Prawosławni uczniowie z Ukrainy uczęszczają na lekcje religii. Rodzice nie wiedzą, co podpisują?
– Zgoda na uczęszczanie na religię, jak wszystkie inne dokumenty, jest zapisana w języku polskim. Rodzice z Ukrainy podpisują ją bez wiedzy na temat tego, na czym polegać będzie „religia”. Wydaje im się, że to coś w rodzaju religioznawstwa, bo w Ukrainie nie ma odpowiednika tego przedmiotu. Potem okazuje się, że wszyscy ukraińscy uczniowie z danej szkoły chodzą na rzymskokatolicką religię, chociaż są prawosławni – mówi współzałożycielka i prezeska fundacji "Wolność od religii" Dorota Wójcik
- Wielu ukraińskich uczniów uczęszcza na lekcje religii, które w polskich szkołach są nauką na temat rzymskokatolickiego wyznania, ponieważ ich rodzice nie zawsze zostali poinformowani o innych możliwościach nauki.
- Jak podkreśla prezes fundacji "Wolność od religii" Dorota Wójcik, zgodnie z polskim prawem uczniowie z Ukrainy mogą złożyć wniosek o zorganizowanie dla nich lekcji religii w wyznaniu prawosławnym czy grekokatolickim lub etyki.
- Nie wszystkie szkoły informują rodziców uczniów z Ukrainy o możliwości niezapisania dziecka na religię, wypisania z WDŻ-u czy zorganizowania zajęć etyki lub religii innego wyznania – stąd pomysły osób prywatnych, jak pani Moniki Szydło, na kolportowanie na ten temat ulotek w języku ukraińskim.
- Diecezje na Śląsku i w Zagłębiu już uczą katechetów języka ukraińskiego. Budzi to sprzeciw części mieszkańców, którzy uważają, że to sposób na wykorzystanie trudnej sytuacji uchodźców do przyciągnięcia ich dzieci na lekcje religii.
Religia dla ukraińskich uczniów
Od początku wojny w Ukrainie do Polski przybyło nawet 700 tys. dzieci. 10 proc. z nich trafiło już do polskich szkół, w których największym wyzywaniem jest dla nich zdecydowanie bariera językowa. Bariera ta dotyczy również ich rodziców, którzy w szkole pojawiają się głównie po to, by dziecko do niej zapisać i podpisać wszystkie konieczne dokumenty.No właśnie – "konieczne", ale trudno oczekiwać od osób, które nie znają języka polskiego, że sami będą mieli świadomość, które podpisywane przez nich zgody są obowiązkowe i co dokładnie kryje się pod hasłami na papierach, na których składają swój podpis.
Tak jest właśnie w przypadku religii, która wymaga zgody rodzica – i chociaż do podpisania jej nikt rodziców z Ukrainy nie zmusza, to często nie wiedzą, co w polskiej podstawie programowej oznacza "religia", bo w ukraińskiej szkole brak takiego przedmiotowego odpowiednika.
Brak oczywiście jeszcze danych na temat tego, ilu dokładnie uczniów z Ukrainy jest zapisanych na "polską religię", brak też zgłoszeń na ten temat ze strony ukraińskich rodziców, którzy są raczej nieświadomi sytuacji.
– Nie mamy bezpośrednich zgłoszeń od osób z Ukrainy – rozumiemy, że te osoby nie wiedzą o naszym istnieniu, a kwestia bariery językowej jest dodatkową przeszkodą. Dopiero przygotowujemy stronę projektu w wersji ukraińskiej, ale informacje o takim zjawisku spływają do nas od rodziców polskich uczniów – mówi Dorota Wójcik z fundacji „Wolność od religii”.
Ci mimo prawosławnego wyznania zostali zapisani na religię, mimo że w tym czasie mogliby przebywać z inną grupą dzieci nieuczęszczających na religię, tak jak syn pani Moniki. Przedstawicielka fundacji "Wolność od religii" wskazuje na to, z jakimi opiniami rodziców się spotyka.
– Pod naszymi postami codziennie pojawiają się komentarze dotyczące tego, że ukraińscy uczniowie uczęszczają na rzymskokatolicką religię. Wiele wypowiedzi rodziców w tej sprawie można znaleźć na facebookowej grupie „Nasze dzieci nie chodzą na religię” – mówi Dorota Wójcik.
Najczęstszy komunikat dotyczy tego, że uczniowie z Ukrainy są od razu zapisywani na religię, rodzice wiedzą o tym, bo nie powiększają się grupy dzieci uczęszczających na etykę, uczniów, którzy w tym czasie mają inne zajęcia czy „wolną lekcję”.
– Dzieci z tych grup dopytują więc, gdzie są uczniowie z Ukrainy, na których obecność często liczyli i dowiadują się, że ci są na religii. Wydaje nam się, że mało prawdopodobne jest to, że tak liczne zapisywanie dzieci z Ukrainy na religię (która w polskim wydaniu jest rzymskokatolicka) wynika z woli ich rodziców, bo tylko trochę ponad 1 proc. osób z Ukrainy to statystycznie osoby wyznania rzymskokatolickiego – dodaje Dorota Wójcik.
Statystyki dotyczące wyznania osób z Ukrainy faktycznie wskazują za tym, że zapisywanie dzieci z Ukrainy na "polską religię" nie wynika z ich faktycznej potrzeby duchowej czy edukacyjnej.
Tylko 1,7 proc. ludności ukraińskiej to rzymscy katolicy. Aż 61,1 proc. Ukraińców to prawosławni, 19,5 proc. to ateiści, a 8,5 proc. jest wyznania greckokatolickiego – według danych Operation World.
Akcja informacyjna
Pani Monika Szydło postanowiła przygotować ulotki informacyjne dla ukraińskich rodziców i uczniów na temat religii. Ich treść konsultowała z Fundacją "Wolność od Religii" oraz członkami facebookowej grupy, na której można na bieżąco śledzić sytuację związaną z religią w polskiej szkole – "Nasze dzieci nie chodzą na religię".Wzór ulotek udostępniła w internecie i zachęca rodziców ze szkół w całej Polsce do pobierania ich i kolportowania.
"Drodzy rodzice, religia w polskich szkołach jest NIEOBOWIĄZKOWYM przedmiotem.
Jest to religia katolicka. Nie musicie zapisywać na nią dzieci. Możecie złożyć wniosek w sekretariacie szkoły, aby Wasze dzieci miały zorganizowaną religię Waszego wyznania.
Mogą chodzić również na etykę lub nie chodzić na żadne z wymienionych zajęć" – czytamy w ulotce.
– Stworzyliśmy pięć infografik na temat religii i WDŻ, informujących po ukraińsku, że nie są to zajęcia obowiązkowe. Dotyczą także WDŻ, bo przedmiot ten w Polsce zamienił się w wielu szkołach w kolejną godzinę religii, która ma charakter indoktrynujący, szczególnie ideologiczny w tematach życia seksualnego. Zalecamy więc ostrożność i pokazujemy możliwości wypisania się z tych zajęć rodzicom i uczniom z Ukrainy – dodaje Dorota Wójcik.
Rodzice i nauczyciele, którzy chcieliby uświadomić uczniów z Ukrainy i ich rodziców mogą sami wydrukować plakaty fundacji „Wolność od religii” lub zwrócić się do niej po pomoc w wydrukowaniu większej ilości treści informacyjnych. Zawieszenie takich „plakatów” w szkole jest zgodne z prawem.
– Robimy to nieodpłatnie i wysyłamy plakaty i ulotki kurierem, zapewniamy pomoc doradczą i możliwość dzielenia się materiałami. Informowanie to nasza misja – dodaje Dorota Wójcik z fundacji "Wolność od religii".
Dzieci z Ukrainy mają prawo do "własnej" religii
Zgodnie z rozporządzeniem dotyczącym nauki religii, uczeń ma prawo do uczęszczania na zajęcia z religii, a zapis ten nie definiuje przedmiotu "religia" jako religia katolicka, ale jako dowolne wyznanie religijne. Rodzice mogą więc zawnioskować do szkoły o lekcje religii wyznania prawosławnego czy grekokatolickiego, wypełniając dokumenty.– Nawet lekcje etyki zgodnie z rekomendacjami Ministerstwa Edukacji, rzecznika praw dziecka, rzecznika praw obywatelskich powinny być organizowane w szkole macierzystej już dla jednego chętnego ucznia. Moje doświadczenia są takie, że po konsultacjach z dyrekcją czy interwencjach w organach zarządzających placówkami oświatowymi te zajęcia faktycznie finalnie były organizowane w szkołach, do których uczniowie uczęszczają – wyjaśnia Dorota Wójcik.
Tak samo powinno być z lekcjami religii dla wyznań mniejszościowych.
– Prawny obowiązek organizacji tych lekcji przechodzi na szkołę, szkoła musi to robić w porozumieniu ze związkami wyznaniowymi i lekcje nie muszą odbywać się w szkole, jeśli grupa uczniów zapisanych na te zajęcia nie jest wyższa niż siedmioro – wyjaśnia Dorota Wójcik.
– Jeśli grupa wyniesie siedmioro, to lekcje religii mniejszościowej muszą odbywać się tak, jak lekcje religii rzymskokatolickiej w salach szkolnych. Wymaga to zatrudnienia osoby, która będzie te lekcje prowadzić, lekcje te mogą być też w środku planu zajęć, a osoby, które na nią nie uczęszczają, będą w tym czasie przebywać na świetlicy – wyjaśnia Dorota Wójcik.
Rodzice polskich dzieci, które nie uczęszczają na lekcje religii, obawiają się, że niedoinformowanie szkół na temat możliwości organizowania zajęć religii np. w wyznaniu prawosławnym i grekokatolickim jest raczej celowym działaniem.
– Szkoły, którym zależy na etacie dla katechetów, mogą wykorzystywać trudną sytuację uchodźczych dzieci i celowo podsuwać ich rodzicom zgody do zapisania na "polskie wydanie" religii. Rzymskokatolicka kultura panująca w Polsce pozwala też Kościołowi Katolickiemu na tego typu nadużycia – mówi mi pani Renata z grupy facebookowej "Nasze dzieci nie chodzą na religię".
Jest matką dwóch nastoletnich córek i podkreśla, że o ile wypisanie ich z religii było proste, o tyle zorganizowanie dla nich zajęć z etyki wymagało od niej wielu wizyt w gabinecie dyrektora.
– Usłyszałam, że to wymaga minimum 15-osobowej grupy, co okazało się bzdurą niezgodną z prawem, byłam zasypywana argumentami o tym, że religia jest częścią polskiej kultury, a ostatecznie jak się dziewczynkom nie podoba, to niech zostaną na świetlicy. Wielu znajomych mi rodziców pozostawiło dzieci na religii, chociaż są niewierzący – bali się dyskryminacji – dodaje.
Warto zauważyć, że z roku na rok coraz mniejsza liczba polskich uczniów uczęszcza na religię. Statystyki różnią się w zależności od regionu, np. np. w Sosnowcu na lekcje religii w podstawówkach chodzi 87,5 proc. uczniów, w szkołach średnich jest to zaledwie 46 proc. W warszawskich szkołach średnich jest to tylko 30,9 proc. uczniów.
Diecezje na Śląsku i w Zagłębiu już uczą katechetów języka ukraińskiego. Budzi to sprzeciw części mieszkańców, którzy uważają, że to sposób na przyciągnięcie uczniów z Ukrainy na jedyny przedmiot, na którym będą mogli słuchać lekcji w swoim ojczystym języku, a tym samym indoktrynowanie ich wbrew ich jasnej woli.
"Warto, by ktoś potrafił w ojczystym języku np. przywitać ukraińskie dzieci i młodzież po przekroczeniu progów szkoły, zapytać o samopoczucie, zdrowie" – twierdzi natomiast Biskup Marek Mendyk, przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski, przekonując, że to ukłon w stronę zagubionych uczniów z Ukrainy.