Le Pen znowu oburza. Zapytana o aneksję Krymu przez Rosję, wybuchnęła śmiechem [FILM]
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google.
- Marine Le Pen po raz kolejny dała wyraz swojej proputinowskiej postawie.
- W wywiadzie dla telewizji BFMTV kandydatka na prezydenta Francji powiedziała, że nie żałuje swoich słów o tym, że "Krym jest rosyjski".
- Próbowała przekonywać przy tym, że nie wie, dlaczego otrzymała zakaz wjazdu do Ukrainy.
Podczas pierwszej tury wyborów prezydenckich we Francji w niedzielę Marine Le Pen nieznacznie przegrała z Emmanuelem Macronem (druga tura odbędzie się 24 kwietnia). Zdobyła 23,1 proc. głósów, podczas, gdy obecna głowa państwa: 27,8 proc.
Liderka skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego ostatnimi czasy zyskiwała w sondażach. Nie przeszkodził jej fakt, że trwa brutalna inwazja Rosji na Ukrainę, a Le Pen wciąż przedstawia postawę zdecydowanie przychylną Władimirowi Putinowi i reżimowi rosyjskiemu. Co więcej, w środę dała po raz kolejny dała temu wyraz.
Le Pen zapytana o aneksję Krymu przez Rosję, wybuchnęła śmiechem
W środę francuska telewizja BFMTV przeprowadziła wywiad z Le Pen. W pewnym momencie dziennikarz zapytał jej, jak teraz odniesie się do swoich wcześniejszych słów, gdy stwierdziła, że "Krym on rosyjski". W odpowiedzi kandydatka na prezydenta Francji zaczęła się śmiać i stwierdziła: "Nie żałuję swoich słów i nie cofam ich".
– Nie będę powtarzała całej historii. Odbyło się w tej sprawie referendum. Krym należał do Ukrainy przez 26 lat, poza tym był rosyjski. Obywatele chcieli, żeby wrócił do Rosji, voila! – próbowała przekonywać.
Gdy dziennikarz powiedział, że Ukraińcy nie chcą, by Le Pen przyjeżdżała do ich kraju, rozłożyła ręce. – Nie wiem, dlaczego mam zakaz wjazdu do Ukrainy. Co mogę powiedzieć, nie przyjadę do Kijowa. Chyba że cofną zakaz, jeśli zostanę prezydentem Francji. To byłoby najrozsądniejsze rozwiązanie – oznajmiła z przekąsem.
Przypomnijmy, że w 2014 roku Rosja przy pomocy siły zbrojnej i tzw. zielonych ludzików, czyli swoich uzbrojonych żołnierzy bez oznaczeń wojskowych, zaanektowała ukraiński Krym. Potem nielegalnie przyłączyła go do swojego terytorium w wyniku pseudoreferendum, w którym według Rosjan 97 proc. mieszkańców Krymu opowiedziało się za takim rozwiązaniem.
Czytaj także: Le Pen chce zadbać o interesy Putina lepiej niż Orban. Tak mówi o sankcjach
Wyniki tego "referendum", przy którym zabrakło niezależnych obserwatorów, nie zostały uznane zarówno przez władze państwowe Ukrainy, centralną ukraińską komisję wyborczą, jaki i Zgromadzenie Ogólne ONZ oraz Unię Europejską.
Niezależni obserwatorzy i organizacje międzynarodowe podkreśliły, że było ono nielegalne, ponieważ lokalny parlament na Krymie może ogłaszać referendum tylko w kwestiach lokalnych, a kwestia autonomii i przyłączenia do Rosji taką nie była.
Zachód jednoznacznie potępił aneksję Krymu przez Rosję i za "próby celowego naruszenia integralności terytorialnej Ukrainy i destabilizacji tego kraju" nałożył na Moskwę sankcje gospodarcze oraz indywidualne.
Marine Le Pen jest za "zbliżeniem NATO do Rosji
O powiązaniach Le Pen z rosyjskim reżimem wiadomo od dawna. W czasie, gdy Krym został zaanektowany, partia Francuzki dostała polityczną pożyczkę z rosyjskiego banku powiązanego z Kremlem.
W grudniu w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" kandydatka na prezydenta Francji próbowała przekonywać, że "Ukraina niezależnie od tego, co mówią ludzie, należy do sfery wpływów Rosji". – Próbując naruszyć tę strefę wpływów, tworzy się napięcia i lęki – dodała.
Czytaj także: Le Pen już zachowuje się jak Putin! Tak jej ludzie potraktowali protestującą kobietę
Z kolei po pierwszej turze wyborów Le Pen zapowiadała, że jeśli zostanie prezydentem, będzie dążyła do tego, by Francja opuściła struktury militarne NATO, a pozostała jedynie w części politycznej Sojuszu Północnoatlantyckiego. – Możemy skutecznie rozwiązywać międzynarodowe konflikty wyłącznie wtedy, gdy jesteśmy niezależni – oznajmiła.
Potem jednak dodała, że po wojnie w Ukrainie postara się doprowadzić do "strategicznego zbliżenia NATO i Rosji, tak jak było to rozważane w przeszłości". – Leży to w interesie Europy, Francji, a także Stanów Zjednoczonych – stwierdziła.