Putin jako gołąbek pokoju i ohydny pokaz chińskiej siły. Takie igrzyska to nonsens

Krzysztof Gaweł
Igrzyska od dawna są olimpijskie już tylko z nazwy, co nie przeszkadza Międzynarodowemu Komitetowi Olimpijskiemu przesuwać granice absurdu dalej i dalej. Właśnie obejrzeliśmy ohydny propagandowy spektakl, którego bohaterami Chińczycy uczynili Władimira Putina oraz uciskanych i mordowanych przez siebie Ujgurów. Szef MKOl Thomas Bach zaapelował przy tym o pokój na świecie, ale to puste słowa, w które Niemiec sam nie wierzy. Mistrz olimpijski sprzed lat, tak jak jego organizacja, wierzą tylko w pieniądz.
Prezydent Andrzej Duda nie mógł się powstrzymać i jednak wybrał się na otwarcie igrzysk w Pekinie... Fot. Pool Getty Images/Associated Press/East News
Idea igrzysk olimpijskich z roku na rok i z imprezy na imprezę blednie. Tak naprawdę od lat jest już tylko cieniem siebie, a na myśl o idei barona Pierre de Coubertin działacze Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego uśmiechają się pobłażliwie, pukając w czoło i kręcąc palcem przy skroniach, jakby chcieli wszystkim pokazać, że Francuz to był niegroźny wariat, którego działalność to już na szczęście tylko legenda sprzed lat.

Pekin i to co działo się podczas ceremonii otwarcia dobitnie to pokazują. Nie dziwią głosy zażenowania, oburzenia, wstydu po tym, co zaserwowali światu gospodarze. Oczywiście, miliardy ludzi śledzących wydarzenie mogą nie wiedzieć o Ujgurach, mogą nie rozumieć okrutnej symboliki wydarzenia i tego, jak "Chiny napluły w twarz całemu światu". Tak napisał redaktor Radosław Nawrot i jego słowa oddają w pełni okrutną prawdę na temat otwarcia igrzysk w Pekinie.

Oto w prowincji Xinjiang żyje lud, który liczy sobie niemal 10 milionów ludzi. Szacuje się, że ok. milion jest w gułagach i obozach pracy, które chińskie władze zorganizowały dla niepokornych. Społeczność od dekad jest gwałcona – dosłownie i w przenośni – przez rząd w Pekinie, a procesem demograficznego i kulturowego ludobójstwa świat w zasadzie się nie interesuje. Za czasów ZSRR Ujgurzy mieli wsparcie władz w Moskwie, dziś o tym nie ma mowy.


I co w tej sytuacji robi Pekin? Zmusza, by ogień olimpijski zapaliła Ujgurka Dinige’er Yilamujiang. Chińczycy pokazali całemu światu, że mogą bezkarnie deptać, niszczyć i gwałcić naród, a jeśli będą mieli taką ochotę, to upokorzą go jeszcze w taki sposób. A przy okazji zaprezentują się światu jako naród światły, nowoczesny i z piękną historią. Hipokryzja? To mało powiedziane. Zwłaszcza, że w całym paskudnym procederze udział bierze MKOl, dla którego nie liczy się już kto i kiedy zorganizuje igrzyska, ale ile federacja na tym zarobi.

O tym, że dyktatorzy i różnorakie reżimy uwielbiają igrzyska dla mas wiemy od stuleci. Od czasów starożytnych Egiptu, Grecji i Rzymu, po III Rzeszę, która zorganizowała sportowe święto w 1936 roku. Planując przy okazji inwazję i wojnę w całej Europie. Wyobrażacie sobie, że ogień olimpijski w Berlinie zapala żydowski sportowiec, którego akolici Adolfa Hitlera zmuszają do tego? Jak wiemy, mieli swoje sprawdzone metody, tak samo jak dziś Chińczycy w walce z Ujgurami. Wymowa tego wydarzenia ma właśnie taką siłę rażenia.

A na wszystko spogląda Władimir Putin. Zmęczony, znudzony, a może po prostu zawiedziony, że wszystko dzieje się według planu, który został już dawno temu ułożony. Władca Rosji właśnie dogadał się z Chińczykami i zyskał ich wsparcie przeciw NATO, co powinno mu ułatwić inwazję na Ukrainę. Pekin to dla niego miejsce idealne do snucia takich planów, przecież w 2008 roku obserwował swoje wojska dokonujące inwazji na Gruzję z Pekinu właśnie. Wtedy też rozpoczynały się igrzyska olimpijskie. I tym razem Putin może udawać gołąbka pokoju, ale chyba niewielu już wierzy w jego dobre zamiary.

Amerykanie, Kanadyjczycy, Brytyjczycy, Australijczycy czy Japończycy zbojkotowali otwarcie igrzysk w Pekinie i nie wysłały nikogo poza sportowcami do stolicy Państwa Środka. Nasz prezydent Andrzej Duda oczywiście był w Ptasim Gnieździe, oczywiście świetnie się bawił i wszystko zrobił w imię dobrych relacji z Chinami. I to wszystko tłumaczy. Pieniądze liczą się przecież bardziej niż zasady, prawda? Skoro MKOl liczy się tylko z kasą, to czemu nie my? Bo my nie chcemy stawać w jednym rzędzie z katami, oprawcami i mordercami.

Ogień olimpijski przez wieki oznaczał czystość, prawdę, światło i wiedzę. Gdy rozpoczynały się igrzyska, gasły spory, a wrogowie porzucali animozje w imię rywalizacji na arenach sportowych. Takiej jedności, ponad żądzą pieniądza i brudnych interesów, potrzeba nam również dzisiaj. Chiny nigdy więcej ich organizować nie powinny. Tak samo jak Rosja i każdy kraj, który łamie prawa człowieka i pozostaje przy tym bezkarny. Inaczej igrzyska olimpijskie w tej formie to nonsens.

Czytaj także: Chiny zadrwiły ze świata na otwarcie igrzysk. Putin na trybunach, skandal ze zniczem

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut