Wojna o buty trwa, Małysz oburzony zachowaniem trenera Niemców. "Poczuł zagrożenie"

Krzysztof Gaweł
– My walczymy. Piszemy pisma, kontaktujemy się z FIS. To dziwne i niesprawiedliwe. Oby sytuacja nie podcięła chłopakom skrzydeł – powiedział "Przeglądowi Sportowemu" Adam Małysz. Nasz legendarny skoczek przybliżył kulisy wojny o buty, która rozpoczęła się w Europie, a trwa już na miejscu w Pekinie. Polacy mają nowy sprzęt, trener Niemców Stefan Horngacher domaga się, by został jednak zakazany podczas igrzysk.
Adam Małysz i Stefan Horngacher długo pracowali razem, dziś jednak stoją po dwóch stronach barykady. Wojna o buty trwa Fot. MAREK LASYK/REPORTER
– My walczymy. My, czyli producent naszych butów, firma Nagaba, współpracujemy też ze Slatnarem, bo ich też nieładnie potraktowali. Oni rozważają nawet pozew sądowy. Niewiele więcej możemy zrobić, o tych sprawach decydują Sandro Pertile i Mika Jukkara. Piszemy pisma, kontaktujemy się z FIS – opisuje napiętą sytuację w Pekinie Adam Małysz, który "Przeglądowi Sportowemu" opowiedział o szczegółach całej sytuacji.

Polacy zaczęli w Willingen testować buty firmy Nagaba, ale Stefan Horngacher, trener Niemców i niegdyś opiekun naszej kadry, interweniował u delegatów FIS. Ci zaraz zdyskwalifikowali Stefana Hulę i Piotra Żyłę, a później całkowicie zakazali naszym skoczkom używania nowego sprzętu. Dlaczego? Zdaniem FIS zmiany trzeba było zgłosić federacji przed sezonem, czyli do maja. Jak podkreśla Małysz, Niemcy też mają nowy sprzęt i ich został dopuszczony.

– Nie ma określonych procedur sprawiających, że musisz coś pokazać wcześniej. To znaczy są, ale dotyczą nowych rzeczy. A my nie mamy nic nowego, a jedynie zmodyfikowane. Norwegowie zmieniają w swoich butach podeszwy i to jest większa ingerencja, a nic za tym nie idzie – zżyma się nasz legendarny skoczek, który jest dyrektorem ds. skoków w PZN i z kraju pilotuje sprawę sprzętu.


Przy okazji "Orzeł z Wisły" zdradził "Przeglądowi Sportowemu", że niezbyt ładnie zachowuje się Austriak Stefan Horngacher, dziś opiekun Niemców, a przecież nie tak dawno naszej drużyny. – Gra w innym zespole, będzie więc robił swoje. Kiedy był u nas, robił zamęt w naszych sprawach, a więc to normalne. Każdy walczy o swoje, on też. Poczuł zagrożenie, tak myślę – mówi z przekonaniem Małysz, który dawnego rywala na skoczni, a dziś trenera, zna doskonale.

– To dziwne i niesprawiedliwe. Oby sytuacja nie podcięła chłopakom skrzydeł. Ktoś powie, że można było te buty pokazać w maju, ale wiem, że sztab się trochę bał, żeby ktoś tego nie podpatrzył. No i jeszcze raz: to nie jest nowość, a modyfikacja! – raz jeszcze podkreślił Adam Małysz. Według jego słów, przepisy są niejasne i wszystko zależy od interpretacji delegata technicznego. A Fin Mika Jukkara na naszych skoczków chyba się uwziął.

– Są już odpowiednie przepisy, ale on ma to doprecyzować. Szkoda tylko, że po, a nie przed igrzyskami – zakończył Adam Małysz. Nasi na razie walczą o swoje i czekają na zielone światło od FIS. Nowe buty zabrali ze sobą do Azji, mają też stary sprzęt, gdyby jednak federacja nie dała zgody na polskie nowinki. A już w czwartek na skoczni w Zhangjiakou ruszają olimpijskie treningi skoczków narciarskich.

Czytaj także: Wojna w skokach tuż przed igrzyskami w Pekinie. Były trener Polaków może nam mocno zaszkodzić

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut