Boniek mocno zareagował w sprawie kibicowskiego skandalu. "Patologia nie może decydować"
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
To była gorące majówkowe popołudnie nie tylko ze względu na sportowe emocje. Finał piłkarskiego Fortuna Pucharu Polski przyniósł również wiele "wrażeń" nie mających dużo wspólnego z boiskiem. Najbardziej zagorzali kibice Lecha Poznań nie weszli bowiem na trybuny PGE Narodowego im. Kazimierza Górskiego. Poznańscy fani mieli swoje wejściówki, było ich przeszło 10 tysięcy, ale zdecydowali się zbojkotować mecz swoich ulubieńców...
Wszystko za sprawą przepisów, które regulowały kwestie bezpieczeństwa - a dotyczyły bezpośrednio tematyki tzw. kibicowskich opraw. Władze miasta, opierając się na opinii Państwowej Straży Pożarnej, wydały negatywną opinię dotyczącą wnoszenia na teren imprezy masowej flag o wymiarach większych niż 2x1,5 metra. A kibice z tą decyzją zgodzić się nie chcieli, tak samo jak prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.
"Stanowisko Kom. Miejskiej PSP o zakazie wnoszenia większych flag uderza w piękno sportu, jest niezrozumiałe i powoduje więcej szkód niż pożytku. Zmieniono zasady obowiąz. od lat. Jeżeli w przyszłości PSP nie zmieni swojego stanowiska, finał PP nie będzie organizowany w Warszawie." - wręcz groził Cezary Kulesza, szef polskiej federacji piłkarskiej.
Szybką kontrę głowa PZPN dostała od prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego.
Ostatecznie jednak wyszło tak, że zamiast piłkarskiego święta, pozostał niesmak zupełnie pustej trybuny przeznaczonej dla sympatyków Lecha. Trzeba jednak pamiętać, że nikt nie bronił kibicom z Poznania wejść na stadion - pod warunkiem przestrzegania odpowiednich przepisów. Skoro przyjezdni ze stolicy Wielkopolski nie chcieli się podporządkować, dokonali własnego wyboru - woląc bojkot od dopingowania swojej drużyny.
Zobacz również: Zamiast święta skandal. Kibice Lecha Poznań nie zostali wpuszczeni na finał Pucharu Polski
Dziesięć tysięcy fanów nie weszło na stadion, część z nich szturmowała bramy i starła się z policją, która nie zaatakowała sama (jak twierdzą fani Lecha) kibiców. Ucierpiało dwóch funkcjonariuszy i koń, a także niewinni kibice, w tym dzieci.
Boniek przeciwko "patologii"
Głos w sprawie zabrał również Zbigniew Boniek. Były szef PZPN oraz zasłużony reprezentant Polski, obecnie pełniący obowiązki wiceprezydenta UEFA, wypunktował poniedziałkowe wydarzenia na warszawskim stadionie za pośrednictwem Twittera.
Boniek przyznał, że obecnie zarządzający ludzie w PZPN nie popełnili błędu, bo nie ponoszą odpowiedzialności za decyzję wydaną przez Państwową Straż Pożarną.
Dodatkowo "Zibi" w kontrze do tego, co napisał obecny prezes piłkarskiej federacji - nie podziela pomysłu dotyczącego przenosin finału krajowego pucharu z PGE Narodowego na inny obiekt. Jak twierdzi Boniek, pod względem "prestiżu czy propagandy" byłby to krok w tył dla pomysłu wymyślonego za czasów jego rządów w PZPN.
Były piłkarz Juventusu Turyn odniósł się także do moralnej strony zamieszania pod stadionem.
"Nie można pozwolić by patologia decydowała kto wchodzi a kto nie na mecz finałowy" - napisał Boniek.
Te słowa można interpretować jednoznacznie, w kontrze do oburzenia środowiska kibicowskiego z Poznania, co do decyzji o podtrzymaniu... wcześniej ogłoszonych zakazów.