Były operator GROM-u o armii Rosji: Jestem zaskoczony. To są lata 70., to nie jest nowoczesny sprzęt

Krzysztof Gaweł
– Patrząc na wojnę w Ukrainie przez pryzmat konfliktów, w których brałem udział, Rosjanie nie wydają się tacy straszni. Oceniając to, co mają na ziemi, mogę powiedzieć, że Ukraińcy powinni być w stanie przeciwstawić się im bardzo skutecznie – ocenia w rozmowie z naTemat "Naval", były operator GROM-u, a dziś ekspert i autor książek „Przetrwać Belize”, „Ostatnich gryzą psy”, „Zatoka” i „Camp Pozzi”.
Ta wojna musi zaboleć i zaboli zachód, mówi nam o inwazji Rosjan w Ukrainie "Naval" Fot. Naval Polska
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

Jak pan ocenia obecną sytuację w Ukrainie? Kijów się broni bardzo dzielnie.

Mówiąc o Ukrainie, mam nadzieję, że wytrzymają kolejne godziny i że będzie dobrze. Naprawdę mocno się postawili, a Zachód nie oddałby im broni, amunicji i najnowszych technologii, gdyby nie wierzył, że Ukraińcy są w stanie z tego korzystać. Są kolejne zapewnienia i dostawy z Francji czy Wielkiej Brytanii, kolejne kraje wysyłają sprzęt przeciwpancerny i przeciwlotniczy. Po 72 godzinach wojny zachód uwierzył, że Ukraina jest w stanie się przeciwstawić Rosji.


Rosjanie zaskakująco, co nas może cieszyć, nieporadnie prowadzą działania w Ukrainie.

Osobiście też jestem tym zaskoczony, do tej pory uważałem, że wojsko rosyjskie – choć może lepiej mówić wojsko Putina – jest dużo bardziej mobilne i dużo bardziej nowoczesne. Widzimy na filmach, jak wyglądają transportery, czołgi, czy jak wygląda ich zaopatrzenie. To są lata 70., to nie jest nowoczesny sprzęt.

Patrząc przez pryzmat konfliktów, w których brałem udział i w których obowiązywał model zarządzania amerykański, Rosjanie nie wydają się tacy straszni. Tam decyzje zapadały bardzo sprawnie. Rosjanie dziś są straszni na pewno pod względem potencjału atomowego. Ale patrząc na to, co mają na ziemi, to mogę powiedzieć, że Ukraińcy powinni być w stanie przeciwstawić się im bardzo skutecznie. Bazując na tym, jakie mają wyposażenie i jaki sprzęt otrzymali.

Rosjanie ściągają sprzęt i kolejne jednostki, bo doznali i doznają dotkliwych strat. Ta taktyka się sprawdzi?

To jest bardzo ważna kwestia. Rosjanie ściągają kolejne bataliony i jednostki, tak przecież "wygrali" II wojnę światową. "Mnoga nas" i wysyłamy kolejnych i kolejnych żołnierzy. Ukraina nie może tego zrobić, walczy tym, co ma. Wyposaża ludność cywilną w broń, co jest bardzo ważne, ale co nie może być przeciwwagą do walki z regularnym wojskiem. Walka w mieście wygląda zupełnie inaczej niż na przedpolu.

Być może, gdy będą chcieli zdobyć Kijów, będą musieli miażdżyć miasto budynek po budynku. Znamy to z Powstania Warszawskiego, gdzie hitlerowcy niszczyli kolejne kwadraty miasta i szli dalej. Tego się boję. Że wyszkolenie ukraińskich ochotników nie wystarczy. A siły wojskowe topnieją. Do tego są zmęczeni, też muszą spać, jeść i chwilę odpocząć.

Kolejne porażki na froncie mają wpływ na Rosjan?

Na pewno nie są zadowoleni, ale mają naciski z góry i muszą iść przed siebie. Stąd ostrzał rakietami i bombardowania. Zagrożenie dla Ukrainy to Morze Czarne, gdzie mogą spodziewać się desantu oraz koncentracja wojsk pancernych na Białorusi. Na pewno w rosyjskiej armii planują mocne uderzenie i odcięcie Ukrainy od zachodu, żeby przeciąć linie zaopatrzenia. A lotnicze w obecnym momencie chyba jest wykluczone.

Co może w tej sytuacji zrobić Zachód?

Co my możemy? To jest bardzo trudne pytanie. Możemy pomagać, jak do tej pory i nie możemy nic więcej. Jest strach, poparty faktami, że Rosja grozi użyciem broni nuklearnej. Na polityków spada teraz ciężka decyzja. Myślę, że gdyby nie nuklearny potencjał Rosji, NATO zamknęłoby przestrzeń powietrzną nad Ukrainą i powstrzymałoby rosyjskie lotnictwo. Nie mówiąc już o posłaniu śmigłowców bojowych na pomoc. Co możemy w obecnej sytuacji? Doposażać Ukrainę i pomagać jej w ten sposób.

Zachód zapewne nie zakładał w najczarniejszych snach tego, co dzieje się dziś na Ukrainie?

No tak, a widzimy, że Putin straszy i plecie niesamowite bzdury. Niestety przegraliśmy bitwę o Białoruś, bo gdyby Zachód inaczej wsparł opozycję i dziś nie byłoby prezydenta Łukaszenki, a pani prezydent Cichanouska, to być może Putin nie miałby w ogóle odwagi, by wejść do Ukrainy. A tak to nie mamy się co oszukiwać. Już nie graniczymy z Białorusią, tylko z Rosją. Putin robi tam, co chce. Widać zdjęcia satelitarne, rosyjskie siły stoją na Białorusi, są bardzo blisko polskich granic.

Przenieśmy się do Kijowa. Walka o miasto to także walka z dywersantami, którzy chcą ułatwić zadanie szturmującej armii.

Byłbym zaskoczony, gdyby takich działań nie było. Kto czytał Suworowa i ma trochę wiedzy, kto wie, jak szkolą się niekonwencjonalne siły, kto wie, czym jest Grupa Wagnera, ten wie, o co chodzi. Z tego typu sił zawsze można się wykpić i powiedzieć, że to nie są nasi żołnierze. Może to Ukraińcy, którzy pomagają, żeby pozbyć się złej i słabej władzy? Oba narody są mocno ze sobą związane, a to utrudnia rozróżnienie tego, kto jest swój, a kto obcy.

Do tego trudniej zwrócić uwagę na kogoś przebranego za cywila. Co mogą zrobić Ukraińcy? Może wzorem Powstania Warszawskiego zmieniać oznaczenia swoich oddziałów i na przykład zakładać opaskę z flagą na jedną rękę? Albo ubierać się dzisiaj tylko tak, a nie tak. Do tego często zmieniać procedury, by wróg nie nadążył. "Friendly fire" to nie dzisiejszy wymysł, a proszę pamiętać, że na wojnie najpierw się strzela, a potem pyta. Tak dzisiaj funkcjonuje Kijów.

Ukraińcy na razie sobie z tym radzą i mają kolejne sukcesy.

I potrafili nawet ostrzelać rosyjską bazę lotniczą. Tego mi wcześniej brakowało i dalej brakuje, żeby ukraińscy dywersanci potrafili zaatakować obiekty na terenie Rosji. Putin dziś na pewno jest rozwścieczony, bo inwazja nie idzie po jego myśli. I niestety zaczyna dziać się to, czego nikt w Rosji nie zakładał. Walka z wojskiem i rządem, ale też walka z całym społeczeństwem ukraińskim. Nawet jak ktoś do tej pory był neutralny, nawet tak zdroworozsądkowo, to dziś widzi, co robi Putin i jak zachowują się Rosjanie. Ma przeciw sobie cały naród ukraiński.
Czytaj także: Polacy zgłaszają się do walki po stronie Ukrainy. Telefony się urywają, ale co na to polskie prawo?

Może to też będzie przełom dla Zachodu, bo wszyscy przekonali się, do czego zdolna jest Rosja Władimira Putina?

Myśli pan, że już się obudzili? Że już się obudziliśmy? Jakich mamy analityków w naszym rządzie, jeśli mogliśmy mieć 50 śmigłowców bojowych w naszej armii, a mamy cztery? Ktoś kilka lat temu tego nie przewidział? I tak możemy patrzeć na stan naszej armii krok po kroku. Ja bardzo w nią wierzę, myślę, że mamy lepszą armię od ukraińskiej. Inny poziom mentalności, wyszkolenia, doświadczenia. Ale zapomnieliśmy o tym, że kiedyś może być wojna.

Nasza armia jest niedozbrojona, nie ma ciągłości decyzji, za to jest ciągłe mówienie o tym, co zrobiła poprzednia władza i rząd. I ciągle zaczynamy od nowa. Nie, tak się nie działa. W żadnych służbach i żadnych jednostkach. Jak ktoś może myśleć, że kupi sobie ot tak na przykład czołg? Tak się nie da, to nie jest masło w sklepie, że idziesz, kupujesz i smarujesz kromkę chleba.

Załogę czołgu szkoli się latami, już nawet nie wchodzę w polemikę, czy tak na dobrą sprawę ten czołg jest nam potrzebny, czy nie. Poza tym dziś już nie walczy się tak, jak jeszcze kilka lat temu. Proszę zobaczyć, ile czołgów i wozów bojowych Rosjanie już stracili. Jest świetne opracowanie na "Defence24" na temat wojny w Górnym Karabachu. I tam widać, jak Azerowie rozprawiali się z tego rodzaju siłami Ormian.

Jak pan odbiera kolejne doniesienia z frontu i zmianę sytuacji?

Obserwuję to i komentuję, ale pamiętam o tym, co należy do nas. Trzeba wspierać Ukraińców, zachować spokój i nie tankować samochodu oraz dodatkowych kanistrów co pięć minut, czy wykupywać papieru toaletowego ze sklepów. Raczej tak trzeba dziś patrzeć na ten konflikt i pomagać sami sobie. Trochę mniej egoizmu, bo coś ze swojego dotychczasowego życia będziemy musieli wszyscy stracić. To jest nasza cena za to, co robi Putin.

Rosjanie chyba nie mogą przegrać tej wojny, prawda? Tak z pewnością uważa Putin i elita Kremla.

I tego się właśnie boję. Zaczynają straszyć inne kraje, w pewnym momencie komuś może "odpalić" całkowicie, o ile już nie odpaliło. A gdyby wpadli na taki pomysł, że przegrywają, bo byli atakowani nie tylko przez Ukraińców, ale też z zachodu i północy? Może to wielokierunkowe działanie wrogów jest przyczyną ich problemów? Trzeba się bać, że Rosja będzie chciała do rozpętanej przez siebie wojny wciągnąć większą ilość graczy. By móc się usprawiedliwiać, że przegrali z dużą koalicją, a nie samą Ukrainą.

Czy na razie możemy być spokojni i popijać sobie sojowe latte, obserwując wojnę w Ukrainie?

Napisałem to, ale nie dlatego, że nie lubię mleka sojowego, choć sam piję owsiane. Po prostu w sytuacjach skrajnych i stresowych, osoby, których o to nie podejrzewamy, wychodzą na liderów i walczą. Wiele razy to pokazała historia, że możemy liczyć na tych, których się nie spodziewaliśmy. Chciałbym, żeby wszyscy pijący sojowe latte nadal mogli to robić w spokoju i nie martwić tym, co się dzieje. Mam poczucie, że oni też staną na wysokości zadania, jeżeli będzie taka potrzeba.

Czytaj także: Elitarny oddział z Czeczenii rozbity pod Kijowem. Nie żyje rosyjski dowódca, dotkliwe straty

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut