"Polski Dirty Dancing na Helu". Polacy krytykują, a "Pod wiatr" jest światowym hitem Netfliksa
"Pod wiatr" to komedia romantyczna, która od kilku dni mości sobie miejsce na Netfliksie. Polacy ironizują, że to parodia o typowych bywalcach Helu i rozbuchanym ego wyższej klasy średniej, ale liczniki platformy mówią jedno – widzowie na całym świecie klikają "odtwórz" jak szaleni. Sprawdziłam, o co chodzi z tym filmem.
- "Pod wiatr" ("Into the Wind") to polski melodramat, który 10 lutego 2022 roku miał swoją premierę na Netfliksie.
- Film o młodzieńczej miłości i kitesurferach jest krytykowany w Polsce, jednak najwyraźniej widzom na całym świecie się spodobał.
- "Pod wiatr" jest jednym z najczęściej oglądanych filmów na Netfliksie i utrzymuje się na podium.
Cudze chwalicie?
"Pod wiatr" ("Into the Wind") pojawiło się na Netfliksie 10 lutego i chyba sam serwis nie przewidział sukcesu produkcji. Zabrakło promocji, reklamy i dobrej ekspozycji na stronie głównej. Zabrakło nawet oficjalnego zwiastuna. Jakimś cudem polski film stał się jednak międzynarodowym hitem.Warto przy okazji wspomnieć, że podobnie było z "Jak pokochałam gangstera" i "W lesie dziś nie zaśnie nikt" – w Polsce filmy te były krytykowane i przyjmowane raczej chłodno, ale światowa widownia zapewniła im milionowe odtworzenia.
O czym jest "Pod wiatr"?
Co bardziej złośliwi piszą, że "nie wiadomo", że "obejrzeli, ale nie wiedzą, o czym to jest". To dosyć brutalna opinia, bo aż tak źle z polską produkcją nie jest. Owszem, nie jest to film najwyższych lotów, za to naszpikowany schematami i dosyć sztampowymi rozwiązaniami, ale – mając w pamięci polską szkołę robienia gów***ych komedii romantycznych i najgorsze przykłady upadku godności i dobrego smaku – naprawdę da się "Pod wiatr" oglądać bez poczucia wstydu."Fale, słońce i pasja towarzyszą w nadmorskim kurorcie zakochanej w instruktorze kitesurfingu nastolatce z zamożnej rodziny" – z tego krótkiego opisu dowiadujemy się, że film w reżyserii Kristoffera Rusa to właściwie kino nastolatkowe, które w pierwszej chwili bardzo luźno skojarzyło mi się z "Wszystko, co kocham".
Dalej jest równie schematycznie: "Niezwykły urok chłopaka powoduje, że dziewczyna przekracza swoje granice i wkracza w zupełnie nieznany świat kitesurfingu, muzyki i zabawy. Rodzące się między nimi uczucie nie podoba się ani jej rodzinie, ani jego przyjaciołom. Czy związek Ani i Michała jest na tyle silny, że pokona przeciwności i stanie się czymś więcej niż tylko wakacyjną miłością?".
Czytaj także: Polski film nominowany do Oscara! Rozmawiamy z reżyserem, o czym jest "Sukienka" [WYWIAD]
Straszny opis, bo też nie do końca zgodny z prawdą. Nie jest tak, że nagła i wielka wakacyjna miłość Anny i Michała napotyka przeszkody rodem ze sztuki Szekspira. Właściwie te "przeciwności" ograniczają się do wrogiego wzroku przyjaciółki chłopaka i pretensji ojca Ani, że napisała smsa, a nie zadzwoniła, gdzie jest i co robi. Fabularnie nie ma tu zatem wielkich zaskoczeń i niecodziennych rozwiązań, które odróżniałby ten film od innych w tematyce miłostkowej. Może dlatego polscy widzowie bardziej zwracają uwagę na "to drugie dno", czyli dosyć sarkastyczne ukazanie bywalców Chałup i Półwyspu Helskiego – wszyscy wiedzą, że od kilku lat to nie tylko piękne miejsce na wakacyjny odpoczynek, ale modna miejscówka, którą niektórzy oceniają jako szpanerską i "bananową", również dlatego, że masowo jeżdżą tam mieszkańcy Warszawy.
Miły film o lecie
Tak czy siak, jeżeli odłożymy na bok wszelkie ekonomiczno-społeczno-klasowe rozważania: nawet miło się na to patrzy. Jeżeli trochę przymkniemy oczy, skupimy się na falach i fajnych ujęciach w wodzie, wsłuchamy się w muzykę i wyłączymy tryb "krytyka polskich romkomów", to jest to seans znośny, chwilami wręcz przyjemny.Dużym plusem jest obsada – to głównie młodzi, jeszcze nie tak bardzo znani aktorzy. Obok duetu Mietielica-Sasak wystąpili Waleria Gorobets, Sebastian Dela, Ilona Ostrowska, Jakub Czachor, Jakub Kuzia, Kornelia Strzelecka. Drugi plan obsadzono bardziej znanymi twarzami: Agnieszka Żulewską, Marcinem Perchuciem, Sonią Bohosiewicz, Grzegorzem Małeckim.
Na co jednak szczególnie zwracają uwagę zagraniczni widzowie, to muzyka (Łukasz Lach). I tutaj akurat należą się ogromne brawa za zaangażowanie zespołu Bitamina, który ciekawie wkręcony jest w fabułę i wykorzystanie piosenek Bass Astral x Igo. Na ekranie pojawia się również Wojciech Gąssowski i "Gdzie się podziały tamte prywatki", co właściwie uznam za rodzaj filmowej autoironii.
I zdaje się, że właśnie przyjemne dźwięki, fajne nadmorskie ujęcia, wspomnienie lata i spokój, który bije od "Pod wiatr", sprawiły, że widzowie machnęli ręką na jakieś niedociągnięcia czy kicze. Po prostu polubili prostą historię o miłości nad morzem. Luty to chyba idealny moment, żeby zaplanować wakacje...
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut