Żenujący konflikt w kadrze biegaczek narciarskich. Justyna Kowalczyk i walka o wpływy w tle
Dwie najlepsze polskie biegaczki narciarskie – Izabela Marcisz i Monika Skinder – są w otwartym konflikcie i miały nie biec w sprinterskiej sztafecie, którą zaplanowano na środę. Po interwencji Apoloniusza Tajnera, szefa PZN, jednak pobiegną, ale wstydliwy spór będzie się ciągnął za Biało-Czerwonymi. W tle obserwujemy zagmatwane relacje w polskich biegach i Justynę Kowalczyk, która odeszła z kadry, ale nadal jest trenerką utalentowanej Marcisz.
– Mam tu dużo startów, inne dziewczyny mniej. Na pewno one będą chętne do takiego występu – powiedziała najlepsza obecnie polska biegaczka narciarska TVP Sport. Wszyscy są zdziwieni, bo wydawało się, że jej występ wraz z Moniką Skinder to okazja, by Biało-Czerwone zajęły wysokie miejsce w Pekinie. A ósme miejsce gwarantuje przecież stypendium i okazję, by spokojnie trenować do kolejnych igrzysk.
– Tę wiadomość słyszę pierwszy raz od ciebie. Lekko mnie zszokowałeś. Jest mi przykro, nie miałam o tym pojęcia. Nie rozumiem tej decyzji, to byłaby dla nas jedna z największych szans. W tym momencie nie wiem, co mam powiedzieć – odpowiada za pośrednictwem tej samej TVP Sport Monika Skinder, która o decyzji koleżanki z kadry dowiedziała się od dziennikarza Michała Chmielewskiego.
Choć słowo "koleżanki" nie jest na miejscu, obie biegają razem w kadrze. I tyle. Sympatią nie darzą się od dawna, a konflikt wybuchł z nową mocą już w Pekinie. I nie wydaje się, by ktoś zamierzał odpuszczać, co przynosi naszej drużynie zwyczajnie wstyd. I tyle.
Pekin, igrzyska olimpijskie. Sobota – 12 lutego 2022. Biało-Czerwone startują w sztafecie w składzie: Izabela Marcisz, Monika Skinder, Weronika Kaleta oraz Karolina Kukuczka. Po biegu, w którym zajęły 14. miejsce, przychodzą przed kamery we trzy, bez Izabeli Marcisz.
– Czekałyśmy na siebie we trzy i we trzy przyszłyśmy do wywiadu. To jest nasze jasne stanowisko: my jesteśmy jednym zespołem! – mówi Monika Skinder w imieniu drużyny. Biegaczki trzymają się razem, bez swojej koleżanki, która z mediami rozmawiała sama. I podkreśliła – albo jasno pokazała swoim zachowaniem – czym jest dla niej zespół.
– Odczuwam już te kilka startów. To mój obowiązek zawodniczy, wziąć udział w takim biegu. Sztafetę biega się z przyjemnością. To duch walki całej drużyny. Można powiedzieć "drużyny" – odgryzła się koleżankom Izabela Marcisz. Za nią nie tylko kolejne starty, ale też rozmowy na temat występu w sprincie drużynowym, bo do akcji wszedł prezes PZN Apoloniusz Tajner.
– Maszyną nie jestem. Jestem zbudowana z mięśni i kości. Te przerwy są naprawdę bardzo krótkie, to jest normalne, że już to odczuwam. To nie jest żadne usprawiedliwienie, takie są fakty – 21-letnia biegaczka tłumaczyła się przed kamerą TVP Sport zmęczeniem i planami, które ma na starty po igrzyskach. Izabela Marcisz chce biec w MŚ do lat 23.
Wojna na słowa, gesty i przytyki ma swoje drugie dno. Nie od dziś wiadomo, że Izabela Marcisz trenuje pod okiem Justyny Kowalczyk i jej trenera Aleksandra Wierietielnego, a nie jak reszta drużyny z Czechem Martinem Bajcicakiem. Jeszcze rok temu wszyscy współpracowali w sztabie kadry, ale Kowalczyk i Wierietielny zakończyli współpracę z PZN. Nie wszystko w takim układzie grało.
Dziś Izabela Marcisz jasno mówi, że jej trenerami są Justyna Kowalczyk i Aleksander Wierietielny i to im dziękowała za przygotowanie do igrzysk. Martin Bajcicak nie ma wiele do powiedzenia w jej przypadku, więc sprawą zajęły się władze PZN. To rozwiązanie tymczasowe, po igrzyskach dojdzie zapewne do zmian i być może nie będzie miło. Póki co konflikt tli się podczas igrzysk.
– Staram się, a nawet poprosiłem trenera Wieretielnego o pomoc, żeby wystartowała w tym biegu, ale trzeba zrozumieć tę dziewczynę. Ona ma 21 lat, ma przebiec cały program igrzysk olimpijskich. (...) To nie jest maszyna. Iza jest trochę zbulwersowana tym, że np. w duathlonie startowały tylko dwie dziewczyny, a mamy cztery miejsca i jest pięć Polek na igrzyskach. Ona ma prawo być zmęczona i tylko tyle – tłumaczyła swoją biegaczkę Justyna Kowalczyk w studiu Eurosportu, dla którego pracuje podczas igrzysk.
Do sprawy odniósł się też sekretarz generalny PZN, Jan Winkiel. – Z tego, co wiem, to Iza spotkała się z prezesem, przedyskutowali parę wariantów i doszli do tego, że jednak dobrze by było wystartować w tym biegu, bo osiem dni przerwy między startami nie da nic dobrego. Wariant na tę chwilę jest taki, że Iza z Moniką wystartują w tym sprincie – mówił działacz na antenie Eurosportu.
Sztafeta drużynowa rozegrana zostanie w środę 16 lutego. Nasz zespół, po całym zamieszaniu i gestach, które niewiele mają wspólnego z duchem olimpijskim, już ten bieg przegrała. Niestety, taki mamy klimat w biegach narciarskich.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut