Czy Lewandowski w ogóle pasuje do Barcelony? Odpowiadamy na zagadki przed domniemanym transferem
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Wtorkowy wieczór nie był najprostszy dla Bayernu Monachium. Mistrzowie Niemiec kolejny raz zaprezentowali się przeciętnie i choć Robert Lewandowski zdobył swojego 13 gola w obecnej edycji Ligi Mistrzów, monachijczycy odpadli z rozgrywek. Remis (1:1) z Villarreal CF sprawił, że dla kapitana reprezentacji Polski drużynowo pozostaje już tylko do wygrania Bundesliga. W niej obrońcy tytułu musieliby zaliczyć katastrofalny finisz rundy wiosennej, żeby stracić szansę na kolejne mistrzostwo kraju. Obecnie mają bowiem dziewięć punktów przewagi nad drugą w tabeli Borussią Dortmund.
Transfer? Nie jesteśmy szaleńcami!
A co z przeprowadzką "Lewego" do Katalonii? FC Barcelona jest ponoć w stałym kontakcie z agentem Polaka. Pini Zahavi to wielki gracz na rynku transferowym, który potrafi często w nie do końca czysty sposób wymuszać na klubach większe zarobki dla swoich klientów, przy których można też liczyć na solidną premię dla agenta. Być może teraz jesteśmy świadkami takiego właśnie teatru, w którym media prześcigają się w domysłach, a na stole negocjacyjnym konkretów jak nie było, tak nie ma.
Jeśli jednak wierzyć przeciekom, na Półwyspie Iberyjskim gotowa jest trzyletnia umowa, którą nieformalnie akceptują zarówno sam Lewandowski, jak i przedstawiciele Dumy Katalonii. Świat jest jednak poukładany w ten sposób, że dopóki piłkarz ma ważny kontrakt z klubem - czyt. Bayernem - to monachijski gigant rozdaje karty.
Prezes i legenda mistrzów Niemiec Olivier Kahn zabrał głos w sprawie "Lewego" przy okazji wtorkowego rewanżu LM na Allianz Arena. Były wielki bramkarz Bayernu i reprezentacji Niemiec nie wyobraża sobie, żeby Lewandowski miał odejść.
- Nie jesteśmy szaleńcami, żeby rozmawiać o sprzedaży zawodnika, który strzela 30-40 goli w sezonie. Na pewno będzie z nami w przyszłym sezonie. Istnieje chyba jakiś konkurs na wymyślanie największej bzdury dotyczącej jego transferu - przyznał przed kamerami Amazon Prime.
Słowa szefa Bayernu szybko obiegły media, o sprawie napisał m.in. Włoch Fabrizio Romano.
Wytęskniona radość z Xavi-ball
Bayern popadł jednak w przeciętność pod wodzą Juliana Nagelsmanna. Lewandowski potrzebuje za to wyzwań, mając za sobą pracę z wieloma wybitnymi szkoleniowcami. Zakładając, że zarządy na linii Monachium-Barcelona byłyby w stanie się dogadać, wybór Dumy Katalonii na kolejne miejsce w karierze "Lewego" tylko pozornie wydaje się być nietrafionym pomysłem.
Kataloński klub przez lata słynął z tzw. Tiki-taki. Sposobie gry w oparciu o wymienianie krótkich podań, płynności ruchu bez piłki oraz długim utrzymywaniu się przy futbolówce. Wzorem tego stylu były czasy trenera Pepa Guardioli, który stworzył maszynkę do wygrywania trofeów. Kronikarze początków tego stylu szukają nawet jeszcze dalej, sugerując jej początki w latach 80. XX wieku, kiedy zespół prowadził legendarny Johan Cruijff.
Tak czy owak czasy się zmieniły, podobnie jak gra Barcelony. Na boisku nie ma już piłkarzy pokroju Xaviego, Andresa Iniesty, czy Lionela Messiego. Pierwszy z wymienionych powrócił jednak do swojego ukochanego klubu i odgrzebał radość z gry drużyny po "wielkiej smucie" za czasów Ronalda Koemana. Zakurzona tiki-taka, zdławiona holenderskim pragmatyzmem, zamieniła się w Xavi-ball.
Jednym z punktów filozofii trenera Barcelony jest konkretyzacja działań, włączająca do gry również napastników pokroju Lewandowskiego. Kiedyś w katalońskim klubie nie było to takie oczywiste. Zlatan Ibrahimović, nie tak dawno goszczący na Stadionie Śląskim przy okazji barażowego meczu o mundial w Katarze, nie odnalazł się w Barcelonie. Chociaż trafiał do siatki, w systemie wspomnianego Guardioli trudno było znaleźć odpowiednie narzędzia do wykorzystania w pełni atutów krnąbrnego Szweda.
Dużo mówiło się wówczas o konflikcie na linii Zlatan-Guardiola. Brak odpowiedniego wykorzystania talentu Szweda, przykrywając jego trudny charakter, można jednak określić jako porażkę katalońskiego systemu.
Xavi-ball to też większa liczba dośrodkowań, z których napastnicy są w stanie zrobić pożytek. Luuk de Jong czy Pierre-Emerick Aubameyang potrafią dać drużynie sporo, przede wszystkim będąc świadomymi taktycznie zawodnikami. Tego nie można powiedzieć o samozwańczym następcy Messiego z Holandii. Memphis Depay to niewątpliwie piłkarz nieprzeciętny, który potrafi zaczarować swoimi zagraniami.
Ale Xavi potrzebuje efektywności połączonej z efektownością. Nie na odwrót.
Mateu Alemany - czyli przyszłość
Przy okazji ckliwego rozstania z Messim latem 2021 roku, który wybrał pieniądze w Paris Saint-Germain, uwalniając tym samym ukochany klub od jego potężnej pensji, katalońska legenda złapała drugi oddech. Prawdziwym zbawicielem okazał się być jednak Mateu Alemany.
Kibice mogą kojarzyć z zarządem Barcelony głównie Joana Laportę, aktualnego prezesa klubu. To jednak Alemany sprawił, że ze zrujnowanego ekonomicznie miejsca Katalonia znowu stała się ciekawą propozycją nawet dla takich sław, jak kapitan Biało-Czerwonych.
Alemany to dyrektor sportowy, który ma za sobą świetne wyniki. Kluby takie jak Mallorca czy Valencia nie były potentatami. Nie przeszkodziło to jednak w tym, żeby oba zameldowały się w czołówce ligi, zdobywając dodatkowo Puchar Hiszpanii (Valencia, 2019) czy grając w finale nieistniejącego już Pucharu Zdobywców Pucharów (Mallorca, 1999).
Poza sukcesami sportowymi kluby wychodziły na finansową prostą. Można było też rozmawiać o perspektywach na przyszłość, od talentów prost z własnych, piłkarskich akademii, na budowie nowych stadionów kończąc.
W Barcelonie Alemany również poukładał to, czego tylko się dotknął. Zarządzając pionem sportowym uciął tym, którzy za dużo zarabiali, ściągnął ciekawych piłkarzy, a sam pomysł z Lewandowskim - świadczy o przekonaniu, że to również przemyślana koncepcja.
Lewandowski - wizytówką Barcelony?
I tu dochodzimy do wątku, który może okazać się kluczowy przy ew. przeprowadzce Polaka do Katalonii. Barcelona pod wodzą Xaviego odżyła, mając w swoim składzie ponownie "swoich", utalentowanych ludzi. Od ławki trenerskiej poprzez boisko, gdzie brylują tacy gracze jak Pedri, Gavi czy Ansu Fati.
Xavi potrafił też przekonać do swojej wizji żyjącego w swoim (nieodgadnionym) świecie Ousmane Dembele. Alemany ściągnął mającego zaledwie 22 lata Ferrana Torresa. Nie zapomniał o tych bardziej doświadczonych, na czele z Gerardem Pique, Sergio Busquetsem, czy Jordim Albą.
A sprowadzenie do Katalonii mającego 38 lat Daniego Alvesa - pamiętającego wielkie lata Barcy pod okiem Guardioli czy Luisa Enrique - to również odpowiedź na ew. zarzuty, że sprowadzanie kogoś wiekowego się nie opłaca.
Ściągnięcie do Barcelony Lewandowskiego byłoby legitymizacją powrotu Dumy Katalonii do gry o najwyższe cele. Polski snajper byłby przy okazji odpowiedzią dla Realu Madryt na rzekomo dogadany transfer Kyliana Mbappe. W Hiszpanii również taka rywalizacja jest istotna, a przy okazji "El Clasico" zestawienia Lewandowskiego - czy to z Francuzem - czy innym mistrzem świata, Karimem Benzemą, rozpalałyby wyobraźnię.
30 milionów różnicy
Grę "Lewego" w tercecie z Ferran Torresem, Ansu Fatim czy Dembele - już teraz można sobie bez problemu wyobrazić. Polak jest odpowiedzią na zarzuty względem ginącego gatunku "klasycznych dziewiątek" wśród napastników, będąc "nowoczesną dziewiątką".
Z pewnością dostrzega to również Xavi będący - zdaniem hiszpańskich mediów - jednym z orędowników przeprowadzenia transferu z udziałem Polaka. Lewandowski ma jednak kontrakt z Bayernem do czerwca 2023 roku. Trudno sobie wyobrazić, żeby mistrzowie Niemiec oddali swoją gwiazdę za około 30 milionów euro, które mogłaby wyłożyć tu i teraz Barcelona.
Różnica ma być minimum podwójna, tj. Bayern chciałby nawet 60 milionów euro za swojego najlepszego napastnika. Istnieje jeszcze tzw. rozwiązanie dla cierpliwych, czyli odejście "Lewego" z Monachium w przyszłym roku, kiedy umowa dobiegnie końca. Polak miałby wówczas 35 lat, ale o takich rozwiązaniach trudno pisać poważnie tu i teraz. W futbolu choćby tydzień bywa wiecznością, przewracającą wszystko do góry nogami.
Negocjacje Zahaviego z Barceloną są jednak intrygujące. Gdyby Lewandowski przeniósł się do Katalonii, byłby pierwszym Polakiem w dziejach piłkarskiej Barcy. Dołączyłby również ponownie do duetu Messi-Cristiano Ronaldo, tym razem pod względem głośnego transferu. Poprzedniego lata Argentyńczyk zamienił Barcelonę na Paryż, a Portugalczyk Juventus Turyn opuścił na rzecz sentymentalnego powrotu do Manchesteru United.
Skoro o tej trójce, na koniec warto wspomnieć, że z Hiszpanii dużo bliżej do zwycięstwa w plebiscycie "Złotej Piłki". A "Der Klassiker" na linii Dortmunt-Monachium rozgrzewa świat dużo słabiej niż najbardziej znana rywalizacja futbolu klubowego - słynne "El Clasico".
Nadal może być jednak tak, że to tylko czysta, dziennikarska publicystyka. Którą nową, parafowaną umową zamknie trwający od 2014 roku związek "Lewego" z Bayernem.
Czytaj także: https://natemat.pl/406741,ile-bramek-strzelil-robert-lewandowski-w-2022-roku-zobacz-popisy-snajpera