Prawosławni uczniowie z Ukrainy uczęszczają na lekcje religii. Rodzice nie wiedzą, co podpisują?

Agnieszka Miastowska
– Zgoda na uczęszczanie na religię, jak wszystkie inne dokumenty, jest zapisana w języku polskim. Rodzice z Ukrainy podpisują ją bez wiedzy na temat tego, na czym polegać będzie „religia”. Wydaje im się, że to coś w rodzaju religioznawstwa, bo w Ukrainie nie ma odpowiednika tego przedmiotu. Potem okazuje się, że wszyscy ukraińscy uczniowie z danej szkoły chodzą na rzymskokatolicką religię, chociaż są prawosławni – mówi współzałożycielka i prezeska fundacji "Wolność od religii" Dorota Wójcik
Czy rodzice uczniów z Ukrainy świadomie zapisują swoje dzieci na religię w polskich szkołach? Fot. Karol Porwich/East News

Religia dla ukraińskich uczniów

Od początku wojny w Ukrainie do Polski przybyło nawet 700 tys. dzieci. 10 proc. z nich trafiło już do polskich szkół, w których największym wyzywaniem jest dla nich zdecydowanie bariera językowa. Bariera ta dotyczy również ich rodziców, którzy w szkole pojawiają się głównie po to, by dziecko do niej zapisać i podpisać wszystkie konieczne dokumenty.
No właśnie – "konieczne", ale trudno oczekiwać od osób, które nie znają języka polskiego, że sami będą mieli świadomość, które podpisywane przez nich zgody są obowiązkowe i co dokładnie kryje się pod hasłami na papierach, na których składają swój podpis.


Tak jest właśnie w przypadku religii, która wymaga zgody rodzica – i chociaż do podpisania jej nikt rodziców z Ukrainy nie zmusza, to często nie wiedzą, co w polskiej podstawie programowej oznacza "religia", bo w ukraińskiej szkole brak takiego przedmiotowego odpowiednika.

Brak oczywiście jeszcze danych na temat tego, ilu dokładnie uczniów z Ukrainy jest zapisanych na "polską religię", brak też zgłoszeń na ten temat ze strony ukraińskich rodziców, którzy są raczej nieświadomi sytuacji.

– Nie mamy bezpośrednich zgłoszeń od osób z Ukrainy – rozumiemy, że te osoby nie wiedzą o naszym istnieniu, a kwestia bariery językowej jest dodatkową przeszkodą. Dopiero przygotowujemy stronę projektu w wersji ukraińskiej, ale informacje o takim zjawisku spływają do nas od rodziców polskich uczniów – mówi Dorota Wójcik z fundacji „Wolność od religii”. Zjawisko to zauważyli raczej polscy rodzice uczniów, którzy zgłaszają to fundacji "Wolność od religii", a ta działa, by informować ukraińskich uczniów i ich rodziców o ich szkolnych prawach. Internetową dyskusję na ten temat rozpoczęła także Monika Szydło, społeczniczka z Siemianowic Śląskich, która zauważyła, że w grupie przedszkolnej jej dziecka pojawili się uczniowie z Ukrainy.

Ci mimo prawosławnego wyznania zostali zapisani na religię, mimo że w tym czasie mogliby przebywać z inną grupą dzieci nieuczęszczających na religię, tak jak syn pani Moniki. Przedstawicielka fundacji "Wolność od religii" wskazuje na to, z jakimi opiniami rodziców się spotyka.

– Pod naszymi postami codziennie pojawiają się komentarze dotyczące tego, że ukraińscy uczniowie uczęszczają na rzymskokatolicką religię. Wiele wypowiedzi rodziców w tej sprawie można znaleźć na facebookowej grupie „Nasze dzieci nie chodzą na religię” – mówi Dorota Wójcik.

Najczęstszy komunikat dotyczy tego, że uczniowie z Ukrainy są od razu zapisywani na religię, rodzice wiedzą o tym, bo nie powiększają się grupy dzieci uczęszczających na etykę, uczniów, którzy w tym czasie mają inne zajęcia czy „wolną lekcję”.

– Dzieci z tych grup dopytują więc, gdzie są uczniowie z Ukrainy, na których obecność często liczyli i dowiadują się, że ci są na religii. Wydaje nam się, że mało prawdopodobne jest to, że tak liczne zapisywanie dzieci z Ukrainy na religię (która w polskim wydaniu jest rzymskokatolicka) wynika z woli ich rodziców, bo tylko trochę ponad 1 proc. osób z Ukrainy to statystycznie osoby wyznania rzymskokatolickiego – dodaje Dorota Wójcik.

Statystyki dotyczące wyznania osób z Ukrainy faktycznie wskazują za tym, że zapisywanie dzieci z Ukrainy na "polską religię" nie wynika z ich faktycznej potrzeby duchowej czy edukacyjnej.

Tylko 1,7 proc. ludności ukraińskiej to rzymscy katolicy. Aż 61,1 proc. Ukraińców to prawosławni, 19,5 proc. to ateiści, a 8,5 proc. jest wyznania greckokatolickiego – według danych Operation World.

Akcja informacyjna

Pani Monika Szydło postanowiła przygotować ulotki informacyjne dla ukraińskich rodziców i uczniów na temat religii. Ich treść konsultowała z Fundacją "Wolność od Religii" oraz członkami facebookowej grupy, na której można na bieżąco śledzić sytuację związaną z religią w polskiej szkole – "Nasze dzieci nie chodzą na religię".

Wzór ulotek udostępniła w internecie i zachęca rodziców ze szkół w całej Polsce do pobierania ich i kolportowania.

"Drodzy rodzice, religia w polskich szkołach jest NIEOBOWIĄZKOWYM przedmiotem.
Jest to religia katolicka. Nie musicie zapisywać na nią dzieci. Możecie złożyć wniosek w sekretariacie szkoły, aby Wasze dzieci miały zorganizowaną religię Waszego wyznania.
Mogą chodzić również na etykę lub nie chodzić na żadne z wymienionych zajęć" – czytamy w ulotce. Fundacja "Wolność od religii" także działa, by szerzyć informacje o dowolności uczęszczania na lekcje religii, a także na lekcje wychowania do życia w rodzinie.

– Stworzyliśmy pięć infografik na temat religii i WDŻ, informujących po ukraińsku, że nie są to zajęcia obowiązkowe. Dotyczą także WDŻ, bo przedmiot ten w Polsce zamienił się w wielu szkołach w kolejną godzinę religii, która ma charakter indoktrynujący, szczególnie ideologiczny w tematach życia seksualnego. Zalecamy więc ostrożność i pokazujemy możliwości wypisania się z tych zajęć rodzicom i uczniom z Ukrainy – dodaje Dorota Wójcik.

Rodzice i nauczyciele, którzy chcieliby uświadomić uczniów z Ukrainy i ich rodziców mogą sami wydrukować plakaty fundacji „Wolność od religii” lub zwrócić się do niej po pomoc w wydrukowaniu większej ilości treści informacyjnych. Zawieszenie takich „plakatów” w szkole jest zgodne z prawem.

– Robimy to nieodpłatnie i wysyłamy plakaty i ulotki kurierem, zapewniamy pomoc doradczą i możliwość dzielenia się materiałami. Informowanie to nasza misja – dodaje Dorota Wójcik z fundacji "Wolność od religii".

Dzieci z Ukrainy mają prawo do "własnej" religii

Zgodnie z rozporządzeniem dotyczącym nauki religii, uczeń ma prawo do uczęszczania na zajęcia z religii, a zapis ten nie definiuje przedmiotu "religia" jako religia katolicka, ale jako dowolne wyznanie religijne. Rodzice mogą więc zawnioskować do szkoły o lekcje religii wyznania prawosławnego czy grekokatolickiego, wypełniając dokumenty.

– Nawet lekcje etyki zgodnie z rekomendacjami Ministerstwa Edukacji, rzecznika praw dziecka, rzecznika praw obywatelskich powinny być organizowane w szkole macierzystej już dla jednego chętnego ucznia. Moje doświadczenia są takie, że po konsultacjach z dyrekcją czy interwencjach w organach zarządzających placówkami oświatowymi te zajęcia faktycznie finalnie były organizowane w szkołach, do których uczniowie uczęszczają – wyjaśnia Dorota Wójcik.

Tak samo powinno być z lekcjami religii dla wyznań mniejszościowych.

– Prawny obowiązek organizacji tych lekcji przechodzi na szkołę, szkoła musi to robić w porozumieniu ze związkami wyznaniowymi i lekcje nie muszą odbywać się w szkole, jeśli grupa uczniów zapisanych na te zajęcia nie jest wyższa niż siedmioro – wyjaśnia Dorota Wójcik.

– Jeśli grupa wyniesie siedmioro, to lekcje religii mniejszościowej muszą odbywać się tak, jak lekcje religii rzymskokatolickiej w salach szkolnych. Wymaga to zatrudnienia osoby, która będzie te lekcje prowadzić, lekcje te mogą być też w środku planu zajęć, a osoby, które na nią nie uczęszczają, będą w tym czasie przebywać na świetlicy – wyjaśnia Dorota Wójcik.

Rodzice polskich dzieci, które nie uczęszczają na lekcje religii, obawiają się, że niedoinformowanie szkół na temat możliwości organizowania zajęć religii np. w wyznaniu prawosławnym i grekokatolickim jest raczej celowym działaniem.

– Szkoły, którym zależy na etacie dla katechetów, mogą wykorzystywać trudną sytuację uchodźczych dzieci i celowo podsuwać ich rodzicom zgody do zapisania na "polskie wydanie" religii. Rzymskokatolicka kultura panująca w Polsce pozwala też Kościołowi Katolickiemu na tego typu nadużycia – mówi mi pani Renata z grupy facebookowej "Nasze dzieci nie chodzą na religię".

Jest matką dwóch nastoletnich córek i podkreśla, że o ile wypisanie ich z religii było proste, o tyle zorganizowanie dla nich zajęć z etyki wymagało od niej wielu wizyt w gabinecie dyrektora.

– Usłyszałam, że to wymaga minimum 15-osobowej grupy, co okazało się bzdurą niezgodną z prawem, byłam zasypywana argumentami o tym, że religia jest częścią polskiej kultury, a ostatecznie jak się dziewczynkom nie podoba, to niech zostaną na świetlicy. Wielu znajomych mi rodziców pozostawiło dzieci na religii, chociaż są niewierzący – bali się dyskryminacji – dodaje.

Warto zauważyć, że z roku na rok coraz mniejsza liczba polskich uczniów uczęszcza na religię. Statystyki różnią się w zależności od regionu, np. np. w Sosnowcu na lekcje religii w podstawówkach chodzi 87,5 proc. uczniów, w szkołach średnich jest to zaledwie 46 proc. W warszawskich szkołach średnich jest to tylko 30,9 proc. uczniów.

Diecezje na Śląsku i w Zagłębiu już uczą katechetów języka ukraińskiego. Budzi to sprzeciw części mieszkańców, którzy uważają, że to sposób na przyciągnięcie uczniów z Ukrainy na jedyny przedmiot, na którym będą mogli słuchać lekcji w swoim ojczystym języku, a tym samym indoktrynowanie ich wbrew ich jasnej woli.

"Warto, by ktoś potrafił w ojczystym języku np. przywitać ukraińskie dzieci i młodzież po przekroczeniu progów szkoły, zapytać o samopoczucie, zdrowie" – twierdzi natomiast Biskup Marek Mendyk, przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski, przekonując, że to ukłon w stronę zagubionych uczniów z Ukrainy.
Czytaj także: Matematyka na migi i aplikacje do tłumaczenia w telefonie. Ukraińskie dzieci już w polskich szkołach