Padły konkrety. USA zapowiada wysłanie sprzętu wojskowego do Polski
Joe Biden zapowiadał we wtorek, że z powodu pogłębiającego się kryzysu wokół Ukrainy i wkroczenia rosyjskich wojsk do Donbasu, USA wyśle dodatkowe siły wojskowe i sprzęt do ochrony wschodniej flanki NATO. Jak wskazuje Reuters, powołując się na źródła w Pentagonie, do Polski ma trafić 12 śmigłowców AH-64 Apache.
Biden zapowiedział wysłanie dodatkowych sił do obrony wschodniej flanki NATO
Amerykański przywódca poinformował, że w środę zostaną nałożone bardzo surowe sankcje na Rosję, która ma zostać odcięta od zachodnich rynków kapitałowych. Zaznaczał, że Amerykanie śledzą poczynania rosyjskich wojsk i wiedzą o ich ruchach. Zapowiedział (także ze względu na pozostanie rosyjskich wojsk na Białorusi) wzmocnienie ochrony wschodnich granic NATO.Czytaj także: USA nakładają dotkliwe sankcje na Rosję. Biden: Odcięliśmy ją od rynków zachodnich
– Chcemy wysłać jednoznaczny sygnał, że Stany Zjednoczone wraz z sojusznikami będą bronić każdego cala terytorium wszystkich państw NATO i będziemy trzymać się zobowiązań, które podjęliśmy w ramach Sojuszu – oznajmił Biden.
Zapewnił, że w tym celu do państw nadbałtyckich, czyli Łotwy, Litwy i Estonii, a także do Polski, trafią dodatkowe siły. Zostanie tam również przetransportowany dodatkowy sprzęt wojskowy z innych krajów w Europie.
Czytaj także: Kolumna wojskowa USA przekroczyła niemiecko-polską granicę. Rozpoczęła ćwiczenia
Agencja Reutera, powołując się na swoje źródła w Pentagonie, sprecyzowała, o jaki sprzęt chodzi. Z jej informacji wynika, że do Polski z Grecji będzie przerzuconych 12 amerykańskich śmigłowców bojowych AH-64 Apache. Kolejnych 20 takich śmigłowców, tyle że z Niemiec, ma trafić do krajów bałtyckich. Przylecieć ma tam też z Włoch 800 amerykańskich żołnierzy.
Reuters wskazał, że osiem myśliwców F-35 ma zostać przetransportowanych z Niemiec do kilku wybranych "lokalizacji operacyjnych" rozmieszczonych wzdłuż wschodniej granicy NATO.
Blinken: Rosja odrzuciła dyplomatyczne rozmowy
W poniedziałek Putin próbował przekonywać w swoim orędziu, że Ukraina "nigdy nie miała tradycji własnej państwowości" oraz oskarżał USA i NATO o "zagrażanie bezpieczeństwu Rosji".Podpisał dekret o uznaniu niepodległości samozwańczych republik: Donieckiej i Ługańskiej. Zawarł też umowę o współpracy z prorosyjskimi separatystami, którzy okupują te regiony wschodniej Ukrainy, i wysłał do Donbasu swoje wojska w celu "przeprowadzenia operacji pokojowych".
Czytaj także: Wykryto 100 pojazdów wojskowych przy granicy z Ukrainą. W tych miejscach zbroi się Rosja
Później Putin zasugerował, że do deeskalacji konfliktu może dojść, jeśli Ukraina uzna wyniki referendum na Krymie, będzie gotowa na "negocjacje ws. kwestii granicy z Donbasem", a także jeśli zostanie zdemilitaryzowana i neutralna.
Z tych względów sekretarz stanu USA Antony Blinken postanowił odwołać swoje czwartkowe spotkanie z ministrem spraw zagranicznych Rosji Siergiejem Ławrowem. – Teraz, kiedy widzimy, że inwazja się rozpoczyna, a Rosja jasno i całkowicie odrzuciła dyplomację, nie ma sensu, by to spotkanie się odbyło – tłumaczył. Zaznaczał, że Europa stoi teraz w obliczu "największego zagrożenia dla bezpieczeństwa od czasu II wojny światowej".
Blinken dodał, że jeśli dopiero, jeśli Rosja udowodni i wykaże, że naprawdę zależy jej na rozmowach, to USA będzie skłonne wrócić do rozmów dyplomatycznych.