Propagandowe tuby Putina w Europie. Tu ludzie wychodzą na ulice, by pokazać poparcie dla Rosji
Na jednym z ostatnich nagrań z Belgradu widać, jak ludzie niosą ulicami wielką flagę Rosji. Idą ich dziesiątki, może setki. Na innych zdjęciach – protest samochodowy. Ludzie przystroili swoje auta zdjęciami Władimira Putina, znakami "Z", flagami Rosji, Serbii, ale też separatystycznych republik ludowych z Ukrainy: donieckiej i ługańskiej.
Samochodów było kilkaset i – jak podawała rosyjska agencja Tass – sznur ciągnął się przez kilka kilometrów w centrum miasta, zanim nie dojechał do ambasady Rosji. "Inni użytkownicy dróg witali ich klaksonami, przechodnie machali rękami na powitanie" – tak relacjonował korespondent Tass, który pojawił się na miejscu.
Napisał też, że przed ambasadą kierowcy wysiedli z samochodów i skandowali: "Rosjanie i Serbowie to bracia na zawsze”, "Rosja i Serbia – nie potrzebujemy UE”, "Putin, wspieramy cię".
Na zdjęciach AP/East News widać nawet dzieci "owinięte" w rosyjskie i serbskie flagi.
Niedzielna manifestacja była spontaniczna, nie była nigdzie zgłoszona, ludzie skrzyknęli się w mediach społecznościowych. Tak część Serbów, głównie zwolennicy skrajnej prawicy, manifestują swoje poparcie dla Rosji, demonstracyjnie pokazując, po której są stronie.
W poprzedni weekend tłum Serbów wymachujących flagami Rosji i plakatami z wizerunkiem Putina też przeszedł od pomnika Cara Mikołaja II do ambasady Rosji. "Zło dotarło do granic Rosji i gdyby nie [inwazja], wybuchłaby wojna światowa” – mówił AFP jeden z uczestników, gdy tłum krzyczał "Serbowie-Rosjanie, bracia na zawsze”. Na sobie miał koszulę z podobizną Putina, które można kupić w wielu miejscach w Belgradzie.
Jak powiedział jeden ze sprzedawców, w ostatnich tygodniach właśnie te koszule sprzedają się najlepiej.
Relacje Belgrad-Moskwa
Serbia jest w rozkroku. Z jednej strony chce do UE i nie zgadza się z rosyjską agresją. Na ulicach odbywają się także ogromne manifestacje poparcia dla Ukrainy – co trzeba podkreślać. AFP cytuje jedną z kobiet, która mówi, że jest jej wstyd, że Serbia nie dołączyła do innych krajów.
Ale z drugiej strony Belgrad ma sentyment do Rosji, nie chce psuć wzajemnych relacji z Moskwą. Za Serbią ciągnie się przeszłość – wciąż żywa pamięć o bombardowaniach NATO w 1999 roku i wdzięczność wobec Rosji, że im pomogła i stanęła po ich stronie. Do dziś Belgrad nie myśli nawet o ewentualnym członkostwie w NATO.
Nie poparł sankcji wobec Rosji, sam też ich nie wprowadził. Nie zamknął swojego nieba dla rosyjskich samolotów, a linie lotnicze Air Serbia wręcz początkowo zwiększyły liczbę lotów między Belgradem a Moskwą z 7 do 15 w tygodniu. Zrezygnowano z tego pomysłu dopiero pod presją międzynarodową.
3 kwietnia Serbię czekają wybory prezydenckie i obecny prezydent Aleksandar Vučić najwyraźniej miota się między zwolennikami UE i Rosji. "Vucić wie, że gdyby wprowadził sankcje na Rosję, to straciłby dużo głosów od prorosyjskich Serbów. On zrobi wszystko, żeby wygrać wybory" – mówił w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet Mirko Poledica, były serbski piłkarz polskich klubów.
Gdzie jeszcze popierają Rosję
W Serbii manifestacje poparcia dla Rosji były najliczniejsze, ale nie jest to jedyny kraj w Europie, gdzie tak otwarcie okazywane jest poparcie dla Putina. "Podobne marsze odbyły się na ulicach miast w sąsiedniej Bośni, w Republice Serbskiej, gdzie Serbowie stanowią ok. 83 proc. mieszkańców" – opisuje Milana Nikolova w Emerging Europe.
W Banja Luce manifestowało kilkaset osób. Jak stwierdzili organizatorzy, zebrali się po to, by poprzeć dążenia Moskwy do wyzwolenia "ujarzmionych" ludzi w Ukrainie. Taka propaganda do nich dociera, a rosyjska dezinformacja trafia szybko na podatny grunt.
W Emerging Europe czytamy, że prorosyjskie media prowadziły zintensyfikowaną kampanię dezinformacyjną, w lokalnych mediach trwały dyskusje między rusofobami i rusofilami.
"Rosyjskie ambasady szczególnie są aktywne w zamieszczaniu informacji wprowadzających oraz oświadczeń zawierających manipulacje przeciwko Zachodowi" – powiedziała Asya Metodieva z Instytutu Stosunków Międzynarodowych w Pradze.
Propaganda na Węgrzech
Nam trudno to sobie wyobrazić, ale tu, na Bałkanach, ludzie szczególnie bardzo są podzieleni, a prawosławie i związki religijne z Moskwą też dla wielu mają znaczenie.
Ale taka dezinformacja jest nie tylko tu, trafia np. do Syrii, gdzie studenci tak ostatnio manifestowali swoje poparcie dla Putina i jego wojny w Ukrainie:
Takich obrazów w Europie raczej więcej nie znajdziemy. Nawet na Węgrzech, gdzie w mediach, które w zdecydowanej większości są pod kontrolą rządu, jest inny przekaz niż ten, który o wojnie mamy u nas.
– Węgierskie media prowadzą proputinowską i antyukraińską kampanię. W ogóle nie mówi się o wojnie i agresji, tylko akcji wojskowej, o konflikcie – mówił niedawno naTemat prof. Bogdan Góralczyk z Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego, wielki znawca Węgier.
Jednak Węgrzy nie wychodzą na ulice okazywać poparcie Rosji. Protestują w obronie Ukrainy.