Czy polscy skoczkowie mają szansę na medal w drużynie? Nie mamy dobrych wiadomości

redakcja naTemat
W poniedziałek o godzinie 12:00 polscy skoczkowie ruszają do rywalizacji w olimpijskim konkursie drużynowym w Pekinie. Dotychczasowe wyniki nie stawiają naszej drużyny w gronie kandydatów do medali, a konkurencja jest tak mocna, że ciężko będzie o miejsce w ścisłej czołówce. Ale, jak podkreśla trener Michał Doleżal, mamy spore rezerwy i możemy zakończyć igrzyska na podium.
Polscy skoczkowie w poniedziałek stają do walki o medale w Pekinie w konkursie drużynowym Fot. ANDRZEJ BANAS / POLSKA PRESS/Polska Press/East News
Brąz Dawida Kubackiego na skoczni normalnej, czwarte miejsce Kamila Stocha na skoczni dużej i szóste miejsce drużyny mieszanej. Tak prezentują się wyniki polskich skoków narciarskich na igrzyskach w Pekinie. Niedosyt? Na pewno, bo liczyliśmy na więcej. Ale realia są takie, że konkurencja do medali jest ogromna i nasi na razie nie są najlepsi. Wszystko może zmienić poniedziałkowa rywalizacja drużyn.

Jeżeli Biało-Czerwoni zdobędą medal drużynowo, wówczas będziemy mówić o udanym występie olimpijskim i z pewnością inaczej popatrzymy na igrzyska. Jeśli medalu nie będzie, ocena występu naszych skoczków będzie neutralna. Brązowy medal Dawida Kubackiego to wielki sukces, ale przed sezonem liczyliśmy na znacznie więcej, prawda?

Polacy przed czterema laty w Pjongczangu zajęli w rywalizacji drużyn miejsce trzecie, wówczas nasz zespół w składzie: Stefan Hula, Maciej Kot, Dawid Kubacki i Kamil Stoch po kapitalnej walce o złoto ustąpił miejsca Norwegii oraz Niemcom. Dziś w miejsce dwóch pierwszych w drużynie są Paweł Wąsek i Piotr Żyła, mamy w składzie trzech mistrzów świata i multimedalistę Kamila Stocha.


Ale to może nie wystarczyć w Pekinie, bo konkurencja jest ogromna. Niezawodny portal Skijumping.pl podliczył wyniki naszych skoczków w sobotnim konkursie na dużej skoczni i porównał do skoków naszych rywali. Taka symulacja rywalizacji drużynowej nie wypadła dla naszych skoczków dobrze. Dlaczego? Bo sumując wyniki polskich skoczków mamy drużynowo dopiero szósty wynik i sporą stratę do podium.

W tym roku o medale walczyć będzie sześć lub siedem ekip. Tradycyjnie mocni są Norwegowie, Niemcy czy Austriacy. Bardzo dobrą ekipę zbudowała w tym sezonie Japonia, która ma przecież w składzie Ryōyū Kobayashiego. Do tego znakomicie skaczą Słoweńcy, a rewelacją igrzysk wydają się być Rosjanie. W tym gronie nasz zespół musi pracować bardzo mocno na dobry wynik.

Co przemawia za Polakami? Przede wszystkim to, że mamy rezerwy. Mówił o nich trener Michał Doleżal już po konkursie indywidualnym na dużym obiekcie. – Wciąż mamy rezerwy i na pewno będziemy w grze. Jeśli Piotrek i Dawid oddadzą swoje najlepsze skoki, to polecą o kilka metrów dalej niż w sobotnim konkursie. Z ich najlepszymi skokami jesteśmy w stanie walczyć nawet o złoto – uważa czeski trener.

To nie są jedynie pobożne życzenia. W sobotę Dawid Kubacki był 26., a Piotr Żyła 18. Obaj skakali w drugich próbach przeciętnie, być może dlatego, że nie mieli już szans na lepszy wynik. Tylko Paweł Wąsek walczył o awans i go zanotował, bo w debiucie chciał być jak najwyżej. Finiszował na 21. miejscu. Kamil Stoch był czwarty i życzymy sobie w poniedziałek, by koledzy poszli jego śladem.

I raz jeszcze wrócimy do wyliczeń niezawodnego portalu Skijumping.pl. Wyniki na skoczni normalnej były dla naszych skoczków o wiele lepsze. Kubacki był trzeci, Stoch szósty, a drużynowo lepszy wynik punktowy wypracowali tylko Japończycy. Mamy nadzieję, że tak to będzie wyglądać w poniedziałek. Początek konkursu drużynowego o godzinie 12:00 czasu polskiego. A już od 11:00 seria próbna i pierwsze emocje w Zhangjiakou.

Czytaj także: Kamil Stoch ciężko przeżywa porażkę i jest załamany. "Wypiłem herbatę i nie tknąłem nic"

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut