Szczere słowa Stocha po igrzyskach. "Tajna broń? Wszystko obróciło się przeciwko nam"
Kamil Stoch po igrzyskach w Pekinie, ale jeszcze na miejscu, udzielił szczerego wywiadu "Przeglądowi Sportowemu". Nasz mistrz, który tym razem pozostał bez medalu, opowiedział szczerze o swoich wrażeniach z imprezy, o słynnych butach i kombinezonach, walce o jak najlepszą formę, błędach popełnionych w tym sezonie i o tym, czy w przyszłości widzi się jeszcze w olimpijskiej rywalizacji. – Miałem dwie szanse i wszystko podane na tacy – skwitował skoczek z Zębu.
Na skoczni normalnej Polak był szósty, a na dużej był czwarty. Dwa razy walczył o medal, dwa razy tym razem się nie udało. – Gdybym oddał dwa naprawdę dobre skoki i skończył czwarty, może inaczej spojrzałbym na to? Ale ja wiem, że zawaliłem drugi skok na normalnej skoczni i w ciągu kilku dni mam kolejną szansę. Mogłem ją wykorzystać, ale tego nie zrobiłem – przyznał zawiedzony lider polskiej kadry.
Przed igrzyskami rozgorzała dyskusja nt. sprzętu, butów oraz kombinezonów, które jednym miały dać przewagę, a innych raziły. Polacy mieli swój pomysł, ale kompletnie im to nie pomogło. – Takie błędy, na takim poziomie, nie powinny mieć miejsca. A jednak się zdarzyły. Lecąc tutaj, wiedziałem, że tego nie zmienię i uważałem, że mam najlepszy z możliwych zestawów sprzętu – mocno ocenił nasz skoczek.
– Nie chcę nikomu nic wytykać. Był błąd, po prostu. Wyskoczyliśmy ze sprzętem, który miał być rewolucją, naszą tajną bronią, a wszystko obróciło się przeciwko nam. To błąd wielu osób, z nami, zawodnikami, łącznie. Tak wyszło – dodał Kamil Stoch. Polacy zabrali do Azji nowe buty, ale wskutek protestu Niemców i decyzji FIS nie mogli w nich skakać. Rywale za to mieli nowe i luźne kombinezony, co wyłapano na powtórkach z zawodów.
– Wszyscy oszukują i szukają rozwiązań, które dają przewagę. Albo ujmijmy to ładniej – każdy nagina przepisy i liczy na to, że jakoś to będzie. Niektórzy robią to bardziej, inni mniej. (...) Sam nie jestem święty. A mówić mogę o swoich skokach – dodał nasz skoczek. Tym razem nasze pomysły na "ulepszenia" się nie sprawdziły. Tak samo jak przygotowania do igrzysk i forma, która nie przyszła na czas.
Dziennikarze zapytali naszego 35-letniego mistrza o przyszłość. W Pekinie zaliczył swoje piąte igrzyska. – Być może któregoś ranka się obudzę i będę miał dość. Nie wiem, co się zdarzy za miesiąc, rok czy dwa. Ja nawet nie wiem, co wydarzy się jutro. Im człowiek starszy i dojrzalszy, tym ma większą świadomość. Może tak być, że coś się stanie i nie będę mógł dalej skakać. Na razie wiem tyle, że chcę i nie wyznaczyłem sobie żadnej granicy – zapewnił nasz trzykrotny mistrz olimpijski.
Źródło: "Przegląd Sportowy"/Onet
Czytaj także: Dlaczego skoczkowie nie zachwycili na igrzyskach? Zabrakło jednej, bardzo ważnej rzeczy
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut