W 2030 roku nie spotkasz tu palacza. Rząd tego kraju podjął ambitne zobowiązanie
Rok 2030 ma być pierwszym w historii, w którym odsetek palaczy spadnie w Anglii do poziomu poniżej 5 proc. Takie zadanie zostało postawione przed obecnym ministrem zdrowia. Stojący na czele resortu Sajid Javid wierzy w sukces, jednak zdaje sobie również sprawę, że zegar tyka.
Anglia bez dymu do 2030 roku
— Palenie tytoniu to jedna z najpowszechniejszych przyczyn zgonów, którym można zapobiec. Jedna czwarta pacjentów, którzy w 2019 roku zmarli na nowotwór, chorowała na raka spowodowanego paleniem — mówił Javid wywiadzie dla brytyjskiego dziennika.
Redukcja liczby palaczy ma również wymiar mikro i makroekonomiczny. Przeciętny angielski palacz wydaje około 2 tys. funtów na papierosy. Wyjście z nałogu znacząco podreperuje więc domowy budżet. Z kolei leczenie chorych na schorzenia odtytoniowe oraz wywołane nimi absencje w pracy to znaczące pozycje w budżecie państwowym, które również można znacząco zmodyfikować.
MInisterialna antynikotynowa agenda ma również na celu wyrównanie szans między biedniejszymi i bogatszymi mieszkańcami kraju. Statystyki pokazują, że średnia długość życia w Blackpool, na północnym zachodzie, wynosi 74 lata. Statystyczny mieszkaniec londyńskich dzielnic Kensington i Chelsea będzie żył średnio dekadę dłużej.
Przyczyn tego stanu rzeczy rząd upatruje w większej popularności papierosów wśród biedniejszych części społeczeństwa, która jednocześnie ma znacznie utrudniony dostęp do opieki medycznej.
Pytanie, czy argumenty zdrowotne przemówią do palaczy wystarczająco dosadnie, aby zdecydowali się porzucić nałóg? Można przypuszczać, że niekoniecznie. Zdaniem angielskich decydentów niezbędne jest wdrożenie podejścia proaktywnego, w tym przypadku strategii redukcji ryzyka.
E-papierosy lepsze od papierosów
Głównym założeniem tego podejścia jest zastąpienie bardzo szkodliwej substancji, substancją o podobnym działaniu, ale mniejszej szkodliwości. W przypadku papierosów, których palenie wiąże się ze sprowadzaniem do organizmu rakotwórczych substancji smolistych, zamiennie stosuje się e-papierosy.
Mechanizm działania pozostaje podobny: wdychamy i wydychamy nikotynę. Różnica tkwi jednak w tym, że aerozol wytwarzany przez e-papierosy jest o około 95 proc. mniej szkodliwy, niż dym z papierosów.
Naukowcy stworzyli nawet specjalną skalę gradacji ryzyk zdrowotnych związanych z używaniem nikotyny, (tzw. risk continuum), na której szczycie, jako najmniej szkodliwe umieszczone są produkty nikotynowej terapii zastępczej, potem produkty doustne takie jak np. saszetki nikotynowe, następnie e-papierosy (ta kategoria dzieli się na systemy otwarte i zamknięte, z gotowymi wymiennymi kartridżami używanymi np. w produktach Vuse ePod). Jako mniej szkodliwe od tradycyjnych papierosów znajdziemy na niej również podgrzewacze tytoniu.
Elektronicznych papierosów nie należy jednak traktować jako leku na całe zło. Wciąż są to produkty obciążone pewnym ryzykiem dla zdrowia. Specjaliści przekonują jednak, że w przypadku nałogowych palaczy już samo przejście na mniej szkodliwą alternatywę przyniesie wymierne skutki zdrowotne.
E-papierosy na receptę
Anglia nie jest osamotniona w forsowaniu strategii redukcji ryzyka. Parlament Europejski w raporcie Komisji Specjalnej ds. Zwalczania Raka (BECA) zawarł stwierdzenie, że e-papierosy mogą pomóc palaczom w wyjściu z nałogu.
Przedstawiciele służb zdrowia zaznaczają jednak, że sprzedaż e-papierosów powinna być kontrolowana, tak aby dostępu do tego typu urządzeń nie mieli nieletni. Właśnie dlatego, angielskie ministerstwo zdrowia zamierza wpisać e-papierosy na listę produktów leczniczych i wydawać je na receptę.