Tysiąc twarzy Wołodymyra Zełenskiego. Zarzucali mu, że śmieje się z Ukrainy, a stał się ikoną

Alicja Cembrowska
– W szkole Zełenskiego wszyscy znali i widzieli. Jego towarzystwo zawsze było zjawiskowe. Jeśli gdzieś jest głośno, to Zełenski na pewno tam będzie – mówiła w jednym z wywiadów Ołena Zełenska, żona człowieka, na którego patrzy cały świat.
Wołodymyr Zelenski. Historia prezydenta, który stał się ikoną Robert Wiśniewski/naTemat.pl
Wołodymyr Zełenski jest do patrzenia przyzwyczajony. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że się nim, tym patrzeniem, karmi – wszak jest aktorem-komikiem i błyskotliwym kabareciarzem.
W pierwszej kolejności jest jednak prezydentem Ukrainy, a my, światowa widownia, od kilku dni obserwujemy jego niezwykłą przemianę, proces wcielania się w nową rolę. Dziś nazywany jest mężem stanu i bohaterem. Sieć zalewają jego zdjęcia w wojskowym ubraniu i pochwały. Mówi się, że jego nazwisko właśnie zapisuje się na kartach historii, a niebawem zapisze się na kartach podręczników. Po zniszczeniu największego samolotu świata (Antonow Mrija) Ukraińcy żartują: to podwójna strata, bo po pierwsze jest to kawał historii lotnictwa, a po drugie Zełenski nie będzie miał jak przewozić swoich ogromnych, stalowych jaj.


Światowe media piszą, że w przeciwieństwie do Władimira Putina, jest dostojny, stanowczy i elokwentny, a także "ujawnia stronę, której wielu krytyków – w tym duża część inteligencji – nie przewidziało". Jego przemówienie na konferencji bezpieczeństwa w Monachium uznane zostało za przełomowe – komentatorzy polityczni podkreślają, że do tej pory żaden ukraiński prezydent nie zwracał się do Zachodu tak otwarcie. Jego przeciwnicy piszą: jesteśmy dumni z takiego przywódcy.

Jednak w 2019 roku medialne nagłówki nie zawsze były dla Zełenskiego tak łaskawe. W końcu nie miał doświadczenia politycznego, specjalizował się w występach kabaretowych, a w serialu "Sługa narodu" wcielił się w nauczyciela, który zapragnął zostać głową państwa i pragnienie to spełnił. W odbiór 41-letniego wówczas Wołodymyra wkradł się dysonans poznawczy. Co jest prawdą, a co kreacją? – zastanawiali się wyborcy. Ostatecznie ulegli jego czarowi, pomimo tego, że nie przedstawił konkretnego programu (poza obietnicami reformy gospodarki) i nie wyoutował się ze swoimi poglądami. Unikał długich wywiadów, dodając swojej kandydaturze aury tajemniczości. I to zadziałało.

Ukraińcy uwierzyli, że to właśnie on ma być odtrutką na układy i układziki. Że komik to świetna alternatywa dla "starej gwardii", która od lat dzieli się tortem z hrywien. Właściwie Zełenski miał dużo szczęścia – ludzie byli po prostu tak zmęczeni i rozczarowani ówczesnymi elitami, że najpewniej pomyśleli "dawaj, gorzej nie będzie, więc najwyżej się pośmiejemy".

"Oczywiście jest aktorem. Nie wiem, czy to jego prawdziwa osobowość, czy nie. Ale cokolwiek robi, to działa" – komentuje dla BBC News ekspertka od komunikacji Yaryna Kluczkowska, która do niedawno z większym sceptycyzmem wypowiadała się o prezydencie Ukrainy.

W 2018 roku premierę miał rosyjski film "Człowiek, który wszystkich zaskoczył". W 2022 roku zdaje się, że byłby to najlepszy tytuł dla biografii Wołodymyra Zełenskiego.

Artysta-prawnik

Wołodia rodzi się 25 stycznia 1978 roku – zatem nie tak dawno obchodził 44. urodziny. Jego małą ojczyzną jest Krzywy Róg – miasto w południowej części kraju, słynące z wielkiego przemysłu, gigantycznych kamieniołomów i najgłębszych kopani w Europie. To też jeden z najbogatszych w minerały region Ukrainy. W ponad 5 godzin z Krzywego Rogu dojedziemy do Oddesy, w ponad 6 do Kijowa.

Wołodymyr Zełenski pochodzi z rosyjskojęzycznej rodziny żydowskiej. Jego ojciec, Oleksandr, jest profesorem, doktorem nauk technicznych i kierownikiem katedry informatyki i technologii informacyjnych Instytutu Ekonomicznego w Krzywym Rogu. Matka Rimma pracowała jako inżynier. Gdy Wołodia był dzieckiem, rodzina przez cztery lata mieszkała w Mongolii. Co ciekawe, obecny prezydent Ukrainy wcześniej zaczyna mówić po angielsku niż ukraińsku. Jako 16-latek zdał TOEFL, czyli egzamin sprawdzający umiejętność posługiwania się językiem angielskim w środowisku akademickim i dostał stypendium na studia w Izraelu, na które ostatecznie nie trafił. Ojciec nie wyraził zgody. Wołodymyr kończy prawo na Kijowskim Narodowym Uniwersytecie Ekonomicznym (na filii w Krzywym Rogu). Nie podejmuje pracy w zawodzie. Jego prawnicza przygoda kończy się po dwumiesięcznych praktykach.

Od zawsze ciągnie go na scenę – występuje w szkolnych przedstawieniach, zwraca na siebie uwagę. Lubi być w centrum zainteresowania – o czym mówi jego ukochana żona, z którą zna się zresztą od czasów szkolnych. Już na studiach tworzy teatr miniatur "Bezdomni" i interesuje się KVN, czyli "Klubem zabawnych i sprytnych". To zabawa komediowa mająca korzenie w ZSRR, w której drużyny wykonują improwizacje, piosenki, odgrywają scenki, walcząc o miano najbardziej błyskotliwych. W 1997 roku Zełenski zostaje mistrzem tego konkursu. W tym samym roku powstaje drużyna Krzywy Róg i Kwartał-95 – Wołodymyr zostaje nie tylko jej kapitanem, ale i autorem większości występów. Powoli rodzi się gwiazda.

Od 1999 do 2003 roku zespół skupia się na występach, dużo czasu spędza w Moskwie. Zełenski w tym okresie nie tylko pisze teksty na scenę, ale i scenariusze programów telewizyjnych czy koncertów. A potem grupa dostaje warunek – dalsza współpraca z KVN jest możliwa, ale tylko dla Wołodymyra. On może zostać, zespołowi dziękujemy. Lojalność okazuje się silniejsza, a i nieoczekiwanie uzyskany wolny czas aktor wykorzystuje nader produktywnie – legalizuje związek z koleżanką z zespołu i długoletnią partnerką – Ołeną Kijaszko.

Jednak zakończenie jednej współpracy okazuje się dla Kwartału-95 nowym początkiem. Do grupy zgłasza się ukraiński kanał "1+1" z niezwykle intratną propozycją – artyści mają przygotować cykl swoich najlepszych występów. Jednocześnie Zełeński dorabia jako gospodarz kulinarnego szoł "Pan Cook" i powoli staje się osobowością telewizyjną, udowadniając na każdym kroku, że praca przed kamerą i z mikrofonem to jego środowisko naturalne.
Strzałem w dziesiątkę okazuje się "Wieczorny kwartał" na kanale Inter. Program rusza w 2005 roku i ekspresowo zyskuje popularność, prześcigając pod względem oglądalności KVN i Comedy Club. Głównym twórcą – reżyserem, ale i autorem – jest Wołodymyr Zełenski, który nie oszczędza polityków i z charyzmą i uszczypliwością komentuje codzienność. Staje się tym samym twórcą kabaretu politycznego.

Sukcesy doprowadzają do przekształcenia grupy w prężnie działające przedsiębiorstwo produkcyjne – Studio Kwartał-95, którego właścicielami są Zełenski, Borys i Serhij Szefirowie. To dla obecnego prezydenta czas wybitnie telewizyjny – realizuje swoje scenariusze, jest producentem w telewizji Inter (a w latach 2010-2012 wchodzi w skład zarządu), a w 2006 roku ujawnia kolejny talent, wygrywając pierwszą ukraińską edycję "Tańca z gwiazdami". Później dubbinguje "Przygody Paddingtona". Co widzowie jednak lubią najbardziej w jego produkcjach to humor, który, jak piszą niektórzy, to "jedna z niewielu rzeczy, które do dziś łączą Rosjan i Ukraińców". Zełenski przebrany za Mojżesza. Zełenski w historycznej parodii o naukowcach z Tarnopola, którzy udowodnili, że wszyscy ludzie pochodzą od Ukraińców. Zełeński jako Masza z "Maszy i niedźwiedzia". Zełenski z kolegami w parodii głośnej piosenki zespołu Kazaky – tak, panowie tańczą w szpilkach, naśladując kultowy oryginał. To ostatnie nagranie w ostatnich dniach stało się wyjątkowo popularne. Bo ile twarzy może mieć jeden facet?
Jeszcze do niedawna wpisując w wyszukiwarkę wideo "Zełenski", wyskakiwała seria kabaretowych skeczów i humorystycznych występów. Teraz – wojskowa bluza, poważna mina i komunikat "nie poddamy się, sława Ukrainie". Pod archiwalnymi filmikami co rusz pojawiają się smętne komentarze: "Oh, Wowa, Wowa, i na co było ci zostawać prezydentem?", "taki talent, taka charyzma".

A Wowa to człowiek orkiestra, który wciąż chce więcej. W końcu kabarety i programy rozrywkowe przestają aktorowi wystarczać. W 2009 roku zaczyna podbój dużego ekranu.

Na pierwszy ogień idzie komedia romantyczna, której tytuł jest językową wariacją na temat jednego z popularniejszych seriali amerykańskich – "Miłość w wielkim mieście" pojawia się w kinach w 2009 roku, a jej kolejne części w 2010 i 2014. W 2012 roku gra w filmie "Rżewski kontra Napoleon" (Łukaszenka albo widział ten film, albo chciał dogryźć mierzącemu 166 cm Zełenskiemu, nazywając go "małym Napoleonem") i główną rolę w "8 pierwszych randkach" i... jeszcze bardziej rozkochuje w sobie widzów. A później, w 2015 roku, Studio Kwartał-95 realizuje serial, który do dziś jest tajemnicą.
W "Słudze narodu" główny bohater – Wasyl Petrowicz Gołoborodko – to nauczyciel, który zostaje prezydentem Ukrainy. Serial emituje telewizja należąca do Igora Kołomojskiego – oligarchy i magnata medialnego, który w 2020 roku został przez OCCRP uznany za jednego z czterech najbardziej skorumpowanych urzędników na świecie (ma zarzut kradzieży 5 miliardów dolarów z Prywatbanku). Znajomość z urzędnikiem i wspólne projekty zawodowe niejednokrotnie zostaną Zełenskiemu wypomniane, a w związku z możliwymi powiązaniami kandydata z oligarchą, wiele osób publicznych apelowało, by nie głosować na aktora w wyborach.

Faktycznie – Zełenski cieszył się poparciem Kołomojskiego podczas kampanii, co wzbudzało obawy, że zostanie marionetkowym przywódcą kontrolowanym przez finansowego oszusta. W rzeczywistości okazał się bardziej niezależny i odmówił wyrażenia zgody na reprywatyzację Prywatbanku, który był własnością Kołomojskiego, zanim został znacjonalizowany. Tą decyzją zawiódł swoich przeciwników.

Ale w kontekście serialu wypomniana zostanie nie tylko kontrowersyjna znajomość. Niektórzy uznają, że w ten sposób komik zaczął kampanię i swoją reklamę polityczną – wszak widzowie często utożsamiają aktora z graną postacią, a trzeci sezon trafił na ekrany chwilę przed pierwszą turą wyborów. A Zełenski gładko zmienił branżę – w 2017 roku założył partię polityczną, którą nazwał tytułem serialu. "Sługa narodu" zszedł z ekranu i wtopił się w tłum.
Ale nagle pojawia się pytanie: którego narodu? Którego narodu sługą jest Zełenski? Przypomniano mu rok 2014. Jak sprzeciwił się pomysłowi Ministerstwa Kultury, by stworzyć listę osób z Rosji, które stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Ukrainy. I jak bronił Ukraińców z Krymu, którzy mówią po rosyjsku. I ostatecznie – jak sam mówi po rosyjsku.

Już po wyborach, gdy został prezydentem Ukrainy, udowadnia, że jest chętny, by brać zarzuty na klatę i stopniowo się z nimi rozliczać. W październiku 2019 r. Wołodymyr Zełenski organizuje najdłuższą w historii świata konferencję prasową. Dziennikarze mają ponad 14 godzin na zadawanie pytań i chętnie z tej możliwości korzystają – prezydent odpowiada na ponad 500 pytań od ponad 200 z blisko 300 akredytowanych dziennikarzy z ukraińskich mediów centralnych i regionalnych oraz mediów z m.in. Stanów Zjednoczonych, Białorusi, Włoch, Wielkiej Brytanii, Rosji, Turcji i Japonii.

Po pierwszym roku prezydentury krytycy dostają kolejny argument – nepotyzm. W kwietniu 2020 roku Komitet Wyborców Ukrainy ujawnił, że ponad 30 osób, które wcześniej pracowały w strukturach Kwartału-95, są przyjaciółmi lub krewnymi prezydenta, otrzymało stanowiska rządowe.

Prezydent Ukrainy mówi po rosyjsku

Prezydent Ukrainy nie mówi po ukraińsku? Na pewno nigdy nie był to jego pierwszy język i wielce prawdopodobne, że gdyby nie kariera telewizyjna, a później prezydentura i nacisk społeczny, nie powziąłby decyzji o intensywnej nauce. Przez długi czas Zełenski posługuje się rosyjskim i gra tylko w rosyjskojęzycznych filmach. Zmienia się to w 2017 roku w związku z pracą nad "Ja, ty, on, ona" – aktor wcielił się w postać Maksyma Tkaczenko, ale i stanął po drugiej stronie kamery – jako reżyser.

Wspomniana komedia miała być pierwszym filmem, w którym Zełenski mówi po ukraińsku, ale w ostatniej chwili zmieniono język na rosyjski. Machina jednak rusza – od 2017 roku aktor ma lekcje z korepetytorem, jednak nawet po objęciu urzędu prezydenta znajdują się tacy, którzy wytykają mu, że "często się gubi i mówiąc po ukraińsku, przechodzi na rosyjski". Faktycznie – prezydent nadal miksuje oba języki.

Nie bez powodu było mu to wytykane – Pomarańczowa Rewolucja podbudowała w Ukraińcach dumę narodową, która tylko rosła – po aneksji Krymu i agresji w Donbasie, a eksplodowała teraz, czego dowodem jest bohaterska obrona kraju. W tych kontekstach używanie języka ukraińskiego to manifest – czego wcześniej obecny prezydent chyba nie rozumiał. W 2014 roku komentował, że "jeżeli ludzie na wschodzie i Krymie chcą mówić po rosyjsku, to dajcie im spokój". Jego najbardziej zatwardziali krytycy doszukiwali się w tym prorosyjskich intencji.
"Pogardliwy stosunek do języka" to jednak jeden z lżejszych zarzutów. Chociaż zarzuty o "śmianie się" z rodaków sięgają daleko, daleko wstecz i są silnie związane z profesją Zełenskiego.

W 2012 roku w jednym z programów śmiał się ze starań Wiktora Juszczenki o upamiętnienie Wielkiego Głodu i nazwał go "Signor Hołodomor". Uznano, że autor żartów jest źle nastawiony do "wszystkiego, co ukraińskie". W 2014 roku Zełenski przepraszał natomiast Ramzana Kadyrowa, prezydenta Czeczenii za wyszydzający program. Ponoć na komika wydano wtedy wyrok śmierci.

W tym samym roku pojawiają się plotki, że po rozpoczęciu akcji zbrojnej Federacji Rosyjskiej na wschodzie kraju, Wołodymyr unikał poboru. Ignoruje trzy wezwania. Deputowani Ukrainy wystosowali parlamentarny wniosek do Ministra Obrony, że działania Zełenskiego noszą znamiona popełnienia czynów bezprawnych. Miesiąc po wygraniu przez niego wyborów pojawia się oficjalna odpowiedź Ministerstwa Obrony Ukrainy – zdementowało ono własne informacje o unikaniu poboru. Według raportu, podczas mobilizacji w latach 2014-2015 Zełenski nie został powołany do służby wojskowej.
Zełenski w 2014 rokuSTR/AFP/East News
A później aktor jedzie na festiwal do łotewskiej Jurmali. Podczas występu dla rosyjskiej publiczności parodiuje ówczesnego prezydenta Petra Poroszenkę, byłego prezydenta Wiktora Janukowycza i burmistrza Kijowa Witalija Kliczko. Ukrainę nazywa "żebrakiem" i "aktorką niemieckiego filmu dla dorosłych", która jest "gotowa przyjąć każdą liczbę z każdej strony" i dlatego "warto w nią rzucać pieniędzmi". Konwencja żartu? Hiperboliczna diagnoza, która może pomóc w otwarciu oczu? Tłumaczenia, że chodziło o rząd, a nie o naród i kraj jako całość? Do niektórych to nie przemawia.

Mówią, że poczucie humoru Zełenskiego jest niskich lotów, ograniczone i bez smaku. A zwolennicy kochają go jeszcze bardziej – bo wali celnie. Wali tam, gdzie boli najbardziej, wyciągając najgorsze lęki i kompleksy rodaków, ale pewnie i trochę swoje. I do tego ma talent farsowego aktora. Pomimo głosów krytyki, aktor jest coraz bardziej popularny i dostaje kolejne nagrody za wkład w rozwój młodzieży i wspieranie kultury.

Język i żarty to jednak nic w zestawieniu z najcięższymi zarzutami – spółki offshorowe i prowadzenie w Rosji trzech firm produkujących filmy i seriale, połączenia z cypryjską firmą Green Family LTD, która jest właścicielem rosyjskiej Green Films (produkcje gloryfikujące KGB), a także ukrywanie posiadłości we Włoszech. Dopiero w 2019 roku wyszło na jaw, że Zełenski jest właścicielem 15-pokojowej willi we włoskim mieście Forte dei Marmi. 600 metrów od morza. 8 minut spacerkiem do plaży. Krytycy byli w raju: to tutaj odpoczywają rosyjscy biznesmeni. To tutaj można spotkać Romana Abramowicza i członków rodziny Borysa Jelcyna. To ten obszar znany jest jako "prowincja moskiewska".

I na dokładkę: Zełenski jako pierwszy prezydent nie wziął udziału rocznicy wydarzeń w Babim Jarzew – w czasie II wojny światowej było to miejsce kaźni i lokalizacja niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego. A przynajmniej w tym przypadku idealnie pasuje powiedzenie, że "jeden rabin powie tak, a drugi rabin powie nie".

Ostatecznie prezydenta bronił m.in. wspomniany Igor Kołomojski. Zełenski ponoć dostarczył kosz kwiatów, a na miejscu był, ale incognito. Na dowód wysłano oburzonemu rabinowi, szefowi Związku Żydowskich Organizacji Religijnych Ukrainy Jacobowi Bleichowi zdjęcia i przypomniano, że nie jest żadnym oficjalnym reprezentantem Żydów ukraińskich.

24 lutego 2022 roku w niepamięć idą wszelkie zarzuty, incydenty i podejrzenia o prorosyjskie ciągoty i sympatie. Poparcie wśród Ukraińców rośnie z dnia na dzień. Wołodymyr Zełenski pozbywa się śnieżnobiałej koszuli i marynarki. Na grzbiet zarzuca bluzę khaki, mówi, że potrzebuje broni, a nie podwózki i nie opuści swojego kraju. Świat przeciera oczy ze zdumienia. Media zalewają nagłówki "od komika do męża stanu". Memy wysypują się jak grzyby po deszczu. A jeżeli westchnięcia i podziwy kobiet miałyby decydować o wynikach wojny, to Putina już dawno ogłoszono by największym przegranym w historii.

A obok jest ona

"My razem, my w domu, my w Ukrainie" – mówi on. I daje jej buziaka w policzek. "Kochajmy siebie, kochajmy Ukrainę" – mówi ona. I daje mu buziaka w policzek. Są wyluzowani, ubrani w domowe dresy. Wyglądają jak małżeństwo idealne – zresztą nie pierwszy raz. Zełenscy nie szczędzą sobie czułości i zapewnień o uczuciu. Te chwile i spojrzenia często zatrzymywane są w fotograficznych kadrach. Ale to nagranie z 14 lutego ma inny wydźwięk. Walentynki. 10 dni do wojny. Dwa dni później, 16 lutego, prezydent dodał jeszcze zdjęcie z żoną. Potem jego profil zmienił się w regularną relację z placu wojny.

Wersje początku wielkiej miłości Wołodymyra i Ołeny są różne. On mówi, że wystarczyło mu jedno, to pierwsze wejrzenie. Ona, że "nie pamięta momentu, w którym pierwszy raz wymienili spojrzenia". Tłumaczy, że poznają się w gimnazjum i wiedziała o jego istnieniu – jak każdy, bo Zełenski był wyjątkowo energicznym młodzieńcem. Potem spotykają się po szkole – na studiach – i on odważnie przechodzi do ataku.

Ale napotyka na ścianę, co jest dziwne – nigdy nie miał problemów ze zdobywaniem dziewczyn. Ale tutaj jest inaczej. Ołena niezbyt chętnie przyjmuje zaloty, co dodatkowo rozbudza jego ciekawość. – Na początku nie mieliśmy dobrych relacji z Wową, on natychmiast próbował być w związku, ja wtedy tego nie chciałam, ale nasze rozmowy przekonały mnie, że jest inaczej. Patrzyliśmy w jedną stronę, lubiliśmy tę samą muzykę. Ciekawe jest rozmawiać z kimś o czymkolwiek. Myślę, że jest to bardzo ważne w każdym związku – wspominała Ołena. On przyznał, że początkowo traktował to jak wyzwanie. A potem zdał sobie sprawę, że jest zakochany.

I to zakochanie staje się teraz jego kolejną bronią. Chwilę po wybuchu wojny, gdy opadł pierwszy kurz, zaczęła kreować się figura bohatera. Mówi się, że za każdym silnym mężczyzną stoi jeszcze silniejsza kobieta. W tym przypadku "za" wypadałoby zmieniać na "obok". Ołena nie jest milczącą pierwszą damą. Idzie krok w krok z mężem, z podniesioną głową, dumna. Ponoć nie uciekła i również została w Kijowie, chociaż rodzina jest obecnie rozdzielona i nie widziała się od wybuchu wojny.

To w ogóle bardzo ciekawa para. Ołena podobnie jak Wołodymyr nie pracowała nigdy w zawodzie zgodnym z wykształceniem (architektka) i przed laty również wybrała ścieżkę artystyczną – pisała teksty, a później została scenarzystką w Studiu Kwartał-95. Sporadycznie występuje na scenie. Zdaje się, że ona i on są "wyluzowaną parą", która nie martwi się "papierkiem". Po prostu cieszą się sobą i nawet nie mieszkają razem. Jemu się nie spieszy, ona mówi, że związek nieformalny nie jest w niczym gorszy. "Byliśmy młodzi i nie zamierzaliśmy się pobrać za wcześnie. Nie miałam takich myśli: 'Mój Boże, dlaczego się nie oświadcza? Nie daje obrączki? Pewnie coś jest ze mną nie tak'. Rozmawialiśmy o ślubie, wiedzieliśmy, że kiedyś to zrobimy. Ale szczerze mówiąc, nic nie planowaliśmy. A datę ustaliliśmy dopiero wtedy, gdy zobaczyliśmy wolny miesiąc w naszym harmonogramie wyjazdów" – mówi Ołena.
SERGEI SUPINSKY/AFP/East News
"Wolny miesiąc" przychodzi po ośmiu latach związku – we wrześniu 2003 roku. Zjeżdża się cała ekipa Kwartału-95. Ona ma suknię bez ramion i różowe dodatki. On za duży szary garnitur i obawy, że z tej miłości szybko będą dzieci. Nie myli się – rok później na świecie pojawia się Aleksandra. W 2013 roku para wita drugiego potomka – syna Cyryla. Rodzina jest dla Wołodomyra i Ołeny najważniejsza, zawsze podkreślali, że mają ugruntowane tradycje i rytuały.
Instagram/segodnya.ua
Na przykład – małżeństwo na wszystkie podróże zabiera dzieci, by spędzać razem jak najwięcej czasu. Starają się również codziennie spotkać przy stole podczas kolacji. "Ze względu na skomplikowany harmonogram nie zawsze nam się to udaje, ale to najfajniejsza pora dnia, kiedy możemy porozmawiać z całą rodziną" – zdradza Ołena. Dodaje, że w tych rozmowach nie brakuje polityki i rad. Pierwsza dama dzieli się swoimi refleksjami i pomysłami, ale przyznaje, że "decyzje prezydent Ukrainy zawsze podejmuje sam". A jedną z jego najważniejszych decyzji był udział w wyborach (żona początkowo była przeciwna, nie chciała, by wchodził w politykę) i zakończenie wojny. On chciał zakończyć wojnę z Rosją i wierzył, że istnieje szansa, by udało się to zrobić bez rozlewu krwi. Chciał rozmawiać z Władimirem Putinem. Powtarzał, że "jest gotów dogadać się choćby z diabłem, byleby tam już nikt nie zginął". Okazało się, że diabeł nie był chętny na pogawędki.

Te płomienne deklaracje i subtelna retoryka prezydenta były przez wielu Ukraińców oceniane jako zbyt łagodne i naiwne, Zełeński jednak kurczowo się ich trzymał. Nawet wtedy, gdy wojna wisiała już w powietrzu, gdy pod granicą zbierały się coraz liczniejsze siły najeźdźcy. Gdy jego metody nie zadziałały – wszedł za kurtynę i zmienił kostium.

"Świat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają". To słowa Williama Szekspira, które boleśnie pulsują w głowie za każdym razem, gdy Zełenski wraca na scenę i wśród wojennej scenografii mówi kolejną kwestię. Dziś: "Nie czytam przemówienia z kartki, ponieważ jest to czas, w którym papier w moim kraju się skończył".

To najważniejszy spektakl we współczesnej historii Europy. I najważniejszy w dorobku Zełeńskiego. Jego zakończenia jeszcze nie napisano.
SOPA Images/Sipa USA/East News
HANDOUT/AFP/East News

Napisz do autorki: alicja.cembrowska@natemat.pl