentualne wsparcie edukacyjne jest regulowane na poziomie niemieckich państw związkowych.

Niestety w Polsce decyzje polityczne doprowadziły do obcięcia finansowania publicznego dla nauczania języka niemieckiego. Przodownikami w tej dyskusji byli min. Przemysław Czarnek oraz poseł Janusz Kowalski. Bardzo mocno protestowali przeciwko temu przedstawiciele mniejszości narodowych. O prawa mniejszości niemieckiej upominał się poseł Ryszard Galla (który zresztą jest wybrany do Sejmu z list mniejszości niemieckiej).

Okazało się także, że poprawki budżetowe mogą dotknąć pozostałe mniejszości, ale także Kaszubów, którzy mają prawo do nauczania języka regionalnego – języka kaszubskiego. 21 stycznia 2022 r. na ten temat odbyło się wysłuchanie publiczne zorganizowane przez Koalicję Obywatelską.

Czytaj także: Adam Bodnar: W Polsce mamy stan zalegalizowanego bezprawia


W czasie tego spotkania wskazywano, jak wielkie znaczenie dla kultywowania tradycji ma właśnie nauczanie języka mniejszości czy języka regionalnego oraz że jest to skala obejmująca rocznie setki szkół i tysiące uczniów. W przypadku mniejszości niemieckiej problem dotyczy ponad 50 tys. uczniów, a w przypadku Kaszubów – 20 tys. uczniów.

W tym kontekście warto wrócić do przemyśleń sprzed trzech lat. W czasie II Kongresu Praw Obywatelskich, organizowanego przez Biuro RPO w grudniu 2018 r., sporo uwagi poświęcono prawom mniejszości narodowych i etnicznych. W tamtym czasie emocje były rozgrzane przez narastający hejt w stosunku do przedstawicieli różnych mniejszości, ale także przez próby „gumkowania” polskiej historii.

W przyjętych rekomendacjach uczestnicy Kongresu Praw Obywatelskich podnieśli, że „należy dbać o rzeczywistą równość praw i podmiotowość mniejszości, a przynależność do mniejszości narodowych czy innych nie może być postrzegana jako zagrożenie. […] Historia Polski – państwa przez stulecia współtworzonego przez mniejszości – jest pełna dobrych wzorów i przykładów.

Każda ksenofobiczna wypowiedź czy zachowanie w przestrzeni publicznej powinna spotkać się z napiętnowaniem.” Ponadto uczestnicy Kongresu wskazali, że w programach nauczania szkolnego oraz w podstawie programowej powinno znaleźć się podkreślenie znaczenia mniejszości narodowych i etnicznych w historii Polski.

Zdaniem uczestników Kongresu lekcje o nowoczesnym patriotyzmie i międzykulturowej współpracy powinny nawiązywać wprost do idei i dziedzictwa Rzeczpospolitej Wielu Narodów.

Dlatego też dobrze, że kwestii obcięcia subwencji oświatowej na nauczanie języków mniejszości został nadany poważny status. To nie jest bowiem zagadnienie o techniczno-budżetowym znaczeniu, ale o rzeczywistym podejściu państwa polskiego do poszanowania praw mniejszości narodowych i etnicznych.

W istocie jest to spór o to, w jakim państwie chcemy żyć. Czy ma to być państwo, w którym bezwzględnie promuje się i wspiera finansowo jednowymiarowy, etniczno-narodowy i religijny patriotyzm, ocierający się o granice nacjonalizmu, czy też państwo, w którym uznajemy, że wielokulturowość ma znaczenie, wzmacnia polskość, oraz tworzy przyjazną przestrzeń dla poszanowania różnorodności.