Wściekły Kamil Stoch grozi odejściem z kadry po decyzji związku. "Trener jest naszą rodziną"

Krzysztof Gaweł
– Trzeba nazwać to wszystko po imieniu, moim zdaniem to nie jest dobre posunięcie. Mamy za sobą trudny sezon, popełnionych zostało mnóstwo błędów, ale tak naprawdę popełniali je wszyscy. Moim zdaniem błędy zaczęły się od góry, poczynając od prezesa, sekretarza generalnego i cały sztab trenerski – powiedział przed kamerą Eurosportu Kamil Stoch. Nasz mistrz zagroził, że odejdzie z kadry, jeżeli związek nie zmieni swojej decyzji.
Kamil Stoch bardzo mocno ocenił decyzję PZN ws. trenera i wziął Michala Doleżala w obronę Fot. Tadeusz Mieczyński / Polski Związek Narciarski
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

– Trzeba nazwać to wszystko po imieniu, moim zdaniem to nie jest dobre posunięcie. Mamy za sobą trudny sezon, popełnionych zostało mnóstwo błędów, ale tak naprawdę popełniali je wszyscy. Moim zdaniem błędy zaczęły się od góry, poczynając od prezesa, sekretarza generalnego i cały sztab trenerski. I tak to wyglądało. Nie dano nam szansy, by to naprawić. Trener jest naszą rodziną i będę o niego walczył. Uważam, że jest świetnym fachowcem – powiedział Kamil Stoch przed kamerą Eurosportu.

Jak przyznał, domaga się powrotu Czecha do pracy z drużyną. – Michał Doleżal jest świetnym fachowcem. Wszystko się nie rozwaliło, ale tak się stanie, jak nie dostaniemy szansy, by to naprawić. Michał Doleżal zasługuje, żeby dać mu kolejną szansę. Jeżeli miałoby się nic nie ruszyć, to ja sam odejdę po przyszłym sezonie, jeżeli będzie kiepski. Mogę ponieść konsekwencje, jestem tego świadomy – stwierdził.

Nasz mistrz przyznał, że jest problem komunikacyjny z władzami PZN. – Gdyby dostał szansę, gdyby nie został popełniony kolejny błąd, tym razem w komunikacji. To jest fatalny w skutkach błąd, nie wiem jak może do niego dojść. Można go jeszcze naprawić, bo Michał Doleżal nie dostał szansy, by te błędy naprawić. Jeżeli zarząd chce spróbować, zapraszam na skocznię. Jest świetnie przygotowana, można skakać – ironizował Kamil Stoch.


Skoczek zdradził, że w związku są tarcia na gruncie finansowym i że rozważa opuszczenie kadry. – Mogę sam sobie finansować szkolenie, jeżeli zarząd tak chce to załatwić. Proszę bardzo. Przyszłość? Nie wiem, na czym stoimy. Jak ja mam sobie zaplanować przyszłość? Nikt z nami nie rozmawiał, to rozmawiamy z dziennikarzami. Nie uczymy się na błędach, zawiodła komunikacja – mówił poruszony i wściekły Stoch.

– To nie jest tak, że system jest do d**y i trzeba wszystko zmienić. Trzeba zmieniać detale. Potrzeba nam było więcej czasu i spokoju, żeby zrobić krok do przodu. Dziś cieszymy się lotami, mogliśmy walczyć o podium. Przede wszystkim ufamy w to, co robimy. W takiej drużynie, to jest moje zdanie – raz jeszcze wziął w obronę Michała Doleżala nasz mistrz. Jego zdaniem sytuację wciąż można naprawić.

– Zataczamy kolejne koło, a historia lubi się powtarzać. Współpraca i relacje są kluczowe, to jest komunikacja bez słów i rozumienie się. Zostaliśmy totalnie pominięci, w ogóle nas nie zapytano o zdanie. Miały być takie rozmowy, ale ustaliliśmy, że będziemy rozmawiać po Planicy. Nie powiedziano nam, że te rozmowy nie będą miały sensu. To mnie bardzo boli, uważam że moje zdanie jest ważne. Jestem małym trybem w machinie, ale wykonuję robotę na skoczni – przypomniał Kamil Stoch.

Jak na potężny kryzys odpowie Polski Związek Narciarski? Tego na razie nie wiadomo.

Czytaj także: Piotr Żyła zaatakował związek. Te słowa przejdą do historii: Wszystko musieli rozdu***ć