Biało-Czerwoni drużynowo najlepiej w sezonie. Zabrakło jednak błysku na miarę podium

Maciej Piasecki
Stefan Kraft był najlepszy w konkursie skoków narciarskich w Lillehammer. Zawody zaliczane do cyklu Raw Air były połowicznie udane dla Biało-Czerwonych. Aż czwórka Polaków zapunktowała w konkursie (pierwszy raz w tym sezonie), ale żaden nie stanął na podium. Najlepszym był Piotr Żyła, na piątej pozycji.
Kamil Stoch całkiem nieźle rozpoczął cykl Raw Air. Po obiecującym prologu, w czwartek popsuł swój drugi skok. Fot. ANTTI YRJONEN/AFP/East News
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

Czwartkowy konkurs był drugą odsłoną powracającego do Pucharu Świata skoków narciarskich cyklu Raw Air. Rywalizacja, która trwa stosunkowo krótko, bo od 2017 roku, miała roczną przerwę ze względu na pandemię COVID-19. Historycznie najwięcej sukcesów w Raw Air ma na swoim koncie Kamil Stoch, wygrywając edycje w 2018 i 2020 roku.

Dzień wcześniej w prologu, który otworzył rywalizację na norweskich skoczniach, najlepszy był reprezentant gospodarzy Johann Andre Forfang. Wśród Biało-Czerwonych było sporo powodów do zadowolenia, do konkursu weszło czterech z pięciu reprezentantów: Stoch (4 w prologu), Dawid Kubacki (6), Piotr Żyła (11) oraz nieco słabsi tego dnia, Paweł Wąsek i Kacper Juroszek.


W czwartek na skoczni w Lillehammer warunki do skakania były bardzo dobre. Wiatr nie przeszkadzał, nie wypaczając wyników rywalizacji. Nie wszyscy skoczkowie potrafili się jednak w takich realiach dobrze odnaleźć. Zawiódł chociażby Norweg Marius Lindvik, mistrz olimpijski z Pekinu zepsuł skok numer jeden, rozczarowując liczących na sukces kibiców gospodarzy.

Polacy zaliczyli bardzo obiecujące otwarcie konkursu. Po raz pierwszy w tym sezonie PŚ do serii finałowej awansowała czwórka Biało-Czerwonych. Najlepiej wypadli Stoch i Żyła, którzy zajęli odpowiednio piąte i szóste miejsce. Co do odległości, trzykrotny mistrz olimpijski skoczył 129,5 metra, a najlepszy w MŚ 2021 "Wiewiór" 130 metrów. Do finałowej serii weszli również Kubacki i Wąsek.

Druga część rywalizacji zaczęła się dosyć nietypowo, bo od... awarii zasilania na skoczni. Skandynawscy organizatorzy dosyć szybko uporali się problemem. Dodatkowo pojawił się też wiatr, którego podmuchy pomagały niektórym skoczkom. Przed najlepszą dziesiątką pierwszej serii zdecydowano o obniżeniu belki startowej, bo dmuchało coraz mocniej, a forma niektórych mogła sugerować skoki na granicy bezpieczeństwa.

Niestety w przypadku Biało-Czerwonych nie było błysku, który mógł dać nadzieję na walkę o podium konkursu w Lillehammer. Najdalej w serii finałowej pofrunął Żyła, skacząc 137 metrów. Wystarczyło to m.in. do wyprzedzenia Stocha, który zaliczył krótszą odległość (133,5 m) chociażby od Kubackiego (135 m). Wąsek dołożył solidne, jak na 22-letniego skoczka 132 metry. Pomijając występy Biało-Czerwonych, końcówka konkursu była pasjonująca. Po pierwszej serii różnice punktowe były minimalne, a skoczkowie latali daleko. Austriak Jan Hoerl osiągnął aż 142,5 metra przy świetnych warunkach, 140 metrów Niemiec Markus Eisenbichler.

Po zwycięstwo sięgnął jednak inny z austriackich skoczków, Stefan Kraft. Wygrana w konkursie dała pozycję lidera w cyklu Raw Air (zliczany z środowym prologiem). Kraft skoczył 135 i 137 metrów, prezentując świetną, równą formę. Konkursowe podium uzupełnili Japończyk Ryoyu Kobayashi i Niemiec Karl Geiger, czyli najlepsza dwójka klasyfikacji PŚ.

Co do Polaków, Żyła zakończył na ósmej, Stoch na dziesiątej pozycji, Kubacki był piętnasty, a Wąsek 23. Na piątek w Lillehammer zaplanowano konkurs mieszany. Rywalizacja podobnie jak w czwartek, rozpocznie się o godzinie 16:00.

Czytaj także: Stoch najlepszy z Polaków na otwarcie cyklu Raw Air. Rywalizacja na skoczni bez Rosjan

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut