"To jest hodowla ludzi". Wstrząsające kulisy dopingu genialnej łyżwiarki z Rosji, 15-latka ofiarą
Kamila Walijewa wróciła na lód, trenuje i zapewne nie zostanie ukarana za przypadek dopingu. Dlaczego? Bo sama jest ofiarą rosyjskiego systemu i zapewne nie miała świadomości, że trenerzy i lekarze podają jej zakazane środki, eksperymentując z organizmem nastolatki. "To jest hodowla ludzi" – grzmi niemiecki ekspert od dopingu. A media w Rosji już wiedzą, że zawodniczka uniknie dyskwalifikacji. I dobrze, bo kara od MKOl nie dotknęłaby w żaden sposób winowajców.
Czy to na dobre stanowi rozwiązanie sprawy? W żadnym wypadku. To dopiero początek, bo im bardziej dziennikarze i fachowcy zanurzają się w całą sprawę, tym bardziej wydaje się ona śmierdząca. Dziś łatwo oceniać i łatwo wydawać sądy, ale w centrum uwagi jest dziecko, które ktoś najpewniej skrzywdził wbrew jego woli i które może zapłacić całym swoim życiem za błędy innych ludzi.
Znakomicie cały przypadek 15-latki z Kazania rozłożyli na czynniki pierwsze dziennikarze "Bilda". Przede wszystkim opisali kulisy dopingowej wpadki łyżwiarki i pochylili się nad tym, że ona jest ofiarą czyichś działań i płaci za to, jak w Rosji przygotowuje się sportowców do rywalizacji o medale. Jak widać, niewiele się zmieniło, choć Sborna od lat nie startuje pod własną flagą w najważniejszych imprezach sportowych świata.
– Kamila Waliewa to bardzo młoda dziewczyna i cudowne dziecko, które oczarowało cały świat swoim atletyzmem i gracją na lodzie. Nie można jej winić. Jako sportowiec zawsze stosujesz się do rad swoich trenerów i lekarzy, musisz ich słuchać i musisz zaufać, że chcą dla ciebie dobrze. I wiedzą co robią – zwróciła uwagę dwukrotna mistrzyni olimpijska, legendarna Katarina Witt.
15-latka trenuje łyżwiarstwo figurowe od dziesiątego roku życia. Błyskawicznie przedarła się do kadry narodowej, przeniosła z mamą z Kazania do Moskwy i rozpoczęła treningi pod okiem fachowców. Jest mało prawdopodobne, by wiedziała, jakie specyfiki wspomagające trening podają jej lekarze kadry narodowej i czym wspomagany jest trening. I czy dana substancja jest dozwolona. Wykryta u nastolatki trimetazydyna nie.
Mocno na łamach "Bilda" metody Rosjan podsumował doktor Fritz Sörgel, specjalista od farmakologii i dopingu w sporcie. – Dla mnie to jest hodowla ludzi. W wieku dziesięciu lat podejmuje się decyzję, jaki sport powinno uprawiać dziecko. Następnie robi się wszystko, by stworzyć kogoś pasującego do ram "cudownego dziecka". To często kończy się złamaniem kariery w wieku 18 lub 20 lat. Mechanizm jest prosty: wyróżnienie – etap cudownego dziecka – złoty medal olimpijski – zapomnienie i wypalenie.
15-latka faktycznie pasuje do tego szokującego schematu. Mistrzyni Europy, wkrótce zapewne mistrzyni olimpijska, która jako pierwsza w historii skoczyła poczwórny skok na igrzyskach. Teraz jest w samym centrum afery dopingowej, która może jej złamać nie tylko karierę, ale też całe życie. Tego oczywiście nikt nie bierze pod uwagę, później nikt o Waliewej nie będzie pamiętać. Rosjanie zaprzeczają, nie chcą w ogóle przyznać, że mamy do czynienia z dopingiem.
"Ciągle czekamy na oficjalne zawiadomienie z MKOl" – ucina spekulacje rzeczniczka Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego (ROC), pod flagą którego startują sportowcy z tego kraju w Pekinie. Kamila Walijewa trenuje, szykuje się do występu w turnieju indywidualnym, gdzie będzie wielką faworytką. Póki trwają igrzyska, jest chroniona. A później? Tego nie wie dziś nikt, nawet w rosyjskiej ekipie.
– To jest skandal i to może być dramatyczny punkt zwrotny w jej młodej i obiecującej karierze. Mam nadzieję, że wystarczająco dużo osób jest po jej stronie i chroni ją, żeby tym wszystkim się nie załamała – przyznała Katarina Witt i zaapelowała, by zadbać o 15-latkę, nim stanie się coś bardzo złego. Kto dba o cudowne dziecko? Nie wiemy, ale na pewno nie same odpowiednie osoby. Inaczej nie byłoby dziś skandalu i wielkich problemów 15-latki.
– W Niemczech trimetazydyna nie jest dostępna w sprzedaży. Skąd znalazła się w organizmie łyżwiarki? Zakładam, że eksperymentowano i coś poszło nie tak. Domyślam się, że Rosjanie chcieli jeszcze poprawić swoje osiągnięcia na treningach. Lek jest zakazany od 2015 roku i nie ma możliwości, by zażyć go przez przypadek – tłumaczy doktor Fritz Sörgel.
To całkowicie obala teorię Rosjan, według których łyżwiarka zażyła leki na anginę, w których znajdowała się trimetazydyna. Co z tego wynika? Że w grudniu ktoś świadomie naraził Kamilę Walijewą na wszelkie konsekwencje i jej zakazaną substancję podał. Do czego mogą się posunąć Rosjanie w drodze po złoto? Strach pomyśleć.
Oby jedyną winną całej afery nie okazała się nastoletnia łyżwiarka i jej mama. Z Kazania wyjechały do stolicy, by spełniać marzenia małej Kamili i powalczyć o lepsze jutro. Tymczasem na razie marzenie zmienia się w koszmar. Łyżwiarka, być może ze względu na złożoność sprawy, ukarana nie zostanie. Ponoć zakazanego środka w jej organizmie były śladowe ilości. Co dalej? Niech robi swoje, ale chyba bezpieczniej będzie po prostu wyjechać z Rosji.
Czytaj także: Rosjanie tłumaczą się z dopingu, ich zdaniem afery nie ma. 15-latka straci złoty medal?
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut