Piekło zamiast walki o medale. "W nic już nie wierzę. W żadne testy. W żadne igrzyska"

redakcja naTemat
Natalia Maliszewska przeżyła w Pekinie koszmar, którego nie mogła się spodziewać nawet w najczarniejszych snach. Izolowana przez tydzień, w ostatniej chwili dopuszczona do startu na 500 metrów i pozbawiona go w zasadzie tuż przed wyjściem na lód. "Rozpakowuję ubrania, rozwieszam strój... i nagle wiadomość, że oni się jednak pomylili. Że jednak nie powinni wypuszczać mnie z izolatki" – opisała to, co się działo panczenistka. Jej relacja jest poruszająca.
Natalia Maliszewska opisała piekło, które zgotowali jej organizatorzy igrzysk w Pekinie Fot. PAWEL SKRABA/AGENCJA SE/East News
"Jest mi tak cholernie ciężko odezwać się i cokolwiek powiedzieć... Daję znać, że żyję, choć uważam, że coś we mnie wczoraj umarło. od ponad tygodnia żyję w strachu. A te wahania nastroju, płacz, który pozbawia mnie tchu sprawiają, że nie tylko ludzie, którzy są wokół mnie się martwią. Ale ja sama" – zaczęła swój wpis w social mediach panczenistka, której nie dopuszczono w sobotę do startu na 500 metrów w short tracku.

"Wiem, że dużo osób nie rozumie tej sytuacji. Testy pozytywne, negatywne, testy bliskie wyjścia z izolacji, nagle testy pozytywne, które kwalifikują mnie do leżenia w szpitalu pod respiratorem. Później znowu dobre wyniki i szansa na warunkowe zwolnienie. Później totalna klapa. Brak możliwości, nadzieja umarła. Ostatecznie w dzień startu o 3.00 w nocy ludzie wyciągają mnie z izolatki..." – Polka w Pekinie przeżyła huśtawkę nastrojów. Wydawało się, że jednak powalczy w swojej koronnej konkurencji...

"Ta noc to był horror. Spałam w ubraniu, bo bałam się, że za chwilę znów ktoś zabierze mnie do izolatki. Przez zasłony wyglądałam tylko trochę. Jednym okiem, bo bałam się, że mnie ktoś zobaczy. Później wielka nadzieja. Pakuję się na lodowisko, startuję!" – relacjonuje nasza panczenistka, a jej wpis jest poruszający. Jak się bowiem okazało, organizatorzy się pomylili i pozbawili naszą faworytkę prawa startu.


Natalia Maliszewska była już w szatni i czekała na swój bieg w eliminacjach. "Rozpakowuję ubrania, rozwieszam strój... i nagle wiadomość, że oni się jednak pomylili. Że jednak nie powinni wypuszczać mnie z izolatki. Że jednak jestem zagrożeniem. Że nie mogę wystartować. Muszę wracać jak najszybciej do wioski..." – opisała ostatnie chwile przed powrotem do przymusowej izolacji.

Jak się okazało, nie dostała szansy, by walczyć o medal. "Ja też tego nie rozumiem. W nic już nie wierzę. W żadne testy. W żadne igrzyska. Jest to dla mnie jeden wielki ŻART. Mam nadzieję, że ten który tym steruje, nieźle się przy tym bawi... Mój mózg i moje serce więcej już nie zniesie. A wam dziękuję i do usłyszenia niedługo" – mocno zakończyła wpis Natalia Maliszewska. Jej koszmar trwa, wciąż nie wiemy, jaka będzie kolejna decyzja ws. testów oraz izolacji. Na szczęście na miejscu na do pomocy psychologa, który jest z polską kadrą.

Czy ktoś z Was to jeszcze rozumie?

Czytaj także: Fatalny obrót w sprawie Maliszewskiej. Polka z zakazem na kilka godzin przed startem

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut