W PiS mają dosyć Ziobry? "Drugi raz Kaczyński nie pozwoli komukolwiek tak urosnąć"
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- - Trzeba "odstrzelić” tych, którzy są nielojalni, psują, szkodzą, podkładają nogi i rozpychają się – powiedział wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki.
- W środę ma się odbyć wyjazdowe posiedzenie klubu PiS. – To, co Terlecki mówił w wywiadzie dla tygodnika Karnowskich, trzeba traktować jako podgrzewanie atmosfery przed tym posiedzeniem – mówi jeden z polityków.
- – Prezes przemówi do posłów Solidarnej Polski o dyscyplinę. Muszą sobie przemyśleć, czy chcą startować osobno i dostać 0,7 proc. poparcia, czy być poza parlamentem, czy zamierzają realizować program Zjednoczonej Prawicy – słyszymy w PiS.
Pół Polski zastanawia się też od tygodni, czy dojdzie do rozłamu w koalicji i czy czekają nas przedterminowe wybory. Od dawna Polacy głowią się też, dlaczego Jarosław Kaczyński tak długo toleruje Zbigniewa Ziobrę i pozwala mu grać z UE tak, jak chce.
"Co takiego Zbigniew Ziobro ma w ręku, że prezes Kaczyński boi się usunąć tego ewidentnego szkodnika? Jakimi papierami szantażuje prezesa?" – zapytał właśnie Donald Tusk.
Opozycja chce wotum nieufności dla Ziobry, grzmi o brutalnej walce w obozie władzy, ale o irytacji panoszeniem się ziobrystów w rządzie słychać też w szeregach PiS.
– Rzeczywiście część posłów jest zirytowana postawą Solidarnej Polski. W normalnym świecie i w normalnej rzeczywistości jest tak, że to pies kręci ogonem, a nie ogon psem. A tu zaczyna być tak, że ogon próbuje kręcić psem. Tak się nie da. W moim przekonaniu nie może być tak, że Solidarna Polska, która ma 16 posłów, tak się zachowuje. To się nie podoba – reaguje od razu jeden z polityków PiS.
Aż chciałoby się zapytać, jak po ludzku ze sobą wytrzymują. – Rozmawiamy ze sobą. To nie tak, że się kłócimy, ale oczywiście próbujemy przekonywać kolegów z Solidarnej Polski, żeby pomyśleli szerzej, a nie tylko o swoim interesie. Patrzę jednak z nadzieją, że polska racja stanu weźmie górę nad partykularnymi interesami Solidarnej Polski i nie będą stawiać wszystkiego na krawędzi noża. Mam nadzieję, że nastąpi u nich otrzeźwienie – odpowiada.
Dlaczego lidera tak małej partii, której sondaże dają ok. 0,7 proc. poparcia, nie można było dotąd jakoś utemperować? - Trzeba popatrzeć interesem Polski i Polaków. Są takie sytuacje, w których trzeba ustąpić. Ale w pewnym momencie przychodzi ściana i dalej się już nie da. Jeśli ten partykularny interes zaczyna przewyższać nad interesem Polski to, niestety, trzeba powiedzieć dość – uważa.
Klub wyjazdowy PiS
To "dość" może paść podczas środowego posiedzenia wyjazdowego klubu PiS. Może, ale nie musi. Oczekiwanie jednak jest takie, że podczas spotkania prezes Kaczyński "huknie" w stronę partii Ziobry.
– Mówi się o tym, że najpewniej będzie to typowo mobilizacyjny klub. Zaskakujące jest to, że odbędzie się w środę, w trakcie Sejmu, a zazwyczaj takie posiedzenia są po Sejmie. Obstawiam, że Kaczyński będzie grzmiał o jedności Zjednoczonej Prawicy, a jak jej nie będzie, to zdecydują się na przyspieszone wybory, choć w innym składzie. To znaczy, że na listę nie wezmą ziobrystów i małych koalicjantów. Słyszę, że niektórzy politycy Solidarnej Polski trochę boją się tego klubu – mówi naTemat Jan Strzeżek z Porozumienia.
To będzie pierwsze takie spotkanie wyjazdowe od około roku. Pytanie, co z niego wyniknie. I czy zapadną jakieś decyzje?
– Raczej nie. Prezes przemówi do posłów Solidarnej Polski o dyscyplinę. Muszą sobie przemyśleć, czy chcą startować osobno i dostać 0,7 proc. poparcia, czy być poza parlamentem, czy zamierzają realizować program Zjednoczonej Prawicy – mówi nam Waldemar Andzel, wiceszef klubu parlamentarnego PiS.
Czy po posiedzeniu, może się okazać, że z ziobrystami idą oddzielnie do wyborów? – Ja bym tak nie dramatyzował. Myślę, że Solidarna Polska przemyśli to sobie, będzie głosowała wspólnie z PiS i nie będzie problemu – odpowiada.
Terlecki kontra Ziobro
W Zjednoczonej Prawicy wrze, ale w ostatnich dniach oliwy do ognia szczególnie dolał wicemarszałek Sejmu, który na kilka przed wyjazdem w ostrych słowach odniósł się do ziobrystów. Chyba każdy mógł odnieść wrażenie, że w PiS kończy się cierpliwość dla Zbigniewa Ziobry i Solidarnej Polski.
– To, co Terlecki mówił w wywiadzie dla tygodnika Karnowskich, trzeba moim zdaniem traktować jako podgrzewanie atmosfery przed środowym klubem PiS. Rolą Terleckiego zawsze jest wzmocnienie przekazu. Pamiętam, jak kiedyś przy okazji "piątki dla zwierząt" mówił, że koalicji już nie ma. Dla niego każdy, kto nie jest PiS-em, jest zły. Nieważne, jak w koalicji dobrze by się nie układało – mówi jeden z prawicowych polityków.
Przypomnijmy, Terlecki powiedział, że "w Prawie i Sprawiedliwości zwycięża przekonanie, że trzeba "odstrzelić” tych, którzy są nielojalni, psują, szkodzą, podkładają nogi i rozpychają się". "Koalicjanci PiS próbują się rozpychać ponad miarę. To jest coś, co nasi posłowie bardzo źle znoszą" – przyznał otwarcie.
Dawno nie padły tak ostre słowa w koalicji. Ale wicemarszałek Sejmu nie pierwszy raz wbił szpilę Ziobrze. – Trzeba znać swoje miejsce w szeregu – mówił rok temu. Niedawno wspomniał o "raczej marnych" efektach pracy Ministerstwa Sprawiedliwości. Potem o tym, że nie bardzo widzi Solidarną Polskę, jako środowisko, na listach Prawa i Sprawiedliwości.
– Dlatego my oczywiście będziemy też równolegle przygotowywać się do samodzielnego startu w wyborach, ale zawsze pierwszą opcją będzie wspólny start, jako koalicja – odpowiedział na to Ziobro.
Sam apelował do Terleckiego o mądrość i rozsądek.
Obaj pochodzą z Krakowa, ich drogi pewnie nie raz wcześniej się krzyżowały. Dziś media piszą o konflikcie między nimi, publicyści zastanawiają się, ile upokorzeń mogą znieść ziobryści.
Ale w PiS twierdzą, że żadnego personalnego konfliktu na linii Terlecki-Ziobro nie ma.
– Konfliktu nie ma. Pan Terlecki powiedział co myśli. Jak nie będą głosowali wspólnie z PiS, to drogi mogą się rozejść – mówi nam Waldemar Andzel.
Inny z polityków PiS tłumaczy: – Ryszard Terlecki, oprócz tego, że jest Marszałkiem Sejmu, jest przewodniczącym klubu PiS. Jest orędownikiem i ambasadorem PiS w ramach Zjednoczonej Prawicy i zawsze głośno mówi o tym, co słyszy od szeregowych posłów. Nie powiedziałbym, że to jego osobisty konflikt ze Zbigniewem Ziobrą. On po prostu przedstawia punkt widzenia PiS, stoi na straży większościowego koalicjanta. Jednak w danym momencie ten punkt widzenia nie jest zbieżny z tym, co uważają nasi niektórzy koalicjanci.
Mówi, że raczej chodzi o rywalizację w ramach jednego środowiska politycznego, a nie kwestii osobowościowych. Wspomina nawet, że w PiS niektórzy w ogóle zazdroszczą ziobrystom tego, jak są skuteczni, choć jest ich tak mało.
– Kiedy potrzebują, mówią jak PiS. Kiedy potrzebują, są Zjednoczoną Prawicą. A jak potrzeba odciąć się od PiS, to mocno się odcinają. Ale jeśli teraz Solidarna Polska myśli, że my jako szeregowi posłowie przestraszymy się, że teraz będzie koniec koalicji, to tak nie jest – mówi poseł.
Zdania, czy słowa Terleckiego świadczą o tym, że PiS stracił do Ziobry cierpliwość, są jednak podzielone. I w PiS, i poza nim.
– Nie mam takiego przekonania. Irytacja jest, bo irytuje ich to, że są skazani na Ziobrę. Ale wiedzą, że specjalnej alternatywy nie ma. Tam nigdy nie będzie miłości, co najwyżej małżeństwo z rozsądku. Razem trzyma ich wyłącznie wspólny kredyt. Z kolei Ziobro będzie pokazywał swoją odrębność, ale zawsze boi się przekroczyć pewnej granicy w relacjach z Kaczyńskim – uważa jeden z polityków spoza obozu władzy.
Dlaczego jego zdaniem PiS toleruje Ziobrę i jego partię? – Bo bez Ziobro nie ma większości. Nie ma innego powodu. To jest być albo nie być. Albo zarządzać całym państwem i użerać się z Ziobrą albo z powrotem wrócić na wiele lat do opozycji. Tu nie chodzi o jakieś szantaże i haki. Wokół Ziobry udało się tylko wytworzyć taką narrację – uważa.
Nastroje, które dziś obserwuje w Zjednoczonej Prawicy, określa krótko: – Bal na Titanicu.
Co dalej z Solidarną Polską
Pytanie, co dalej.
– Moim zdaniem naciskanie na ziobrystów ma wstępnie pokazać PiS-owi, ilu posłów Solidarnej Polski mogą wyciągnąć. Patrząc przez pryzmat naszych doświadczeń, poszczególni posłowie są teraz pewnie wzywani są na Nowogrodzką i łamani: albo prośbami, albo groźbami, albo propozycjami, bo jak wiemy, sekretarzy stanu nigdy nie za mało. Patrząc na minimalną większość, PiS chce wiedzieć, ilu posłów w razie co musiałby dobierać i czy jest w stanie połamać Ziobrę. Moim zdaniem przy Ziobrze zostanie garstka posłów. Nie więcej – przewiduje Jan Strzeżek.
Uważa, że realny jest następujący scenariusz: jeśli Ziobro nie będzie potrzebny, zostanie zdymisjonowany. Zaakceptuje dymisję, ale będzie mógł wejść na listy z kilkoma osobami.
– Wariantu z kilkunastoma dobrymi miejscami dla Solidarnej Polski nie ma już co oczekiwać. Kaczyński w 2019 roku powiedział, że nigdy więcej nie dopuści do sytuacji, żeby koalicjanci wzięli tyle mandatów, co wtedy – przypomina. Uważa, że gdyby SP wystartowała w wyborach sama, pewnie otrzymaliby ok. 3 proc. głosów.
– Dlatego Ziobro musi znaleźć się na listach PiS, bo inaczej go nie będzie. To różniło nas od sytuacji Ziobry: że my jako ludzie bardziej środka nie mieliśmy problemu, żeby rozmawiać z opozycją. A Ziobro wie, że poza PiS-em nie ma dla niego miejsca. Przewiduję jednak, że może być mocno ścięty. Nie wprowadzi już kilkunastu posłów, tylko kilku. Drugi raz Jarosław Kaczyński na pewno nie pozwoli urosnąć komukolwiek – uważa.