Kuratorium wymusiło odwołanie spektaklu o tolerancji. Gajewska: donos wywołał "efekt mrożący"

Natalia Kamińska
Posłanka PO Kinga Gajewska zamieściła na Twitterze fragment książki, której autorką jest matka dziecka z niepełnosprawnością. W szkole dziecka odwołano po donosie rodzica przyjazd teatru, który uczył o inności i tolerancji. Zdaniem polityczki, po wprowadzeniu "Lex Czarnek" sytuacja w szkołach tylko się pogorszy. – W tym przypadku jeden anonimowy donos wystarczył, aby wywołać "efekt mrożący" – skomentowała dla naTemat.pl ten incydent Gajewska.
Kinga Gajewska przestrzega przed konsekwencjami "Lex Czarnek". Fot. Tomasz Jastrzebowski/REPORTER
Przypomnijmy, że w tym tygodniu "Lex Czarnek" wrócił do Sejmu. Połączone komisje: edukacji, nauki i młodzieży oraz obrony narodowej odrzuciły uchwałę Senatu o odrzucenie nowelizacji prawa oświatowego w całości. Po południu w środę Sejm odrzucił uchwałę Senatu o odrzuceniu tego projektu. Teraz ustawa trafi do prezydenta.

"Lex Czarnek" od początku wzbudza powszechnie poważne zastrzeżenia. Zakłada ono m.in. znaczne zwiększenie nadzoru kuratorów nad placówkami edukacyjnymi oraz wzmocnienie ich roli w decydowaniu o działalności szkół. Zyskaliby oni większą kontrolę kosztem samorządów, dyrektorów, a także samych uczniów i ich rodziców.


Gajewska: historia z książki o chłopcu z zespołem Pfeiffera powinna dać posłom PiS do myślenia

"Lex Czarnek" i jego skutki zwracają oczywiście uwagę polityków z opozycji. Kinga Gajewska z Platformy Obywatelskiej zamieściła w środę na Twitterze wpis, że czyta właśnie poruszające wyznania mamy dziecka z niepełnosprawnością. "Natknęłam się na przerażający moment z Barbarą Nowak w tle. Ta historia powinna dać sporo do myślenia posłom z PiS przed ostatecznym głosowaniem "Lex Czarnek"  – podkreśliła posłanka.

Dopytana przez naTemat.pl o szczegóły tej historii powiedziała, że fragment książki, który zamieściła niezwykle ją poruszył. Jak mówiła jest to historia mamy, która ma dziecko z niepełnosprawnością, a tacy rodzice borykają się z bardzo wieloma problemami, których obecny rząd jeszcze im dokłada.

– Jako społeczeństwo powinniśmy wspierać osoby z niepełnosprawnością i rodziców takich dzieci. Od państwa mają konstytucyjne prawo żądać edukacji dla swoich dzieci na takich samych warunkach. Tu państwo jest bezsilne, a w tym przypadku dostarcza im po prostu tortur – argumentowała posłanka. 

Gajewska opowiedziała też bardziej szczegółowo o historii matki z jej wpisu. Jak mówiła, klasa integracyjna, gdzie uczęszczało dziecko z zespołem Pfeiffera, organizowała wydarzenia, aby pokazać, że nie ma powodu, aby się bać dzieci z niepełnosprawnościami. Przypomniała, że to jeden z problemów rodziców takich pociech.

Szkoła musiała odwołać teatr po donosie rodzica

Jak opowiadała, w tej małopolskiej szkole po przykrym incydencie, kiedy zaczęto nazywać syna Pani Magdaleny Moskl „dziecko zombie”, wychowawczynie i dyrektorka szkoły zorganizowały w świetlicy oglądanie filmu „Cudowny chłopak” oraz przeprowadziły w klasach rozmowy o wykluczeniu z powodu niepełnosprawności. Udało się także zaprosić do szkoły teatr, który uczy o inności i tolerancji. Niestety przedstawienie nie odbyło się gdyż, do kuratorium trafił anonimowy donos od rodzica.  Dyrekcja była w związku z tym zmuszona odwołać występ.

Posłanka przypomniała w tym miejscu, że już teraz są przepisy według których, każdy rodzic musi wyrazić zgodę na udział dzieci w zajęciach, które organizują NGO-sy  – Do tej pory rodzic był motorem decyzji, a teraz kurator będzie decydował – wskazała polityczka. Jej zdaniem, dyrektorzy przestaną wysyłać nawet prośby o zgody do rodziców. – W tym przypadku jeden anonimowy donos wystarczył, aby wywołać "efekt mrożący" – tłumaczyła Gajewska.

Warto przeczytać: Ujawniono kulisy spotkania ws. "lex Czarnek". "Rozwiało wszelkie wątpliwości"

Posłanka zwróciła też uwagę, że jeśli jedna mama opisała taką historię, to musi być bardzo dużo podobnych zdarzeń, o których nawet nikt nie wie. Jak mówiła, dyrektorzy boją się coraz bardziej ze względu na prawicowy rząd, gdyż według nowych przepisów będzie grozić im utrata pracy bez wypowiedzenia, a nawet więzienie. – Jeśli taki dyrektor postawi na szali swoje życie, zapłacenie rachunków, dobro własnej rodziny, a jedno dziecko z niepełnosprawnością, to co wybierze? – podsumowała retorycznie Gajewska. 

Dodajmy, że książka o której mówiła posłanka to "Emil i my. Monolog wielodzietnej matki" Magdaleny Moskal.

"Wielodzietna matka feministka, zwolenniczka wolności wyboru, domagająca się szacunku dla każdej decyzji. Wychowuje troje dzieci, jedno z niepełnosprawnością. Nie pasuje do żadnego schematu, wyprowadza z równowagi konserwatystów i osoby progresywne. Walczy z szeroko rozumianym systemem – opieki medycznej, pomocy społecznej, przekonaniami innych ludzi" – czytamy na stronie wydawnictwa Karakter, które opublikowało historię.

W opisie książki podkreślono, że Magdalena Moskal "pisze o wszystkim, co pozostaje wciąż poza sferą zainteresowania mediów, instytucji oraz państwa: o pracy opiekuńczej, o trosce, o mentalnym i emocjonalnym obciążeniu matek".
Czytaj także: Czarnek pouczał dziennikarzy ws. "straszenia ludzi". Nie wytrzymał po jednym pytaniu

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut